Przed południem na rynki napłynęła informacja, że Eurostat skorygował zeszłoroczny deficyt Grecji do 15,4 proc. PKB z wcześniejszych 13,6 proc. PKB, a dług publiczny wzrósł do 126,8 proc. PKB. To jednoznaczny sygnał, że Grecji nie uda się w tym roku obniżyć deficytu do poziomu 7,8 proc. PKB w tym roku. Tamtejsze ministerstwo finansów podało, że deficyt w tym roku spadnie do 9,4 proc. PKB, ale jednocześnie zapewniono, iż konsekwentnie prowadzone są działania, aby w 2014 r. spadł
Przed południem na rynki napłynęła informacja, że Eurostat skorygował zeszłoroczny deficyt Grecji do 15,4 proc. PKB z wcześniejszych 13,6 proc. PKB, a dług publiczny wzrósł do 126,8 proc. PKB. To jednoznaczny sygnał, że Grecji nie uda się w tym roku obniżyć deficytu do poziomu 7,8 proc. PKB w tym roku.
Tamtejsze ministerstwo finansów podało, że deficyt w tym roku spadnie do 9,4 proc. PKB, ale jednocześnie zapewniono, iż konsekwentnie prowadzone są działania, aby w 2014 r. spadł on do unijnego celu, tj. 3 proc. PKB. I wydaje się, że rynek przyjął to za „dobrą monetę”, może dlatego, że w krótkim terminie sytuacja wokół Irlandii, czy też Portugalii jest mniej pewna. W pierwszym przypadku nadal spekuluje się o naciskach na irlandzki rząd w kwestii przyjęcia pomocy finansowej ze strony Unii Europejskiej i MFW. Nie ma się co dziwić Niemcom, iż nie chcą przerabiać „greckiego deja vu” i chcą też w pewnym sensie zabezpieczyć się przed nadmiernymi wahaniami własnych obligacji (dzisiaj bundy były wyprzedawane właśnie ze względu na spadek zaufania do Eurolandu).
Idąc tym tropem można przyjąć, że Niemcy poprzez zgodę na pomoc ze strony Irlandii, chcą sobie wykupić gwarancję, iż Irlandczycy zobowiążą się do przeprowadzenia konkretnych reform bez względu na ewentualne problemy na scenie politycznej (coraz częściej mówi się o ryzyku przedterminowych wyborów). Zobaczymy, czy coś w tym względzie przybliży jutrzejsze spotkanie Eurogrupy, czyli ministrów finansów strefy euro. Najpewniej podjęty zostanie także temat sytuacji w Portugalii – w przyszłym tygodniu tamtejszy parlament powinien zaaprobować przyszłoroczny, dość ambitny budżet. Tyle, że sytuacja na scenie politycznej jest tam napięta.
Poza sytuacją w strefie euro kluczowe dla rozwoju wypadków na globalnym rynku FX są też pojawiające się spekulacje nt. kształtu przyszłej polityki FED. Nie można brać inicjatywy, o której wspomnial „Wall Street Journal” na poważnie (grupa Republikanów i ekonomistów zamierza rozpocząć kampanię, której celem ma być przekonanie Bena Bernanke do zaniechanania programu QE2), gdyż bank centralny z definicji jest niezależną instytucją, a to w jaki sposób szef FED przekonywał do swoich racji w Jacksonville (2 dni po decyzji FOMC), sugeruje raczej iż program będzie kontynuowany. Zresztą w zeszłym tygodniu został ogłoszony wstępny harmonogram, co pokazuje, że insynuacje „WSJ” mają bardziej wymiar polityczny.
Niemniej rynki mają to do tego, że lubią szukać pretekstów i artykuł WSJ przyczynił się do dalszego wzrostu rentowności długoterminowych obligacji, a część analityków potraktowała to jako wytłumaczenie do zwyżki notowań USD. Jeżeli chcielibyśmy to uściślić, to tak naprawdę jedynym sygnałem do tego, aby FED zmniejszył skalę programu QE2 byłyby rzeczywiście lepsze dane z amerykańskiej gospodarki. Tymczasem dzisiaj okazało się, że wprawdzie sprzedaż detaliczna wzrosła w październiku o 1,2 proc. m/m (oczek. 0,7 proc. m/m), a bez samochodów o 0,4 proc. m/m (zgodnie z szacunkami), to już odczyt NY FED Mfg mocno rozczarował – indeks ten obrazujący aktywność sektora wytwórczego w okręgu nowojorskim spadł w listopadzie do -11 pkt. z +15,73 pkt. w październiku.
W kraju kluczowe były dzisiaj dane GUS nt. październikowej inflacji. Okazała się ona nieco niższa od szacunków resortu finansów i wyniosła 2,8 proc. r/r. Ponownie za wzrost odpowiadały głównie zmiany cen żywności. Trudno jednoznacznie określić jak postąpi RPP w końcu miesiąca. Być może więcej na ten temat powiedzą piątkowe dane o dynamice produkcji przemysłowej w październiku. Niewykluczone też, że niestabilna sytuacja w strefie euro może zniechęcić część członków Rady do podejmowania ryzyka zacieśnienia polityki pieniężnej. Chociaż to akurat nie byłoby chyba zbyt rozsądne posunięcie, jeżeli główną obawą rzeczywiście jest ryzyko nadmiernego umocnienia złotego.
EUR/USD: Dopóki nie dojdzie do złamania strefy 1,3570-1,3600 (dolny poziom wyznacza piątkowe minimum), to wciąż bardziej prawdopodobna jest większa korekta w górę (nawet z celem do 1,3800-1,3850 w ciągu 24-36 godzin, a zatem powyżej piątkowych maksimów). Złamanie 1,3570 otworzy drogę do szybkiego testowania okolic 1,35.
Marek Rogalski
DM BOŚ
Zobacz także:
– Wszystkie oczy są zwrócone na debiut GPW
– Wzrostowa sesja na zakończenie tygodnia