Wtorkowa sesja w USA rozpoczęła się na wyraźnym minusie – w okolicach poziomu 1186 pkt (-1.4%). Impulsem dla niedźwiedzi okazała się domniemana gotowość Hiszpanii do zaciągnięcia pożyczki w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, co oczywiście pociągnęło za sobą obawy o wystąpienie efektu zarazy (zadłużeniem) w peryferyjnych krajach strefy euro a w konsekwencji wzrost awersji do ryzyka.

Wtorkowa sesja w USA rozpoczęła się na wyraźnym minusie – w okolicach poziomu 1186 pkt (-1.4%). Impulsem dla niedźwiedzi okazała się domniemana gotowość Hiszpanii do zaciągnięcia pożyczki w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, co oczywiście pociągnęło za sobą obawy o wystąpienie efektu zarazy (zadłużeniem) w peryferyjnych krajach strefy euro a w konsekwencji wzrost awersji do ryzyka.

Premier Hiszpanii od razu zaprzeczył tym doniesieniom. Po wyraźnym początkowym spadku (po ok 1.5h) do końca dnia wszystkie główne amerykańskie indeksy zmierzały do zakończenia handlu trendem bocznym by zakończyć sesję na poziomach z końca marca. S&P 500 osiadł na poziomie 1173 pkt (-2.38%) a pozostałe dwa najważniejsze indeksy giełdowe też znacznie straciły na wartości: DJIA (-2.02%) i Nasdaq (-2.98%).

Początek handlu mógł zapowiadać się całkiem obiecująco, gdyż inwestorzy chwilę po dzwonku mieli okazję zapoznać się z zachęcającymi odczytami twardych danych makroekonomicznych. Zamówienia na dobra przemysłowe w marcu wykazały identyczną dynamikę jak miesiąc wcześniej (rewizja z 0.6% do 1.3% m/m), jednak przewyższyło to znacznie konsensus rynkowy, zakładający miesięczny przyrost na poziomie 0.3%. Dobry odczyt to przede wszystkim pokłosie odnawiania zapasów przez przedsiębiorstwa oczekujące trwałego ożywienia w tej sekcji gospodarki. Ujemnym znakiem charakteryzowały się zamówienia na dobra trwałe, jednak ich ubytek i tak okazał się mniejszy niż zakładali analitycy rynkowi (-0.6% vs 1.3%). Także zamówienia na dobra bez środków transportu znacznie przekroczyły oczekiwania (3.5% vs 2.8%).

Rynek nieruchomości (indeks podpisanych umów kupna domów) także pozytywnie zaskoczył inwestorów odnotowując w marcu wzrost zawartych umów w wysokości 5.3% wobec prognozowanych 3.3%, co wiąże się w oczywisty sposób z kończącym się okresem stymulowania fiskalnego rynku nieruchomości za pomocą kredytu podatkowego. W odniesieniu do marca ub.r. przyrost osiągnął poziom 21%. Również publikacje wyników kwartalnych mogły raczej pokrzepić graczy a nie wprowadzać w ich panikę.

Począwszy od giganta farmaceutycznego Pfizer (+2.1%), który odnotował w pierwszym kwartale b.r. znaczny skok przychodów (+54% r/r), do czego przyczyniło się głównie przejęcie Wyeth w październiku 2009, jednak koszty z tym związane negatywnie odbiły się na wyniku netto (-26%). Zysk na akcję wzrósł w ujęciu kwartalnym z 54 do 60 centów (+33%) wobec oczekiwań rynkowych na poziomie 53 centów. Prognozowany zysk za cały 2010 r. pozostał taki sam, mimo że z uwagi na reformę zdrowotną firma oczekuje zmniejszenia dochodów.

Kolejny gigant z branży, czyli Merck (+1.5%), także pobił oczekiwania analityków (75 centy) i ogłosił, że zysk na akcję wyniósł 83 centy, wobec 74 przed rokiem. Mógł się pochwalić także dwucyfrowym przyrostem sprzedaży, jednak warto zaznaczyć wysokie koszty, jakie poniesiono przy zakupie firmy Schering-Plough. Integracja jednostek okazała się jednak sukcesem. Podobnie jak w poprzednim przypadku prognoza na bieżący rok została podtrzymana, a efekt reformy również powinien działać w podobnym kierunku.

Oprócz dwóch wyżej wymienionych spółek spośród indeksu DJIA jeszcze tylko Walmart mógł pochwalić się dziś na koniec handlu zielonym kolorem (+0.5%). Największe spadki dotknęły Caterpillar (-4.6%) i Alcoa (-4.3%). Wobec przebiegu dzisiejszej sesji warto wspomnieć o wzroście „indeksu strachu” VIX (+18.1%), który może być miarą awersji do ryzyka, a ostatnio notuje najwyższe poziomy od lutego b.r., kiedy kwestia zadłużenia południa strefy euro poczęła być realnym zmartwieniem inwestorów.


Piotr Zygmunt

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj