Wniosek, który nasuwa się po dzisiejszej sesji, to pytanie o takie wartości odczytów makroekonomicznych z USA, które stałyby się polem do dyskusji o perspektywach dla polityki prowadzonej przez FED. Na razie Ben Bernanke powtarza mantrę o braku ryzyka nadmiernej inflacji i konieczności stymulowania gospodarki, a inwestorzy w nią wierzą. Bardzo łatwo jednak wpaść w tak zwaną rutynę, nie dostrzec pewnych faktów, a także zapomnieć o nieśmiertelnym mechanizmie rynków finansowych, czyli

Wniosek, który nasuwa się po dzisiejszej sesji, to pytanie o takie wartości odczytów makroekonomicznych z USA, które stałyby się polem do dyskusji o perspektywach dla polityki prowadzonej przez FED. Na razie Ben Bernanke powtarza mantrę o braku ryzyka nadmiernej inflacji i konieczności stymulowania gospodarki, a inwestorzy w nią wierzą.

Bardzo łatwo jednak wpaść w tak zwaną rutynę, nie dostrzec pewnych faktów, a także zapomnieć o nieśmiertelnym mechanizmie rynków finansowych, czyli dyskontowaniu przyszłości. Opublikowane dzisiaj dane Departamentu Pracy USA były dość dobre. Stopa bezrobocia spadła w lutym po raz trzeci z rzędu – tym razem do 8,9 proc., a liczba etatów w sektorze pozarolniczym wzrosła o 192 tys. (dane za styczeń zrewidowano w górę z 36 tys. do 63 tys.), a w sektorze prywatnym o 222 tys.

Być może lepiej by było, gdyby odczyt był bliżej 300 tys., ale chyba bardziej chodzi o tutaj o szanse na stałą tendencję w przyszłości, niż jednorazowe wyskoki w górę. Tym samym dzisiejszy odczyt w połączeniu z ostatnimi publikacjami indeksów ISM, czy też nastrojów konsumenckich, powinien nastrajać pozytywnie w relacji do dolara. Tego dzisiaj za bardzo nie było widać – po krótkiej zwyżce w dół poszedł nawet kurs USD/JPY, który zazwyczaj jest najbardziej czuły na te kwestie. W przypadku EUR/USD wpierw rynek poszedł do 1,40, później spadł w okolice 1,3950, gdzie pojawiły się mocny popyt na euro – być może ze strony tych, którzy chcieli doważyć udział euro we własnych portfelach.

Stało się tak po tym, jak wczoraj szef ECB nieoczekiwanie zburzył dotychczasową koncepcję, co do terminu najbliższej podwyżki stóp procentowych. O tym, że może być to kwiecień, wspomnieli dzisiaj także inni przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego. W efekcie notowania EUR/USD ponownie powróciły w okolice 1,40. Po wczorajszym osłabieniu dzisiaj straty odrabiał szwajcarski frank – to wynik słów wiceprezesa SNB, który przyznał, że niskie stopy procentowe nie pozostaną nimi na zawsze, a także wzrostu niepewności w Afryce i na Bliskim Wschodzie. W efekcie kurs EUR/CHF wracał w okolice 1,29, a USD/CHF spadł poniżej 0,9250.

Na lepsze dane z USA złoty dzisiaj nadmiernie nie zareagował. Po południu euro było warte 3,9860 zł, dolar 2,85 zł, a frank 3,0820 zł. Nasza waluta pozostanie pod wpływem zagranicy, gdyż poniedziałkowa publikacja szczegółów projekcji inflacyjnej NBP nie będzie mieć większego znaczenia.

EUR/USD: Szansa na ruch powrotny do 1,3860 nie została dzisiaj wykorzystana. Nie oznacza to jednak, że taki scenariusz nie jest możliwy w pierwszej połowie tygodnia. Zwłaszcza, jeżeli rynek nie zdoła dzisiaj złamać strefy oporu 1,4000-1,4030. W perspektywie całego przyszłego tygodnia możliwe będzie jednak testowanie okolic 1,41, które są zasięgiem z formacji „2B” z przełomu listopad 2010 r.-styczeń 2011 r.

Marek Rogalski

DM BOŚ (BOSSA FX)

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj