Dzisiejsza sesja w USA miała wszelkie znamiona Armageddonu. Sesja rozpoczęła się na minimalnym minusie na S&P500. W ciągu godziny udało się kilka razy wyjść w zielone rejony, jednak później było już tylko stopniowe opadanie. Na dwie godziny przed końcem sesji S&P500 tracił już 2% i przyznam, że na wykresie z całej dzisiejszej sesji ten ruch w dół wyglądał naprawdę bardzo skromnie. Bowiem to co rozpoczęło się po godzinie 20 czasu polskiego to było prawdziwe załamanie rynku.

Dzisiejsza sesja w USA miała wszelkie znamiona Armageddonu. Sesja rozpoczęła się na minimalnym minusie na S&P500. W ciągu godziny udało się kilka razy wyjść w zielone rejony, jednak później było już tylko stopniowe opadanie.

Na dwie godziny przed końcem sesji S&P500 tracił już 2% i przyznam, że na wykresie z całej dzisiejszej sesji ten ruch w dół wyglądał naprawdę bardzo skromnie. Bowiem to co rozpoczęło się po godzinie 20 czasu polskiego to było prawdziwe załamanie rynku. W ciągu pół godziny indeks spadł do poziomu 1065 pkt, a dzienna strata wynosiła… 8.7%! Na Dow Jones było to ponad 9%. Powód? W trakcie sesji powoływano się na plotkę, która pojawiła się na Wall Street, że w Europie zamknięto dziś wcześniej handel na rynku obligacji z powodu braku płynności.

Co mniej więcej oznaczałoby, że banki przestały pożyczać. Sytuacja znana z września 2008 roku. Ile w tej plotce prawdy to się dopiero wyjaśni. Pod koniec sesji podano jednak, że powodem tak gwałtownej przeceny był… błąd tradera, który zamiast wcisnąć „m”, czyli milion, wcisnął „b”, czyli amerykański bilion, a polski miliard, na transakcji dotyczącej prawdopodobnie spółki z DJIA Procter & Gamble. Spółka ta momentalnie spadła o 27% (!) pod kreskę, a dzień zakończyła stratą „zaledwie” o 2.3%. Spadki na szerokim rynku zintensyfikowała później realizacja stop lossów. Jednak tak szybko jak rynek spadał, tak szybko później odrabiał straty. W ciągu kilkunastu minut straty zredukowano o połowę, a ostatecznie S&P500 zakończył dzień spadkiem o 3.24% (1128 pkt). Dow Jones stracił 3.2%, a Nasdaq 3.44%.

Dziś dane makro nie miały żadnego znaczenia, ale należy mi oczywiście o nich wspomnieć. Sieci detaliczne raportowały kwietniowe wyniki sprzedaży. Sprzedaż w większości spółek okazała się gorsza od prognoz analityków. Po bardzo mocnym marcu, gdy sprzedaż była wsparta zarówno poprzez efekt zdecydowanej poprawy pogody w stosunku do lutego, jak i w związku ze Świętami, oczekiwano w kwietniu słabszych wyników. To w połączeniu z niższą sprzedażą samochodów zapowiada ujemną miesięczną dynamikę w rządowym raporcie o sprzedaży detalicznej, po 6 miesiącach wzrostów. Jednakże, by lepiej ocenić trend sprzedaży trzeba będzie wziąć razem dane marcowe i kwietniowe. Spółki detaliczne, jak i cały rynek, traciły dziś: Costco (-3.9%), JC Penney (-1.9%), Target (-1.9%). Lepsze wyniki podał Gap, ale to on najwięcej spadł (-7.2%) oraz Macys (-3.4%).

Nowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych spadły do 444 tys. z 451 tys. Wynik ten był zgodny z prognozami (443 tys.), ale i tak nadal jest wysoki, a tempo poprawy jest nadal bardzo wolne. Średnia 4-tygodniowa spadła o 5 tys. do 458.5 tys. Dla inwestorów najważniejszy raport z rynku pracy będzie jutro. Oczekuje się wzrostu zatrudnienia w kwietniu o 200 tys. z czego przynajmniej 100 tys. ma być tymczasowym zatrudnieniem związanym ze spisem ludności.

Wydajność pracy w I kwartale według danych wstępnych wzrosła o 3.6% k/k, więcej niż oczekiwane 2.7%. W IV kwartale wydajność rosła w tempie 6.3% k/k. Najwięcej z DJIA stracił dziś Bank of America (-7.1%), Hewlett – Packard (-5.1%) oraz JP Morgan (-4.3%). W indeksie DJIA nie było spółki, która traciła by mniej niż 1.5%.


Tomasz Smolarek

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj