Wall Street zatrzymała piątkową przecenę i zdołała podnieść indeksy w pobliże czwartkowego zamknięcia. To bodaj jedyny pozytywny czynnik przed poniedziałkowymi notowaniami w Europie. Niejednoznaczne dane z rynku pracy i stonowane wypowiedzi Bena Bernanke na temat jego ożywienia w ciągu najbliższych pięciu lat (tej retoryce nie należy się dziwić – szef Fed musi stale dostarczać usprawiedliwienia dla drugiej tury ilościowego luzowania polityki pieniężnej) zaszkodziły europejskim

Wall Street zatrzymała piątkową przecenę i zdołała podnieść indeksy w pobliże czwartkowego zamknięcia. To bodaj jedyny pozytywny czynnik przed poniedziałkowymi notowaniami w Europie.

Niejednoznaczne dane z rynku pracy i stonowane wypowiedzi Bena Bernanke na temat jego ożywienia w ciągu najbliższych pięciu lat (tej retoryce nie należy się dziwić – szef Fed musi stale dostarczać usprawiedliwienia dla drugiej tury ilościowego luzowania polityki pieniężnej) zaszkodziły europejskim rynkom akcji w piątek, WIG20 stracił 0,9 proc. Ale fakt, że po zamknięciu notowań w Europie inwestorzy przy Wall Street wzięli się do kupowania akcji może dziś sprzyjać odrobieniu części piątkowych strat na Starym Kontynencie.

Układ pozostałych czynników nie jest już tak sprzyjający, zwłaszcza dla GPW. Warto odnotować, że odbicie w USA w piątek wieczorem naszego czasu ominęło akcje banków, a sektor ten dominuje w WIG20. Bez wzrostu banków, odbicie indeksu może być poważnie utrudnione. Na rynkach azjatyckich obserwowaliśmy dziś spadki, indeks giełdy w Dżakarcie zapikował nawet o 4 proc. Koreański Kospi stracił 0,3 proc. na wieść o najwyższej od dwóch lat inflacji producentów. Inwestorzy obawiają się, że inflacja może wymknąć się spod kontroli banków centralnych na świecie, z których spora część nadal przecież forsuje politykę niskich stóp procentowych.

Kalendarium makroekonomiczne nie zawiera co prawda istotnych publikacji aż do czwartku (posiedzenie ECB, w piątek dane o sprzedaży detalicznej w USA), ale chwilowo rynek przykłada nie mniejszą wagę do kalendarium aukcji obligacji w Europie. W tym tygodniu papiery będzie oferować Portugalia (w środę) oraz Hiszpania i Włochy. Moment nie jest najlepszy, bo w minionym tygodniu rentowności obligacji tych krajów mocno skoczyły. W przypadku Portugalii do 7,19 proc. za obligacje 10-letnie.

Dla porównania bank spółdzielczy z Ciechanowa płaci 7,14 proc. za odsetek od obligacji 10-letnich, które notowane są na Catalyst (oprocentowanie zależne od stopy WIBOR6M). Według Der Spigiel Niemcy i Francja naciskają już na Portugalię, aby przyjęła pomoc finansową, zanim rynki finansowe podyktują jeszcze trudniejsze warunki finansowania długu Lizbonie. W przypadku papierów Hiszpanii rentowność 10-latek wzrosła do 5,54 proc., także osiągając niebezpieczny poziom dla kraju pogrążonego w recesji i 20-proc. stopie bezrobocia.

Nastroje przed rozpoczęciem tygodnia nie mogą być więc najlepsze. U nas dochodzi dodatkowy czynnik stresu w postaci zmiany składek do OFE. Reakcja rynku, który winien być przecież przygotowany na propozycję zmiany składek wydaje się przesadna i spóźniona. Zapewne wielu inwestorów zastanawia się już jakie są szanse na to, że ZUS – potężna instytucja, która nigdy nie słynęła z prędkości działania – faktycznie zdoła do 1 kwietnia przygotować system informatyczny do nowych reguł, które przecież nie tylko nie opuściły jeszcze parlamentu, ale nawet do niego nie trafiły.

Czas na ogłoszenie przetargu, jego wykonanie – wszystko to sprawia, że data 1 kwietnia jako wejście w życie zmian w OFE wydaje się nieprawdopodobna. Kiedy inwestorzy dojdą do tego przekonania, rynek może pozwolić sobie na małe odbicie. Małe, bo wcześniej czy później zmiany w życie jednak wejdą, a OFE zmniejszą zakupy akcji. Na dziś nie wygląda na to, by w ich miejsce pojawili się nowi inwestorzy.

 


Emil Szweda

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj