Do rzadkości należą sytuacje, gdy tego samego dnia ceny surowca typu Brent spadają, a notowania Crude idą mocno w górę. Tak właśnie zdarzyło się 16 listopada. Za tymi zmianami kryją się bardziej trwałe tendencje. Od kilkudziesięciu lat różnice cen między giełdowymi notowaniami ropy typu Brent, czyli tej wydobywanej ze złóż na Morzu Północnym i Crude (ściślej rzecz biorąc West Texas Intermediate), pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych, były niewielkie i na ogół nie przekraczały kilku dolarów na baryłkę.
Do rzadkości należą sytuacje, gdy tego samego dnia ceny surowca typu Brent spadają, a notowania Crude idą mocno w górę. Tak właśnie zdarzyło się 16 listopada. Za tymi zmianami kryją się bardziej trwałe tendencje.
Od kilkudziesięciu lat różnice cen między giełdowymi notowaniami ropy typu Brent, czyli tej wydobywanej ze złóż na Morzu Północnym i Crude (ściślej rzecz biorąc West Texas Intermediate), pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych, były niewielkie i na ogół nie przekraczały kilku dolarów na baryłkę. Często różnica sięgała zaledwie kilkadziesiąt centów. Na ogół też ropa gatunku Crude, lepsza jakościowo, z powodu mniejszej zawartości siarki zwana też słodką, była droższa od mocniej zasiarczonej, kwaśnej ropy Brent. Sytuacja zaczęła ulegać zmianie od jesieni 2010 roku. Od tego czasu gorsza ropa europejska osiągała wyższe ceny niż amerykańska, a różnica ta wciąż się zwiększała. W styczniu 2011 roku przekroczyła 10 dolarów, a w połowie czerwca wynosiła już ponad 20 dolarów. Do końca drugiej dekady października do rzadkości nie należały przypadki, gdy sięgała od 22 do 26 dolarów.
Od tego czasu cenowa przewaga ropy Brent nad surowcem gatunku Crude zaczęła się zmniejszać. Do połowy listopada nie była to jednak tendencja dynamiczna. Surowiec z Morza Północnego wciąż był droższy od amerykańskiego o 15-18 dolarów. Różnica ta zmniejszyła się ostatnio do 13-15 dolarów, a 16 listopada stopniała do zaledwie dziewięciu dolarów. Poprzednio tak niewielka była w marcu 2011 roku. Powrót w kierunku względnej równowagi cen obu rodzajów surowca zaczął przybierać na sile od drugiej połowy września, gdy różnica cen osiągnęła rekordowo wysoki poziom 26,70 dolarów. Ostatnia fala wzrostu cen obu rodzajów ropy zaczęła się niemal jednocześnie w pierwszych dniach października. W przypadku Brent dobiegła końca 8 listopada. W tym czasie jej cena wzrosła o 15 proc. i po osiągnięciu 115 dolarów za baryłkę ruszyła w dół, spadając do około 109 dolarów. Zwyżka notowań Crude wciąż trwa, windując notowania do ponad 100 dolarów za baryłkę. Od 3 października do 16 listopada cena amerykańskiej ropy skoczyła o 31 proc.
Zwyżkę notowań ropy Crude, które 16 listopada wzrosły o 2,4 proc. i jednoczesny spadek cen Brent o 1,4 proc. można z pewnością tłumaczyć wpływem czynników doraźnych i bieżących informacji, takich jak choćby spadek zapasów paliw w Stanach Zjednoczonych. Trudno jednak znaleźć jednoznaczną interpretację tych radykalnych różnic w bardziej długoterminowych tendencjach notowań obu rodzajów surowca w oparciu o przesłanki fundamentalne. Częściowo można to zróżnicowanie tłumaczyć lepszymi sygnałami, płynącymi z gospodarki amerykańskiej oraz narastającymi kłopotami państw strefy euro. Notowania ropy naftowej w niewielkim stopniu, w porównaniu na przykład z dużymi spadkami cen miedzi, reagowały w ciągu ostatnich kilku miesięcy na sygnały spowolnienia w globalnej gospodarce. Być może nadchodzi czas nadrabiania tych zaległości.
Roman Przasnyski