Po tym jak wczoraj po południu okazało się, że obecny przewodniczący Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego, Vassiolios Skouris, nie jest już na liście kandydatów na nowego premiera Grecji, na której nieoczekiwanie pojawił się przewodniczący greckiego parlamentu, socjalista i wieloletni przyjaciel premiera Papandreu, Philippos Petalnikos, tamtejsi politycy zdaje się, że powrócili do punktu wyjścia.

Po tym jak wczoraj po południu okazało się, że obecny przewodniczący Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego, Vassiolios Skouris, nie jest już na liście kandydatów na nowego premiera Grecji, na której nieoczekiwanie pojawił się przewodniczący greckiego parlamentu, socjalista i wieloletni przyjaciel premiera Papandreu, Philippos Petalnikos, tamtejsi politycy zdaje się, że powrócili do punktu wyjścia.

Pomysł z Petalnikosem nie mógł się udać, gdyż jest to chyba jeden z najmniej wyrazistych greckich polityków, a przecież obecnie Grecy powinny walczyć o odbudowę mocno nadszarpniętego w ostatnich dniach zaufania. Tym samym na giełdę nazwisk ponownie powrócił Lucas Papademos, były szef banku Grecji i wiceprezes Europejskiego Banku Centralnego, który wczoraj wieczorem przeprowadził długie rozmowy z szefami PASOK i Nowej Demokracji, dwóch kluczowych partii w greckim parlamencie. Nieoficjalnie mówi się, że Papademos dość poważnie podchodzi do objęcia teki premiera i tym samym żąda od polityków wyraźnych i konkretnych deklaracji wsparcia w kwestii reform. Nie wyklucza też możliwości, w której uzyskałby ich wsparcie także po zaplanowanych na luty przyszłego roku, wcześniejszych wyborach. Negocjacje polityczne w Grecji będą dzisiaj trwać nadal, chociaż do gry Papademosa, trzeba odebrać dość pozytywnie. We wczorajszym popołudniowym komentarzu pisałem – „Piłka leży teraz po stronie polityków. Tymczasem Grecy robią duży błąd nie decydując się na desygnowanie Lucasa Papademosa na premiera tymczasowego rządu jedności narodowej. Z kolei Włosi wciąż unikają rozmów o podobnym, jak grecki schemacie. Bez tego nie da się odbudować zaufania rynków…”. I co się okazuje? Dzisiaj rano Fabrizio Cicchitto, przewodniczący parlamentarnego klubu Partii Wolności, której szefem jest wciąż Silvio Berlusconi, przyznał jest rozważany wariant wsparcia przez PDL koncepcji powołania rządu jedności narodowej, któremu miałby przewodniczyć technokrata, były unijny komisarz, Mario Monti (to nazwisko przewijało się na rynku od kilku dni). Jak dodał, ostateczne decyzje nie zostały jeszcze podjęte. To jednak radykalna zmiana względem tego, co jeszcze wczoraj rano mówił Silvio Berlusconi, który upierał się przy wcześniejszych wyborach. Jak widać politycy po raz kolejny ugięli się pod presją rynków finansowych. W efekcie dzisiaj rano widzimy poprawę nastrojów – ciężko powiedzieć, na jak długo ona się utrzyma – to będzie zależeć od postawy decydentów. Jeżeli zarówno Grecy, jak i Włosi będą dążyć do powołania rządów technokratów, którym politycy zapewnią niezbędne wsparcie w kwestii reform, to Armageddonu na rynkach na razie nie będzie. A zagrożenie jest wciąż duże – wystarczy spojrzeć jaka jest ekspozycja francuskich banków na włoskie aktywa – to ponad 400 mld EUR! Dalsza eskalacja problemów we Włoszech, mogłaby doprowadzić do sytuacji w której francuski rząd zostałby zmuszony do ratowania banków z publicznych pieniędzy, co niechybnie skończyłoby się utratą prestiżowego ratingu AAA przez Francję i jeszcze większymi zawirowaniami na rynkach. W efekcie już tak nie dziwią spekulacje, jakoby Angela Merkel i Nicholas Sarkozy rozmawiali o planach stworzenia „super-euro”, czyli radykalnego przebudowania i odchudzenia obecnego Eurolandu. Tyle, że od problemów Europy, będąc samemu w Europie, nie da się po prostu uciec…

Dzisiaj rano poza lepszymi informacjami z polityki mamy też kolejne sygnały o interwencji Europejskiego Banku Centralnego na rynku włoskiego długu – w efekcie rentowności 10-letnich obligacji spadły poniżej 7 proc. Dobrym testem tego, czy zaufanie do Włoch wraca będzie dzisiejszy przetarg rocznych bonów za 5 mld EUR, którego wyniki poznamy o godz. 11:00. Poza tym w dzisiejszym kalendarzu mamy decyzję Banku Anglii, a także dane z USA – o wszystkim piszę w subiektywnym kalendarzu. Na koniec wróćmy na chwilę do sytuacji w kraju. Dość interesująca wydaje się wczorajsza wypowiedź ministra finansów, Jacka Rostowskiego, który przyznał, że resort pracuje nad trzema wersjami przyszłorocznego budżetu – ta najbardziej pesymistyczna zakłada nawet jednoprocentowy spadek dynamiki PKB. Decyzja, którą uznać za oficjalną zapadnie w najbliższych tygodniach. Wszystkie z nich mają prowadzić do celu, jakim jest sprowadzenie deficytu finansów publicznych do 3 proc. PKB w 2012 r. Po raz pierwszy minister Rostowski nie wykluczył też podwyżki obciążeń podatkowych, chociaż jak dodał „chcemy, by te działania w jak najmniejszym stopniu uderzyły w popyt”. Ten upór co do utrzymania ścieżki fiskalnej może być dobrze przyjęty przez inwestorów zagranicznych – można też odnieść wrażenie, że resort przestraszył się gróźb wysyłanych wcześniej przez agencje ratingowe.

EUR/PLN: Naruszenie okolic 4,40 okazało się krótkotrwałe, nastroje na świecie zaczynają się poprawiać, to może sugerować, że notowania euro wrócą jeszcze dzisiaj w okolice 4,35-4,37. Niemniej pamiętajmy o tym, że jutro rynek krajowy jest zamknięty, ale złotym będzie handlować chociażby Londyn, choć przy mniejszej płynności. Stąd też, część inwestorów może zaczekać z zaangażowaniem się w złotego dopiero do poniedziałku, obawiając się przedłużających się negocjacji politycznych w Grecji i Włoszech. W ujęciu technicznym, wskaźniki pokazują też, że na nadmierne umocnienie się naszej waluty w kolejnych dniach, raczej nie należy zbytnio liczyć… czyli dalej stan zawieszenia?

USD/PLN: Dzisiaj o poranku dolar był wart nawet 3,27 zł. Ale to już przeszłość. Lepsze nastroje na rynkach i odbijający się EUR/USD, dają szanse na to, że do końca dnia wrócimy w okolice 3,2000-3,2150. Nie można wykluczyć, że wynik ten zostanie poprawiony jutro, chociaż wiele będzie zależeć od zachowania się EUR/USD. Mocny opór na dzisiaj to okolice 3,25.

EUR/USD: Dzienny MACD przełamał poziom zera, co w przeszłości bywało bardzo negatywnym sygnałem sugerującym mocne spadki EUR/USD. Druga kwestia to nieznaczne, ale jednak naruszenie kluczowej strefy wsparcia 1,3500-1,3550 (dzisiejsze poranne minimum to 1,3481). Tym samym obserwowane dzisiaj odbicie należy odbierać tylko w kategorii korekty, która ma jednak szanse nie być tylko jednodniowym odreagowaniem. Kluczem będzie oczywiście test okolic 1,3600-1,3650, do którego najpewniej dojdzie podczas najbliższych godzin. Finalnie nie można wykluczyć, iż wzrosty zakończą się jutro testem strefy 1,3700-1,3740. W przyszłym tygodniu EUR/USD mógłby znów spadać – mamy przecież kluczowe głosowania we Włoszech nad reformami, które wcale nie muszą być takie pewne, mimo deklaracji składanych przez polityków…

GBP/USD: Kluczowe będzie dzisiejsze posiedzenie Banku Anglii o godz. 13:00 – jeżeli MPC zadecyduje o zwiększeniu programu QE to funt może pójść w dół. Zresztą wczorajsza czarna świeca na dziennym wykresie i sygnał sprzedaży na MACD, raczej sugerują, że funt ma przed sobą gorszy okres. Mocne złamanie okolic 1,59 (bo naruszenie tego poziomu miało miejsce już dzisiaj rano), będzie oznaczać zejście w kluczowy poziom 1,5850. Jeżeli on „padnie” to dostaniemy wyraźne potwierdzenie, że trend wzrostowy rozpoczęty na początku października, właśnie się zakończył. Mocny opór na dzisiaj to okolice 1,5950.


Marek Rogalski

DM BOŚ (BOSSA FX)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj