Indeksy we Frankfurcie i Nowym Jorku znalazły się o krok od sierpniowych szczytów. Ich pokonanie zdecydowanie poprawiłoby obraz rynków i otworzyło drogę do dalszej zwyżki. Cofnięcie się byłoby niedobrym sygnałem dla byków. Poniedziałkowe zatrzymanie trwającej od kilku dni zwyżki należy traktować z jednej strony jako naturalny przystanek. Z drugiej działa bliskość poziomów, które mogą być przeszkodą w kontynuacji marszu w górę. Jeśli zostałyby pokonane, sytuacja stałaby się bardzo ciekawa.

Indeksy we Frankfurcie i Nowym Jorku znalazły się o krok od sierpniowych szczytów. Ich pokonanie zdecydowanie poprawiłoby obraz rynków i otworzyło drogę do dalszej zwyżki. Cofnięcie się byłoby niedobrym sygnałem dla byków.
 
Poniedziałkowe zatrzymanie trwającej od kilku dni zwyżki należy traktować z jednej strony jako naturalny przystanek. Z drugiej działa bliskość poziomów, które mogą być przeszkodą w kontynuacji marszu w górę. Jeśli zostałyby pokonane, sytuacja stałaby się bardzo ciekawa. Można by wówczas mówić o próbie przełamania spadkowej fali, trwającej od początku maja. Indeksowi we Frankfurcie, który zyskał w ciągu ostatnich dni ponad 12 proc., do szczytu z połowy sierpnia brakuje już tylko nieco ponad 2,5 proc. Poprzednio próby powrotu do wzrostów, mające postać 6-8 sesyjnych ruchów, podobnych do obecnego, trzykrotnie kończyły się niepowodzeniem. Może tym razem się uda. Sytuacja techniczna jest korzystna dla byków, ze strony fundamentów wystarczy tylko brak negatywnych bodźców. A przede wszystkim potrzeba uspokojenia nastrojów wokół problemów europejskich.
 
WIG20 jest w gorszej sytuacji niż DAX. Pierwszy opór jest co prawda niedaleko, zaledwie 20 punktów powyżej wtorkowego zamknięcia. Jego pokonanie jednak nie zmieniłoby sytuacji zbyt radykalnie. Można by o tym mówić dopiero po dotarciu do szczytu z ostatniego dnia sierpnia, czyli do 2450 punktów. Trochę daleko. Byki musiałby zdobyć prawie 190 punktów, czyli ponad 8 proc. i jeszcze zachować siłę, by zdobyczy nie stracić. Ich dorobek w obecnej fali wzrostowej sięga 170 punktów, a więc 8,2 proc.
 
Na Wall Street wtorkowa sesja przyniosła niewielkie zmiany. Dow Jones stracił 0,15 proc. a S&P500 wzrósł o symboliczne 0,05 proc. Handel był nieco szarpany. Byki starały się wypchnąć wskaźniki na plus, jednak niedźwiedzie stawiały opór. Z tej przepychanki niewiele wynikło. Ruch ku szczytom z końca sierpnia i połowy września został zatrzymany, a dystans do niego wynosi zaledwie 20 punktów.
 
Rozczarowanie przyniosła Alcoa, której zysk okazał się zdecydowanie wyższy niż przed rokiem, ale o jedną trzecią niższy niż oczekiwano. W handlu posesyjnym kurs akcji spółki zniżkowały o ponad 5 proc. Słowacki parlament odrzucił uchwałę o rozszerzeniu Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej. Głosowanie ma zostać powtórzone jeszcze w tym tygodniu i prawdopodobnie będzie pomyślne, ale każde zamieszanie wokół europejskich problemów powoduje nerwowość. Dziś szef Komisji Europejskiej Manuel Barroso ma przedstawić plan dokapitalizowania europejskich banków oraz inne propozycje zmierzające do wyjścia z kryzysu. Sytuacja na rynkach będzie więc wypadkową tych trzech czynników. 
 
Na giełdach azjatyckich nastroje mieszane. Nikkei na godzinę przed końcem sesji tracił 0,2 proc., za to w Szanghaju indeksy szły w górę po ponad 2,5 proc. Neutralne sygnały płynęły z obserwacji porannych notowań kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy. 

 
 
Roman Przasnyski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj