– Skierowano mnie do szpitala zakaźnego, gdzie lekarka od razu zapytała, czy nie jadłam pewnego zielonego ciastka – opisuje w rozmowie z money.pl pani Ania. Jak mówi, na jej oddziale jest już ok. 15 osób, które zatruły się w kawiarniach Green Caffe Nero.
Jak już pisaliśmy, sprawą zatruć w sieci kawiarni zajmuje się Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Warszawie (Salmonella w ciastach Green Caffe Nero. Co najmniej kilkanaście osób w szpitalu). Udało nam się dotrzeć do jednej z poszkodowanych.
Pani Ania to stała klientka sieci. Jej ulubiony zestaw to kawa i ciastko szpinakowe. Do ubiegłego czwartku.
– W czwartek spotkałam się z koleżanką. W Green Caffe Nero zjadałam ciastko szpinakowe. Po kilku godzinach poczułam się bardzo śpiąca i zasnęłam. Kiedy się obudziłam, pojawiły się silna biegunka i wymioty – opisuje w rozmowie z money.pl
Kobieta była przekonana, że jest to zwykłe zatrucie pokarmowe. Ciastko szpinakowe jadła wiele razy, nie przypuszczała, że to ono może być sprawcą fatalnego samopoczucia. Mimo przyjmowania leków i elektrolitów czuła się coraz gorzej i dopiero w sobotę postanowiła udać się do szpitala.
– Na SOR-ze traktowali mnie jak dziewczynkę z zatruciem pokarmowym. Przespałam tam cztery godziny na plastikowym krzesełku. Dopiero badanie USG pokazało, że w jelitach nic nie ma. Badania krwi wyraźnie wskazywały na salmonellę – opisuje pani Ania.
Skierowano ją do Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie. Tam okazało się, że nie jest pierwszą pacjentką z podobnymi objawami.
– Lekarka od razu zapytała, czy nie jadłam pewnego, zielonego ciastka. Dowiedziałam się, że jestem już czwartą osobą, która je jadła i trafiła do niej z salmonellą. Czwartą osobą przyjętą przez nią! Do szpitala, z tego co wiem, trafiło łącznie ponad 15 takich osób – opisuje kobieta.
Sanepid bada sprawę
Pani Ania rozmawiała z innymi pacjentami. Okazuje się, że jedli oni ciastka w różnych miejscach w Warszawie.
Kobieta postanowiła ostrzec innych przez media społecznościowe.
Jak tylko spadła mi gorączka na tyle, żeby móc w miarę poprawnie zdania składać, opublikowałam na Facebooku informację z ostrzeżeniem – przyznaje.
Kontaktowała się z sanepidem. Jak mówi, sprawa jest poważna.
– Będą pewnie chcieli ich zamknąć. Nie wiem, czy na stałe, czy na jakiś czas. Do wtorku będą wyniki z laboratorium, które potwierdzą na sto procent, czy jest to jest salmonella. Oni wiedzą, że to salmonella i leczą nas na nią, ale muszą mieć papier – wyjaśnia pani Ania.
Jak poinformowała nas Joanna Narożniak, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie, prawdopodobną przyczyną rozwoju salmonelli były nieodpowiednie warunku przechowywania ciast przy upalnej pogodzie i wysokiej temperaturze.
Od niedzieli stołeczny inspektor sanitarno-epidemiologiczny prowadzi w tej sprawie dochodzenie. Zabezpieczone i badane są ciasta, które mogły być źródłem zatrucia.
Wydane zostało zgłoszenie, aby cała sieć kawiarni Nero wycofała ciasta.
Green Caffe Nero w internetowym oświadczeniu zapewnia z kolei, że niezależnie od służb sanitarnych rozpoczęło własne dochodzenie i wstrzymało sprzedaż wszystkich ciast z kremem.
Prawdopodobne odszkodowania
Sieć kawiarni zapewnia, że chce dotrzeć do wszystkich poszkodowanych. Nie wiadomo jeszcze, jaką formę rekompensaty zaproponuje.
Pani Ania nie ukrywa, że liczy na odszkodowanie.
– Byłam stałą klientką przez kilka lat i czuję się teraz dziwnie. Nie chcę, żeby ich na stałe zamykali, ale uważam, że odszkodowanie powinno być. Rozpłakałam się, jak się dowiedziałam, że to salmonella. Dostaję wciąż kroplówki i antybiotyki. Straciłam już kilka dni z życia, które miałam poświęcić na pracę. Przez najbliższe trzy tygodnie będę przygotowywać żołądek do tego, żeby normalnie jeść – opowiada z żalem.
Dodaje, że przez najbliższe miesiące na pewno zrezygnuje z nabiału, a jeżeli wróci do Green Caffe Nero, to jedynie na kawę.
Zdjęcie i tekst: money.pl