Po spadku o 2,5 proc. na otwarciu WIG20 zdołał ograniczyć stratę o 50 pkt w najwyższym punkcie sesji. Siła odreagowania nie była więc duża, a końcowy fixing wymazał ją zupełnie. Wyraźnie wzrosła skala obrotów, które były dziś najwyższe od połowy marca, a nie licząc sesji, na których wygasały kontrakty terminowe – najwyższe od pół roku. Znalazła się więc spora grupa inwestorów liczących na uspokojenie i poprawę sytuacji w najbliższym czasie, która obecne ceny akcji wykorzystała do napełnienia portfeli, ale równie silna grupa wykorzystała także to zainteresowanie akcjami do ich sprzedaży, mimo niższych cen.
Po spadku o 2,5 proc. na otwarciu WIG20 zdołał ograniczyć stratę o 50 pkt w najwyższym punkcie sesji. Siła odreagowania nie była więc duża, a końcowy fixing wymazał ją zupełnie.
Wyraźnie wzrosła skala obrotów, które były dziś najwyższe od połowy marca, a nie licząc sesji, na których wygasały kontrakty terminowe – najwyższe od pół roku. Znalazła się więc spora grupa inwestorów liczących na uspokojenie i poprawę sytuacji w najbliższym czasie, która obecne ceny akcji wykorzystała do napełnienia portfeli, ale równie silna grupa wykorzystała także to zainteresowanie akcjami do ich sprzedaży, mimo niższych cen. Jeśli po sile odreagowania mamy mierzyć kondycję rynku akcji, to po piątkowej sesji nie budzi ona zbyt wielkiego zaufania. Odreagowanie ograniczyło się do 20-30 punktów, a na końcowym fixingu skurczyło się do zera.
We Francji ogłoszono program oszczędnościowy polegający na zamrożeniu płac na najbliższe trzy lata i uszczelnieniu systemu podatkowego, co spotkało się z oporem opozycji parlamentarnej. CAC40 spadł dziś o 2 proc. i był jednym ze słabszych indeksów europejskich.
Co ważne – dane z amerykańskiego rynku pracy, które wskazały na wzrost liczby etatów o 290 tys. (oczekiwano 200 tys.) zostały przyjęte chłodno, można wręcz powiedzieć, że nie zwrócono na nie większej uwagi (choć zwykle ta właśnie publikacja elektryzowała rynki). Także i z tego zachowania inwestorów (odnotujmy, że Wall Street nie kontynuowała dziś przeceny na początku handlu) można wnioskować, że zupełnie inne liczby zaprzątają ich uwagę. Jakie? Wieczorem w Brukseli spotkają się liderzy unijni, trwa telekonferencja członków G7. Weekend to dobra okazja do uspokojenia nastrojów, ale trudno na tak wątłej podstawie budować strategie inwestycyjne.
Więcej do myślenia daje obserwowany wzrost stawek ubezpieczeń (CDSów) przed bankructwem europejskich banków. Indeks obliczony dla 25 największych banków i ubezpieczycieli europejskich wzrósł o 40 punktów do 223 punktów, to jest do najwyższego poziomu w historii. Tym samym inwestorzy oceniają ryzyko realizacji czarnego scenariusza wyżej niż po upadku Lehman Bros. i wyżej niż w szczycie bankowej paniki (poprzedni rekord CDSów dla branży zanotowano 9 marca 2009 roku).
W kontekście ostatnich wydarzeń zupełnie inne są już oczekiwania dotyczące debiutu PZU, który miał ożywić handel na GPW. Zapewne handel będzie ożywiony, ale chyba w innym sensie niż życzono sobie tego jeszcze kilka tygodni temu.
Złoty odrabiał dziś straty, ale na koniec dnia niewiele udało się ocalić. W porównaniu do wczorajszego zamknięcia dolar podrożał bowiem o 1,3 proc. (3,31 PLN), euro o 0,4 proc. (4,174 PLN), a frank 0,7 proc. (2,97 PLN). Amplituda wahań całej trójki sięgała dziś 10-12 groszy. Wyprzedanie złotego jest już potworne, ale tak wysokie odczyty RSI dawał także we wrześniu 2008 roku, kiedy – jak pamiętamy – osłabienie złotego dopiero nabierało tempa. Z pewnością jednak złoty zasługuje na schłodzenie i choć kilkugroszową korektę spadkową. Euro w relacji do dolara zanotowało nieudaną próbę odbicia i po południu znajduje się dokładnie tam gdzie wczoraj wieczorem – jest warte 1,263 USD.
Złoto nadal kręci się w okolicach 1200 USD za uncję, tuż poniżej rekordu z grudnia. Notowania ropy spadły już do 75 dolarów (najniższej ceny od trzech miesięcy), tracąc tylko w tym tygodniu prawie 13 proc. Miedź potaniała o 1 proc.
Emil Szweda