„Dobry tłumacz przetłumaczy wszystko”


Jeszcze podczas drugiej wojny światowej, gdy w Wielkiej Brytanii pojawili się gotowi do dalszego udziału w działaniach bojowych polscy żołnierze różnych formacji, szybko zaczęto chwalić naszych pilotów za doskonałe umiejętności, ale także za elastyczność i wszechstronność – bez wahania zasiadali za sterami nieznanych maszyn, które błyskawicznie opanowywali, wykazując się w podniebnych bitwach chwalebnym męstwem. Wtedy właśnie ukute zostało żartobliwe stwierdzenie, że polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły. Analogicznie, często w wyobrażeniach klientów „dobry tłumacz”, niczym agent do zadań specjalnych płynnie przechodzi pomiędzy tłumaczeniem podręcznika o tematyce podatkowej, chwilę później instrukcji serwisowej oscyloskopu, aby po kilku łykach kawy zasiąść do przekładu pracy naukowej z zakresu najnowszych osiągnięć z zakresu neurochirurgii. Takie wyobrażenie to właśnie echa tamtego podziwu, dumy i wiary w umiejętności rodaków.


Jednak w rzeczywistości tłumacz to specjalista, ale nie tylko samej sztuki przekładu, a także w zakresie wiedzy merytorycznej i zrozumienia zagadnień konkretnej branży. Dobry tłumacz techniczny ma często wykształcenie techniczne lub pasjonuje się motoryzacją, elektroniką bądź inżynierią lądową, z kolei tłumacz medyczny często wybiera tę specjalizację, bo interesował się nią od zawsze, a zawód tłumacza pozwolił mu pozostać blisko czegoś, co kocha. Właśnie to dodatkowe zaangażowanie, ta miłość sprawiają, że tłumaczenie wykonane w znanej i lubianej dziedzinie brzmi bardziej naturalnie i płynnie, przy utrzymaniu poprawnego specjalistycznego słownictwa. Wybierając więc biuro tłumaczeń czy też tłumacza bezpośrednio należy uważać, aby w rozmowie o należnościach i terminie wykonania nie zapomnieć o najważniejszym – tłumaczonej treści.


Profesjonalne tłumaczenia przysięgłe oraz tłumaczenia ekspresowe wykonuje zespół tłumaczy z ATET.


„Każdy, kto zna język obcy jest tłumaczem”


Taka myśl często pojawia się u klienta, szczególnie kiedy zapoznaje się akurat z wyceną usługi. Zaskoczony kosztem przetłumaczenia, powiedzmy instrukcji serwisowej frezarki, potencjalny zamawiający przypomina sobie, ze jego siostrzeniec od dziecka jeździ na obozy językowe, ma też smykałkę do nowinek technicznych i same piątki z angielskiego – więc na pewno za dodatkowe parę złotych poradzi sobie z takim zadaniem śpiewająco. To taki zdolny i sprytny chłopak!


Doświadczenie pokazuje jednak, że zawodowy tłumacz pokona sprytnego młodzieńca na kilku płaszczyznach. Doświadczenie i edukacja to nie tylko pozycje w Curriculum Vitae, to także lata nauki i praktyki, dzięki której zawodowy tłumacz przyjmujący do realizacji zlecenie po prostu bierze się do pracy, którą dobrze zna, bez trudu omijając pułapki, w które wpadnie niemal każdy amator lub początkujący adept sztuki przekładu. Na korzyść doświadczonego profesjonalisty przemawia też dostęp do słowników oraz specjalistycznego oprogramowania wspierającego proces tłumaczenia. Codziennością pracy tłumacza jest przyjmowanie, ale także odrzucanie zleceń w oparciu o ich objętość, termin realizacji czy tematykę lub stopień trudności. Aby podjąć się danego projektu tłumacz musi wiedzieć, że sobie z nim poradzi, a gdy nie czuje się na siłach, musi być w stanie uczciwie poinformować o tym klienta. Takiej dojrzałości i trzeźwej oceny własnych umiejętności próżno wymagać od młodego, niedoświadczonego człowieka, nie umniejszając jego zapału i dobrych chęci.


„Jest tylko jedno dobre tłumaczenie – moje!”


Mowa o „poprawkach”, które w oddanym klientowi przez tłumacza zleceniu pojawiają się zazwyczaj z ręki osoby, która w dobrej wierze zaoferowała, że rzuci okiem i sprawdzi, czy tłumacz dobrze wykonał swoją pracę. W wyniku szybkiego i sprawnego naniesienia takich „poprawek”, dokument wygląda jak wypracowanie maturalne ocenione na dwójkę na szynach – świeci czerwienią licznych skreśleń i komentarzy. Chwila konsternacji, zamawiający tłumaczenie wręcz kipi. Jak to? Ktoś oczekuje płatności za tłumaczenie, które ewidentnie roi się od błędów?Reklamacja!


W takiej sytuacji nie mówimy o błędach, czy poprawkach, a raczej o zmianach uznaniowych, którymi trudno skutecznie uzasadnić reklamację. Tłumaczenie to coś więcej, niż tylko podstawienie słów w innym języku. Każdą niemal rzecz można ubrać w słowa i wyrazić na wiele sposobów, w zależności od wyczucia i preferencji tłumacza, a także kontekstu czy wymaganej dla danego rodzaju dokumentu formy. Każda z tych wersji może być poprawna, pod warunkiem, że przekazuje te same informacje w sposób dokładny i zgodny z regułami gramatyki. Często jednak za wyborami tłumacza stoi wiedza niedostępna dla przeciętnego, codziennego czy wakacyjnego użytkownika języka obcego. Na przykład w języku angielskim słowa, których nie słyszymy na ulicy, bo powszechnie uważane są za archaizmy, ciągle funkcjonują w żargonie prawnym bądź finansowym, gdzie poustawiane są w przyprawiających o zawrót głowy strukturach gramatycznych, których próżno szukać w mowie potocznej. Ze starcia korektora-amatora ze specjalistycznym tekstem przeważnie poszkodowana wychodzi forma, czasem niestety także treść. Najczęściej taki spór o „poprawność nad poprawnościami” kończy się analizą i omówieniem wpływu zmian uznaniowych na jakość dokumentu i wycofaniem zamawiającego z pochopnej i bezzasadnej reklamacji, czasem jednak na życzenie klienta tłumacz akceptuje w tekście kilka preferencyjnych zmian, dzięki którym recenzent zachowuje twarz i poczucie dobrze wypełnionego obowiązku.


Tłumacz nie jest potrzebny, wystarczą Google!


„Czemu mam zlecać komuś tłumaczenie umowy, którą przecież mogę przetłumaczyć sam, albo błyskawicznie wykona to pracownik, w dodatku w godzinach pracy, więc bez dodatkowego wynagrodzenia? Przecież to bez różnicy czy to będzie parę zdań, czy kilkanaście stron, google poradzą sobie z tym błyskawicznie!”


W ostatnich latach miał miejsce niezwykły postęp techniczny w dziedzinie narzędzi tłumaczeniowych, jednak biada tym, którzy przeceniają ich możliwości! O ile przetłumaczenie na własny użytek krótkich fragmentów tekstu z języka obcego na ojczysty jest idealnym zadaniem dla maszyny, o tyle powierzenie jej pełnego, nienadzorowanego przekładu na język obcy jakiegokolwiek poważnego dokumentu to bardzo ryzykowny pomysł! Tłumaczenie maszynowe w wykonaniu google bądź innego z popularnych silników, takich jak DeepL czy Unbabel to jedynie materiał do dalszej obróbki – dokładnej korekty stylistycznej, uspójnienia terminologii, usunięcia błędów wynikających z każdego „niezrozumienia” przez maszynę sensu oryginału. Każdy z tych silników „uczy się” w oparciu o dostępne w danej parze językowej materiały, szczególnie w modelu statystycznym istotna jest ilość dostępnych w internecie treści w konkretnej kombinacji. Najlepszą jakość uzyskamy więc pracując w parze z dominującym w Internecie językiem angielskim, natomiast zestawiając polski w parze z którymś z mniej popularnym w naszym kraju języków obcych, tłumaczenie maszynowe będzie bardziej toporne i statystycznie będzie zawierało więcej błędów wynikających z „niedouczenia”. Kolejną przeszkodą, z którą słabo radzą sobie maszyny jest niepoprawna interpunkcja i składnia oryginalnego tekstu. O ile człowiek czytający źle napisany tekst będzie w stanie wydobyć z niego właściwy sens, o tyle już algorytm tłumaczący łatwiej da się wyprowadzić w pole. Z tego powodu zawiłe wieloprzecinkowce tracą spójność lub otrzymują nienaturalną składnię, bądź, co gorsza, na pierwszy rzut oka wyglądają dobrze, lecz skrywają niepozornie wyglądające błędy, które mogą pociągać za sobą bardzo poważne konsekwencje. Tłumaczącym maszynom zdarza się w wielokrotnie złożonym zdaniu, pomylić na przykład „pożyczkodawcę” z „pożyczkobiorcą”, jeśli oba te słowa występują w takim zdaniu wielokrotnie, w dacie zamienić dzień z miesiącem, czy też zupełnie wypaczyć wartości liczbowe, szczególnie, jeśli nie były poprawnie sformatowane w tekście źródłowym. Na łaskę systemu zdany jest użytkownik silnika tłumaczeniowego zupełnie nieznający języka docelowego, lecz nawet ten władający nim dobrze w życiu codziennym będzie miał małe szanse osiągnięcia poziomu pracy zawodowego tłumacza, czyli dobrego przekładu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj