Wall Street ma za sobą imponującą serię pięciu zwyżek z kolei o łącznej wartości 5,6 proc. (S&P). I choć wygląda to tak, jakby Amerykanie chcieli przekonać resztę świata o istnieniu świąt Bożego Narodzenia w lipcu, to wychodzi im to bardzo dobrze. S&P wrócił do poziomu 1340 pkt nie widzianego równo od miesiąca zyskując 6,3 proc. od dołka zanotowanego w połowie czerwca. O ile na początku minionego tygodnia można było twierdzić, że Wall Street dyskontuje sukces negocjacji w greckim

Wall Street ma za sobą imponującą serię pięciu zwyżek z kolei o łącznej wartości 5,6 proc. (S&P). I choć wygląda to tak, jakby Amerykanie chcieli przekonać resztę świata o istnieniu świąt Bożego Narodzenia w lipcu, to wychodzi im to bardzo dobrze.

S&P wrócił do poziomu 1340 pkt nie widzianego równo od miesiąca zyskując 6,3 proc. od dołka zanotowanego w połowie czerwca. O ile na początku minionego tygodnia można było twierdzić, że Wall Street dyskontuje sukces negocjacji w greckim parlamencie, to od piątku dochodzą do tego również dane gospodarcze. Wskaźnik ISM sektora przemysłu wzrósł w USA do 55,3 proc. zamiast oczekiwanego spadku do 52 proc., co ożywiło nadzieję na poprawę kondycji gospodarczej w II półroczu.
Również inwestorzy w Azji ucieszyli się ze wzrostu wskaźnika wyprzedzającego, za jaki może uchodzić ISM (w Europie PMI), ignorując nawet słabsze dane z własnego podwórka. PMI sektora usług w Chinach spadł w czerwcu do 57 z 61,9 pkt w maju,  co zapowiada spowolnienie w handlu detalicznym. Analitycy mówią też o spadku cen mieszkań i prognozują wzrost inflacji nawet do 6,5 proc. (za czerwiec). Mimo to indeksy w Szanghaju i Hong Kongu rosły dziś rano o 1,7 proc. na godzinę przed końcem handlu. 0,9 proc. zyskał Kospi, a Nikkei 1 proc., ponieważ proeksportowe gospodarki Korei i Japonii z radością witają każdą informację o poprawie perspektyw swoich głównych partnerów gospodarczych. Obydwa indeksy znalazły się na najwyższych poziomach od dwóch miesięcy.

W Europie oczekiwany jest wzrostowy początek dnia w reakcji na przedłużenie dobrych nastrojów w Stanach, a jeśli inwestorzy faktycznie przestaną pilnować spraw greckich, a zaczną większą uwagę przywiązywać do napływających danych, to ten tydzień może dostarczyć wiele zwrotów akcji. Już we wtorek poznamy PMI sektora usług w Europie, w środę dynamikę zamówień w niemieckim przemyśle. W czwartek nastroje mogą się ochłodzić za sprawą oczekiwanej podwyżki stóp procentowych w strefie euro, zaś koniec tygodnia przyniesie dane z amerykańskiego rynku pracy.

Jak na tym tle wypadnie GPW? Cztery dni deszczu nie mogą przynieść poprawy nastrojów. Warszawski parkiet pozostaje słaby na tle Europy i nie dzieje się tak bez przyczyny. Nadzieje na odbudowę koniunktury gospodarczej w krajach rozwiniętych każą szukać tam szans na zarobek, miast na GPW, która praktycznie nie ucierpiała w wyniku wiosennej korekty bolesnej dla większości rynków. Oczywiście im dłużej utrzymują się zwyżki w USA tym większe są szanse na to, że optymizmem uda się zarazić także naszych inwestorów, ale póki co zdają się oni oczekiwać korekty spadkowej na Wall Street, która faktycznie po świetnej serii należy się rynkowi. Początek notowań powinien przynieść zwyżkę w Warszawie, ale do umocnienia nastrojów potrzebny byłby wzrost WIG20 powyżej szczytu z czwartku (2830 pkt). Myślenie o pobiciu oporu na 2850 pkt na dzisiejszej sesji, to jak myślenie o podbiciu kosmosu. Warto zwrócić uwagę na skalę transakcji, układ obrotów na ostatnich sesjach wyraźnie wskazuje na silniejszą pozycję podaży.

Emil Szweda

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj