Wtorkowa sesja na Wall Street przebiegała w minorowych nastrojach. Dziś w Japonii indeks stracił prawie 2,2 proc. Humory w Niemczech i niemal całej Europie popsuły dane o spadku eksportu o 1,5 proc., zmniejszeniu się importu o 2,2 proc. i sięgającym zaledwie 0,1 proc. wzroście produkcji.  Jeśli dodamy do tego wtorkowe dane o spadku zamówień niemieckiego przemysłu, to obraz czwartej pod względem wielkości gospodarki świata rysuje się coraz mniej różowo. Podobnie jak tych z

Wtorkowa sesja na Wall Street przebiegała w minorowych nastrojach. Dziś w Japonii indeks stracił prawie 2,2 proc. Humory w Niemczech i niemal całej Europie popsuły dane o spadku eksportu o 1,5 proc., zmniejszeniu się importu o 2,2 proc. i sięgającym zaledwie 0,1 proc. wzroście produkcji.

Jeśli dodamy do tego wtorkowe dane o spadku zamówień niemieckiego przemysłu, to obraz czwartej pod względem wielkości gospodarki świata rysuje się coraz mniej różowo. Podobnie jak tych z pierwszej trójki, czyli Stanów Zjednoczonych, Chin i Japonii. Warszawska giełda postanowiła nie podawać się negatywnym emocjom. WIG20, który już we wtorek wykazywał względną siłę, dziś dał prawdziwy pokaz mocy, zwyżkując ponad 2 proc. i zostawiając „rywali” daleko w tyle.

Polska GPW

Początek środowej sesji na warszawskiej giełdzie nie zapowiadał większych emocji. Główne indeksy zachowywały się identycznie, jak wskaźniki we Frankfurcie, Londynie i Paryżu, czyli zaczęły dzień w okolicach wtorkowego zamknięcia. Na zapleczu sytuacja była znacznie bardziej zróżnicowana. Indeks średnich spółek kontynuował wtorkową słabość, zniżkując na otwarciu o 0,3 proc., zaś sWIG80 rósł o 0,3 proc. Niezależność od europejskich kolegów WIG20 ujawnił już przed południem trzymając się na plusie, w czasie gdy indeks we Frankfurcie tracił niemal 0,9 proc. Gdy tylko nastroje na świecie się poprawiły, czyli tuż po południu, wystrzelił o ponad 1 proc., przebijając z łatwością poziom 2500 punktów. Inwestorzy ochoczo kupowali akcje Pekao, PZU i TVN, płacąc za nie prawie 3 proc. więcej niż we wtorek. O 2,5 proc. zwyżkowały walory Lotosu, a o niemal 2 proc. w górę szły papiery Telekomunikacji Polskiej. Im bliżej końca sesji, tym skala wzrostów była coraz większa. Ostatecznie WIG20 zyskał 2,09 proc., WIG wzrósł o 1,65 proc., wskaźnik średnich spółek zwiększył swoją wartość o 0,56 proc., a sWIG80 o 0,82 proc. Obroty wyniosły nieco ponad 1,6 mld zł.

Giełdy zagraniczne

W trakcie wtorkowej sesji na Wall Street byki nie miały wiele do powiedzenia. Indeksy zaczęły od spadków i spadkowo skończyły, tracąc po nieco ponad 1 proc. Niby niewiele, ale kilkudniowy marsz w górę został powstrzymany. Na razie można mówić jedynie o korekcie, ale nastroje na rynkach znów się pogorszyły, wrócił strach o Europę, Chiny, Amerykę, o Japonii nie wspominając. Prawdopodobnie teraz 1100 punktów będzie dla S&P500 poziomem trudnym do pokonania. Chyba że znów inwestorzy zmienią interpretację obecnej sytuacji w globalnej gospodarce. O optymizm w tej kwestii coraz trudniej, ale już na większe kłopoty byki przymykały oko.

Niedźwiedzie na parkietach azjatyckich natomiast nie przymknęły oka. Nikkei spadł aż o 2,2 proc. po tym, jak jen umocnił się ponownie do poziomu najwyższego od ponad 15 lat. Połowa wcześniejszej czterodniowej zwyżki indeksu stopniała w ciągu dwóch dni. I na powrót do niej wcale się nie zanosi. Można przypuszczać, że nawet długo wyczekiwane działania japońskich władz, zmierzające do powstrzymania aprecjacji waluty, na niewiele się tu zdadzą. Na pozostałych giełdach regionu także przeważały spadki, choć ich skala nie była tak duża jak w Tokio. Hang Seng zniżkował o prawie 1,5 proc., indeksy w Szanghaju poszły w dół o 0,1 proc.

Główne giełdy europejskie zaczęły dzień niemal dokładnie na poziomie wtorkowego zamknięcia. Indeksy szybko jednak poszły w dół. W Paryżu wskaźnik jeszcze przed południem tracił 0,5 proc., FTSE spadał o 0,7 proc., a DAX zniżkował 0,9 proc. ledwie ratując się przed spadkiem w okolice 6000 punktów. Byki jednak nie dawały za wygraną i tuż po tym osłabieniu zdołały wynieść wskaźniki lekko nad kreskę. W Niemczech i nie tylko tam, nastroje popsuły kiepskie dane makroekonomiczne. Niespodziewaną poprawę na giełdach po ich publikacji europejscy inwestorzy zawdzięczali dynamicznej zwyżce notowań kontraktów na amerykańskie indeksy, która pojawiła się około południa. Na parkietach naszego regionu sytuacja była dość zróżnicowana. Pomijając warszawski fenomen, liderem był giełda w Moskwie ze zwyżką o 1,2 proc. W Budapeszcie i Sofii notowano niewielkie wzrosty indeksów, w Bukareszcie i Pradze wskaźniki zniżkowały o 0,4-0,7 proc. W ciągu dnia nastroje poprawiały się, ale euforii nie było. Tuż po godzinie 16.00 indeks w Paryżu zyskiwał 0,8 proc. DAX rósł o 0,7 proc., a FTSE o 0,15 proc.

Waluty

Na światowym rynku walutowym sytuacja coraz bardziej interesująca. Po poniedziałkowej sile wspólnej waluty nic nie zostało już we wtorek, gdy kurs euro spadł z 1,291 do 1,268 dolara. Dziś przed południem ta tendencja jeszcze nieco się pogłębiła. Sentyment do dolara w niepewnych czasach jest powszechnie znany i choć w obecnych uwarunkowania może nieco dziwić, nie ma co z nim dyskutować. Jednak dziś nie dolar był bohaterem rynków, lecz jen i frank. Ten pierwszy znów był najmocniejszy od 15 lat, zaś frank po raz drugi w tym miesiącu niemal zrównał się z dolarem. Jego kurs wobec euro pobił natomiast rekord wszechczasów.

Nic więc dziwnego, że na naszym rynku międzybankowym franka można było kupić za 3,09 zł, o trzy grosze drożej niż we wtorek. Nasza waluto traciła także wobec euro, za które trzeba było płacić prawie 3,96 zł. Dolar zdrożał do niemal 3,12 zł. A jeszcze w poniedziałek można było go kupić po 3,03 zł.

Podsumowanie

Nasz parkiet był dziś niekwestionowanym liderem światowych rynków. Co więcej, jego siła utrzymuje się drugi dzień z rzędu, i to przy zwiększonych obrotach. Trudno z tego wyciągać zbyt daleko idące wnioski, ale pokonanie przez indeks największych spółek poziomu 2500 punktów zdecydowanie poprawia obraz rynku i otwiera drogę do dalszego wzrostu. Do szczytu z początku sierpnia brakuje zaledwie 25 punktów i nawet jeśli nie uda się do niego dotrzeć za „jednym zamachem”, to szanse pokonania go są zdecydowanie większ, niż zagrożenie spadkiem poniżej 2450 punktów. Niezależność naszej giełdy, mimo że utrzymała się przez dwa dni, nie jest jednak „niezniszczalna” i może nie przetrwać dłużej bez wsparcia z Wall Street.

Roman Przasnyski

Zobacz także:

Emisja akcji Ibiza Ice Cafe pokryje długi spółki

Pożądane dolary, jeny i złoto

Rentgen NewConnect – Kurs „na południe”

,21,5287,1283986642

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj