Od maja firmy starające się o dotację w ramach programu „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw” mogą otrzymać zaliczki na rozwój biznesu, a tym samym – nie muszą się już martwić się o niezbędne do tej pory środki własne. Niestety, to rozwiązanie ma również minusy.Dotacja na rozwój mikroprzedsiębiorstw działających na wsiach i w małych miasteczkach pod względem finansowym jest bardzo atrakcyjna. Małe firmy mogą się bowiem starać, w zależności od liczby

Od maja firmy starające się o dotację w ramach programu „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw” mogą otrzymać zaliczki na rozwój biznesu, a tym samym – nie muszą się już martwić się o niezbędne do tej pory środki własne. Niestety, to rozwiązanie ma również minusy.

Dotacja na rozwój mikroprzedsiębiorstw działających na wsiach i w małych miasteczkach pod względem finansowym jest bardzo atrakcyjna. Małe firmy mogą się bowiem starać, w zależności od liczby pracowników, o dofinansowanie w wysokości od 100 do 300 tys. złotych (w tym roku, po zmianie przepisów na korzyść przedsiębiorców, o maksymalną kwotę mogą wystąpić firmy zatrudniające minimum 3 osoby). Co więcej, ich biznes nie musi być innowacyjny – pieniądze można przeznaczyć m.in. na tradycyjne usługi: przedszkole, restaurację, salę weselną czy usługi budowlane.

Ogromnym minusem był natomiast sposób, w jaki przydzielano dotację – przedsiębiorcy otrzymywali pieniądze tylko na zasadzie refundacji, co oznaczało, że najpierw musieli wydać własne pieniądze. Prawdopodobnie m.in. właśnie tym należy tłumaczyć niewielkie zainteresowanie dotacją w ubiegłym roku – umowy z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa podpisało niespełna 1400 firm, które łącznie otrzymają ponad 192 mln zł (to niewiele, bo pula na 2009 r. wynosiła ponad 1 mld 256 mln zł).

Wprowadzenie zaliczek, o które beneficjenci programu „Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw” mogą występować od 10 maja (do 50% przyznanego wsparcia przyznanego w 2009 i 2010 r. i do 20% dotacji w kolejnych naborach), powinno sprawić, że wiejskie mikrofirmy chętniej sięgną po unijne dotacje. Dzięki zaliczkom nie muszą się bowiem martwić o niezbędny do tej pory udział własny i starać o drogie, komercyjne kredyty.

Jest jednak jedno ale – wypłata zaliczki wiąże się nierozerwalnie z uzyskaniem stosownego zabezpieczenia w postaci gwarancji odpowiadającej 110% kwoty zaliczki. A to oznacza konieczność wystąpienia do wybranych instytucji finansowych z kolejnym grubym plikiem dokumentów. Gwarancja jest bowiem produktem kredytowym, dlatego konieczne jest sprawdzenie zdolności kredytowej starającej się o nią firmy. Do tego kosztuje. W HSBC za wystawienie gwarancji należy zapłacić 0,5% (min. 400 zł) kwoty gwarancji za każdy rozpoczęty trzymiesięczny okres plus 250 zł prowizji przygotowawczej.

Gospodarczy Bank Wielkopolski liczy sobie minimum 2-proc. jako prowizję wstępną i od 0,5% za każdy rozpoczęty kwartał, Bank BPH – odpowiednio 0,2% min. 200 zł i 0,6% min. 200 zł, natomiast BGŻ min. 0,6%, maks. 2% (min. 300 zł) prowizji przygotowawczej i min. 0,6%, min. 200 zł za każdy rozpoczęty 3-miesięczny okres. Poza tym na przyznanie gwarancji trzeba poczekać od kilku dni (HSBC, Bank BPH) do nawet miesiąca (Gospodarczy Bank Wielkopolski). Dlatego przedsiębiorcy, którzy chcieliby otrzymać zaliczki, muszą się pospieszyć.

Termin złożenia wniosków w tej sprawie, dla beneficjentów, którzy mają już podpisane umowy o wsparcie, mija bowiem 8 czerwca (firmy, które przeszły pozytywną weryfikację, ale nie podpisały jeszcze umów, mogą składać wnioski o zaliczki do 30 dni od zawarcia tychże umów).


Agata Szymborska-Sutton

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj