Początek nowego tygodnia wypadł dość blado. Po piątkowym rajdzie w końcówce notowań można było oczekiwać, że dziś byki od razu chwycą za portfele i popędzą na zakupy. Pierwsze takty zapowiadały się naprawdę nieźle, bo WIG20 zyskiwał ponad procent i co ważniejsze był minimalnie ponad poziomem 2330 pkt., czyli jeszcze niedawnego istotnego wsparcia z 7 maja. Popyt sprawiał wrażenie gotowego powalczyć o większe plusy, ale osuwające się zachodnie rynki skutecznie mu w tym przeszkodziły.

Początek nowego tygodnia wypadł dość blado. Po piątkowym rajdzie w końcówce notowań można było oczekiwać, że dziś byki od razu chwycą za portfele i popędzą na zakupy. Pierwsze takty zapowiadały się naprawdę nieźle, bo WIG20 zyskiwał ponad procent i co ważniejsze był minimalnie ponad poziomem 2330 pkt., czyli jeszcze niedawnego istotnego wsparcia z 7 maja.

Popyt sprawiał wrażenie gotowego powalczyć o większe plusy, ale osuwające się zachodnie rynki skutecznie mu w tym przeszkodziły. Już po godzinie po porannym optymizmie nie było śladu i WIG20 walczył utrzymanie się ponad okrągłą barierą 2300 pkt. Ta sztuka się udała, ponieważ z każdą chwilą przybywało chętnych na akcje banków i PZU. Nie był to duży popyt, ale przy dzisiejszych ograniczonych obrotach okazał się wystarczający, żeby doprowadzić wyniesienia kursów w branży finansowej na 2 proc. plusy.

Jedyne dzisiejsze informacje makro dotyczyły ilości sprzedanych domów na rynku wtórnym w USA w kwietniu i były lepsze niż zapowiadane prognozy. Były nawet najwyższe od 5 miesięcy. Ten odczyt jest jednak mało istotny z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dla rynków liczy się nie tyle ilość co cena sprzedaży domów, ponieważ spadające ceny to spadające wartości zabezpieczeń i tworzenie nieprzyjemnych sytuacji gdy wartość kredytu przewyższa wartość nieruchomości. Na szczęście mediana ceny zaskoczyła pozytywne i wzrosła o 4 proc.

To niewiele i wciąż blisko poziomów niedawnych minimów, ale przynajmniej sygnalizuje zatrzymanie spadków, a to już dobra informacja dla rynków. Drugim i znacznie ważniejszym powodem nieistotności opublikowanych danych był fakt, że kwiecień to ostatni miesiąc obowiązywania ulg podatkowych dla nabywców domów. Choć ten czynnik stymulujący w niektórych przypadkach będzie jeszcze obowiązywał do końca czerwca to praktycznie można zakładać, że już wygasł, więc prawdziwy obraz tego segmentu rynku poznamy dopiero w danych za maj, czyli publikowanych za miesiąc. Swego rodzaju ciekawostką jest, że kwietniowy wzrost sprzedaży był największy od listopada, a to wtedy przecież miał się zakończyć program rządowej pomocy dla nabywców nieruchomości. Widać kończąca się promocja skłaniała do zakupów. Tym bardziej ciekawe ilu będzie chętnych do kupna w kolejnych miesiącach.

Przybywając w rejonie piątkowego zamknięcia nasz rynek powoli budował wzrosty głównie dzięki bankom. Ostateczny rezultat i zwyżka o 0,7 proc. przy zaledwie 1,2 mld obrotów to jednak słaby wynik. Nie udało się przekroczyć 2330 pkt., kapitały zaangażowane w dzisiejszy wzrost to zaledwie połowa tych z poprzednich sesji, a dodatkowo byki miały dziś po swojej stronie rynek walutowy, gdzie w końcu było spokojnie. Biorąc to wszystko pod uwagę należy w największym stopniu obawiać się zamknięcia poniżej wsparcia. Historia pokazuje, że przebywanie od szczytami skłania do wzrostów, natomiast pod wsparciami do spadków.


Paweł Cymcyk


Zobacz Także:

– Amerykańskie indeksy na lekkich minusach
– Akcje nie były dziś tym, co inwestorzy lubią
– W tempie ospałego leniwca

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj