Waluta brytyjska znajduje się pod silną presją sprzedających od początku tego tygodnia. W dniu dzisiejszym notowania funt/dolara naruszyły poziom 1,40 ostatni raz notowany w 2009 roku. Niepewność związana z dalszym członkostwem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej ciąży notowaniom funta. Sentyment do GBP wyraźnie się pogorszył po tym jak burmistrz Londynu oświadczył, że będzie wspierał zwolenników wyjścia z UE. Podczas wczorajszej prezentacji raportu nt. inflacji Carney powiedział, że Bank Anglii nie będzie wydawał orzeczenia odnośnie wyniku czerwcowego referendum. Szef BoE zwrócił uwagę, że słabszy funt powinien przyśpieszyć powrót inflacji do celu oraz zaznaczył, że rozważana jest nawet możliwość poluzowania polityki monetarnej, jeśli zajdzie taka potrzeba, jednak na chwilę obecną nie są rozważane ujemne stopy procentowe.
Spadki na zagranicznych rynkach akcji przekładają się na wzrost wartości jena i franka szwajcarskiego jako walut uznawanych za bezpieczne przystanie w okresie podwyższonej awersji do ryzyka. Dość dobrze radzi sobie również waluta amerykańska. W szczególności siła umocnienia USD widoczna jest względem euro i funta. Indeks dolarowy ponownie testuje 100-okresową średnią EMA na wykresie w skali dziennej. Wczorajsze publikacje z USA nie dają jednak powodów do radości. Co prawda sytuacja na rynku nieruchomości wydaje się stabilna, jednak po stronie konsumentów widoczny jest dalszy spadek wskaźnika zaufania Conference Board, który w lutym uplasował się na poziomie 92,2 pkt. Słabszy niż oczekiwano okazał się również indeks Richmond Fed, który w lutym zanotował spadek do -4 pkt. z 2 pkt. miesiąc wcześniej. Podczas środowej sesji poznamy wstępny odczyt indeksu PMI dla amerykańskiego sektora usług w lutym oraz dane dotyczące sprzedaży nowych domów. Warto również śledzić wystąpienie Bullard’a z Fed, który w ostatnim czasie był mniej jastrzębi jeśli chodzi o kolejne podwyżki stóp procentowych w USA.