Weekendowe decyzje ministrów finansów państw Unii Europejskiej o uruchomieniu Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego o wartości 500 mld euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który postanowił „dorzucić” do tego 250 mld euro, spowodowały euforię na rynkach finansowych. Przejście od paniki do radości odbyło się bardzo „płynnie”, a skala zmian cen w tym czasie pokazuje, jak wielkie emocje rządziły rynkami w ostatnich dniach.

Weekendowe decyzje ministrów finansów państw Unii Europejskiej o uruchomieniu Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego o wartości 500 mld euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który postanowił „dorzucić” do tego 250 mld euro, spowodowały euforię na rynkach finansowych. Przejście od paniki do radości odbyło się bardzo „płynnie”, a skala zmian cen w tym czasie pokazuje, jak wielkie emocje rządziły rynkami w ostatnich dniach.

Teraz najważniejsze jest pytanie, co będzie działo się w najbliższej przyszłości. Bo przecież do rozwiązania problemów jeszcze bardzo daleko.

Polska GPW

Inwestorzy w Warszawie w poniedziałek już od rana przystąpili do „korygowania” swych wcześniejszych decyzji, w wyniku których główne indeksy w ciągu ostatnich dni zniżkowały po 8 proc. Na otwarciu WIG20 zyskiwał 3,3 proc., wskaźnik szerokiego rynku rósł o 2,6 proc., a mWIG40 szedł w górę o 1,5 proc. w indeks najmniejszych firm o 0,8 proc. W tej fazie sesji po około 5 proc. zwyżkowały akcje największych banków oraz walory KGHM. Doskonałe nastroje w ciągu dnia jeszcze bardziej się poprawiły, głównie pod wpływem tego, co działo się na parkietach europejskich. Przy przekraczających 9 proc. zwyżkach, wzrosty naszych indeksów o 4-4,8 proc. i tak wyglądały dość skromnie. Po osiągnięciu tego poziomu handel toczył się dość spokojnie przy niewielkich zmianach wartości indeksów. Dopiero spore wzrosty na początku notowań na Wall Street spowodowały niewielką zwyżkę notowań na naszym parkiecie pod koniec sesji. Ostatecznie WIG20 zyskał 5,19 proc, WIG wzrósł o 4,69 proc., wskaźnik średnich spółek zwiększył swoją wartość o 3,7 proc., a sWIG80 o 3,56 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły niecałe 1,4 mld zł.

Giełdy zagraniczne

W piątek na Wall Street niedźwiedzie nadal jeszcze pomrukiwały, ale potencjał spadku w obecnej, panicznej fazie rynku wydaje się bliski wyczerpania. Nadchodzi czas na kontrę byków. Dow Jones spadł już „tylko” o 1,3 proc., a S&P500 o 1,5 proc. Ciekawe, co z tego wyniknie, bo nowej fali hossy raczej spodziewać się nie należy. Europejski pożar został przytłumiony, jednak do rozwiązania problemów droga jest jeszcze bardzo daleka. Trzeba też przyznać, że dotychczasowa korekta, choć dynamiczna i „dramatyczna”, wielkiej krzywdy indeksom nie zrobiła, bo S&P500 w jej trakcie stracił niecałe 9 proc. Najbardziej ucierpiało „morale” byków, ale rynki kapitałowe nie raz już dały dowód, że od paniki do euforii są w stanie przejść błyskawicznie.

Odreagowanie silnych spadków rozpoczęło się dziś od rynków azjatyckich. Jeśli nie liczyć parkietów „peryferyjnych”, takich jak Dżakarta, gdzie indeks skoczył o prawie 4 proc., mocniejszy, niemal 3 proc. wzrost zanotowano jedynie w Bombaju. Nikkei zwyżkował już o niezbyt euforyczne 1,6 proc., a Chiny poszły „swoją drogą”. Shanghai B-Share spadł o symboliczne 0,01 proc., zaś Shanghai Composite podskoczył o zaledwie 0,4 proc.

Notowania na parkietach europejskich zaczęły się od mocnego akcentu, szybko przechodząc do euforii. Paryski CAC40 rósł na otwarciu o 2,5 proc., w ciągu godziny zwiększając skalę wzrostu do prawie 8 proc. Nieco bardziej „rozważnie” zachowywały się DAX i FTSE, które marsz w górę zaczęły 2,8 proc. nad piątkowym zamknięciem, a przed południem zdołały dotrzeć do 4 proc. Największą radość przejawiali inwestorzy w Atenach, gdzie wskaźnik zwyżkował o ponad 9 proc. i Madrycie, gdzie zwyżka przekroczyła 10 proc. Jednak biorąc pod uwagę wcześniejszy spadek w ciągu miesiąca o 23 proc., ten ostatni ma jeszcze sporo do odrobienia. Spośród giełd naszego regionu, prym we wzrostach wiodły Budapeszt, zyskujący 9 proc. i Bukareszt, gdzie indeks rósł o 8 proc. Około południa skala wzrostów jeszcze nieco się zwiększyła. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 zyskiwał prawie 9 proc., DAX i FTSE o niemal 5 proc.

Waluty

Wspólna waluta podnosiła się z kolan już piątek, kończąc dzień na poziomie prawie 1,275 dolara, o 2,5 centa wyższym niż w czasie czwartkowego dołka. Dziś przed południem odrabianie strat było kontynuowane ze sporą dynamiką. Kurs euro dotarł do 1,3 dolara. Tu jednak zaczęły się problemy z kontynuacją zwyżki. Jeśli dobre nastroje się utrzymają, można spodziewać się, że wspólna waluta „zakotwiczy” w okolicach tego poziomu na dłużej. Ale bardziej zdecydowanej poprawy trudno się spodziewać. Nadal prawdopodobne są spore wahania. Na naszym rynku trwa powrót do „normalności”.

Jeszcze w piątek na rynku międzybankowym dolara wyceniano na 3,34 zł, dziś przed południem „zielony” był już o 30 groszy tańszy. Oznacza to umocnienie się złotego o 9 proc. i o ponad 6 proc. od piątkowego zamknięcia. Te zmiany pokazują skalę emocji, panujących na rynku w ostatnich dniach. Bo przecież w „fundamentach” naszej gospodarki i stanie finansów w tym czasie zbyt wiele się nie zmieniło. O prawie 25 groszy staniało od piątku euro, którego kurs w poniedziałkowe przedpołudnie spadł poniżej 4 zł. Za franka trzeba było dziś płacić 2,8 zł, o 19 groszy, czyli ponad 6 proc. mniej niż w piątek.

Podsumowanie

Dziś na warszawskim parkiecie mieliśmy spore wzrosty, choć o wielkiej euforii raczej trudno było mówić. Oczywiście w porównaniu z tym, co działo się Madrycie, Atenach, Budapeszcie, Bukareszcie, czy nawet w Paryżu. Pesymiści stwierdzą pewnie, że to oznaka słabości naszego rynku. Można też powiedzieć, że bliżej nam było dziś do bardziej dojrzałych giełd, jak ta we Frankfurcie, czy Londynie. W każdym razie zbyt gwałtowne popadanie z jednej skrajności w drugą do przejawów siły rynku raczej nie należy. O tym, w jakim stanie giełdy rzeczywiście się znajdują, będziemy mogli się przekonać, gdy emocje nieco opadną.

Roman Przasnyski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj