Podczas gdy większa część kraju spowita jest gęstym smogiem, w Ministerstwie Rozwoju trwają prace nad ważnym rozporządzeniem w sprawie wymagań emisyjnych dla kotłów na paliwo stałe. Dokument ten ma być jednym z elementów szerszego pakietu, umożliwiającego poprawę jakości powietrza. Jest on niezbędnym, choć dalece niewystarczającym działaniem dla uzdrowienia powietrza w Polsce. Problem jednak w tym, że nawet to rozporządzenie może nie spełnić pokładanych w nim nadziei.
Brak regulacji określających wymagania emisyjne wobec sprzedawanych na polskim rynku kotłów na paliwa stałe jest jedną z ważniejszych przyczyn wysokiego zanieczyszczenia powietrza w Polsce. Problem występuje szczególnie w sezonie zimowym, gdy miliony Polaków zaczynają ogrzewać swoje domy przy pomocy starych pieców, które mogą być zasilane słabej jakości węglem wydobywanym przez część polskich kopalń. Warto podkreślić, że Polska pod względem jakości używanych kotłów jest w europejskim ogonie ‒ większość z nich nie zostałaby w ogóle dopuszczona do sprzedaży w Czechach, Niemczech czy Austrii. Każdego roku gospodarstwa domowe w Polsce kupują ok. 100–150 tys. tzw. kopciuchów, czyli kotłów niespełniających minimalnych norm emisji zanieczyszczeń. W ten sposób na wiele lat pogłębia się problem zanieczyszczenia powietrza, gdyż urządzenia kupione dziś będą użytkowane przez najbliższych 15–20 lat.
W wyniku braku przepisów dotyczących emisyjności kotłów dotychczasowe programy ograniczenia niskiej emisji pyłów powodującej smog były nieskuteczne. Co prawda zachęcano ludzi do skorzystania z dotacji na wymianę starych kotłów węglowych na urządzenia droższe, jednak mniej emisyjne, ale jednocześnie na rynku można było bez problemu kupić tańsze kotły niespełniające żadnych norm emisyjnych. Dla przykładu, w Małopolsce w 2014 roku z publicznych środków sfinansowano zakup trzech tysięcy niskoemisyjnych domowych palenisk węglowych. Jednak w tym samym czasie do małopolskich domów trafiło ponad czterokrotnie więcej „kopciuchów”. W rezultacie wydaje się setki milionów publicznych pieniędzy na programy dotacyjne nieprzynoszące żadnej poprawy jakości powietrza. Odpowiedzią na ten problem ma być projekt rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju. Dokument ten po raz pierwszy wprowadza w Polsce wymagania dotyczące emisyjności kotłów. Nowe przepisy mają wejść w życie od 1 października przyszłego roku. Zakaz wprowadzania do obrotu „kopciuchów” powinien zatem, w połączeniu w innymi działami, stanowić ważny element walki ze smogiem.
Problemem jest jednak nieszczelność rozporządzenia. Już w trakcie konsultacji publicznych wskazywano łatwe sposoby jego obejścia poprzez zdefiniowane w nim wyjątki. Projektu nie stosuje się bowiem do kotłów podgrzewających wodę, przeznaczonych do ogrzewania i rozprowadzania gazowych nośników ciepła czy też kotłów na biomasę niedrzewną. Państwowy Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla wskazywał wprost w swoich uwagach, że określanie wyjątków w przypadku ustanawiania kryteriów emisji dla urządzeń grzewczych otworzy szeroką furtkę dla wszelkiego rodzaju „kreatywnych przedsiębiorców”. Mogą oni z łatwością wprowadzić do obrotu kotły węglowe niespełniające wymagań emisyjnych, które będą klasyfikowane jako przeznaczone dla biomasy niedrzewnej. Zwłaszcza że nowe rozporządzenie nie wejdzie w życie równolegle z aktem prawnym, który umożliwi przeprowadzanie indywidualnych kontroli emisji zanieczyszczeń. Ponadto regulacja zaproponowana przez Ministerstwo Rozwoju nie obejmie również ogrzewaczy pomieszczeń, czyli tzw. kominków zasilanych paliwami stałymi, które podobnie jak kotły są poważnym i rosnącym źródłem niskiej emisji.
Należy podkreślić, że działania Ministerstwa Rozwoju na rzecz poprawy jakości powietrza wynikają nie tylko z politycznej woli, ale przede wszystkim z obowiązków nałożonych przez unijne dyrektywy i rozporządzenia tzw. Ekoprojektu. Od 2022 roku na obszarze UE będą bowiem obowiązywały minimalne wymagania emisyjne dla ogrzewaczy pomieszczeń, a już od 1 stycznia 2020 roku wejdzie w życie rozporządzenie wprowadzające ogólnowspólnotowe wymagania emisyjne wobec kotłów. W rezultacie krajowe „dobrowolne” regulacje dla kotłów, które wejdą w życie dopiero 1 października 2018 roku i wprowadzą europejskie standardy, będą obowiązywały jedynie nieco ponad rok. Co ciekawe, odwlekanie wprowadzenia norm o prawie dwa lata jest zupełnie niezrozumiałe w sytuacji, w której przedstawicieli branży, zgromadzeni w Platformie Producentów Urządzeń Grzewczych na Paliwa Stałe, postulowali wprowadzenie wymagań emisyjnych już od 1 stycznia 2017 roku. Zgodnie z nimi do sprzedaży dopuszczone miały być kotły co prawda nie piątej, jak przewiduje rozporządzenie MR, ale co najmniej trzeciej klasy według normy EN 303-5:2012, jednak i w takim kształcie rozporządzenie skutecznie wyeliminowałoby z rynku „kopciuchy”, które emitują nawet 400 mg/m3pyłu w spalinach wydostających się z komina. Dla porównania, kotły klasy trzeciej emitują tylko 125 mg/m3, a te spełniające wymagania Ekoprojektu ‒ 40 mg/m3.
Warto podkreślić, że niezależnie od potrzeby uszczelnienia projektu rozporządzenia konieczne jest wprowadzenie regulacji odnoszących się do norm jakości węgla dopuszczanego do obrotu, o co od dawna apeluje Najwyższa Izba Kontroli. Bez określenia tzw. paliwa kwalifikowanego do nowych kotłów w praktyce nie będzie możliwe spełnienie wymagań, czy to wprowadzanych przez rozporządzenie Ministerstwa Rozwoju, czy też unijny Ekoprojekt. Choć należy dodać, że wprowadzenie bardziej wyśrubowanych norm emisyjnych dla kotłów pośrednio zmniejszy popyt na paliwo niskiej jakości, gdyż piece wyższych klas, zwłaszcza te z automatycznymi podajnikami, wymagają „lepszego” węgla. Właśnie ten fakt rodzi uzasadnione obawy branży węglowej, która ciągle czerpie korzyści z tytułu sprzedaży surowca niższej jakości czy wręcz odpadów węglowych.
Aby jednak regulacje dotyczące jakości kotłów i sprzedawanego węgla spotkały się ze społeczną akceptacją, potrzebne jest stworzenie odpowiednich instrumentów wsparcia dla osób wymieniających kotły oraz tych, którzy w wyniku ewentualnego wzrostu cen węgla odnotują większe rachunki za energię. W obu przypadkach należy jednak ograniczyć wsparcie do osób, które realnie nie są w stanie ponieść kosztu wymiany kotła czy też rosnących cen paliwa ‒ dla nich powinien być dedykowany instrument w postaci bezzwrotnej dotacji, a także dodatek socjalny na cele energetyczne, który zapobiegałby zjawisku ubóstwa energetycznego. Pozostałym osobom należy zaoferować instrument pożyczkowy. Co istotne, dodatkowe wsparcie powinno być skierowane do tych obszarów, gdzie problem niskiej emisji jest szczególnie nasilony.
Stworzenie dedykowanych instrumentów finansowych powinno także wiązać się z innym nieodzownym krokiem, jakim jest zmniejszenie zużycia węgla w gospodarstwach domowych w postaci termomodernizacji budynków jednorodzinnych. Dotychczas polityka państwa w zakresie efektywności energetycznej obejmowała głównie budynki administracji publicznej i zabudowę wielorodzinną (tzn. bloki), tymczasem badania pokazują, że ogromna liczba domów jednorodzinnych jest stara i bardzo słabo ocieplona ‒ 38 proc. nie posiada żadnego ocieplenia ścian zewnętrznych. Stworzenie instrumentów finansowych zachęcających Polaków do ocieplenia domów, wymiany stolarki okiennej i drzwi będzie skutkować, podobnie jak wymiana kotłów, zmniejszeniem zużycia węgla w gospodarstwach domowych i tym samym poprawą jakości powietrza.