Brak porozumienia pomiędzy administracją prezydenta Baracka Obamy, a Kongresem w kwestii akceptacji projektu budżetu na 2011 r. (od jesieni uchwalane były „prowizorki”) sprawi, że już w piątek o północy przestaną funkcjonować urzędy federalne, co byłoby niespotykanym dotąd precedensem i może wpłynąć na funkcjonowanie amerykańskiej gospodarki.
Brak porozumienia pomiędzy administracją prezydenta Baracka Obamy, a Kongresem w kwestii akceptacji projektu budżetu na 2011 r. (od jesieni uchwalane były „prowizorki”) sprawi, że już w piątek o północy przestaną funkcjonować urzędy federalne, co byłoby niespotykanym dotąd precedensem i może wpłynąć na funkcjonowanie amerykańskiej gospodarki.
Tym samym obie strony nadal liczą na to, że uda się osiągnąć budżetowy kompromis. Niemniej to już przekłada się na spadek cen amerykańskich obligacji, gdyż rynki finansowe nie lubią niepewności. Stąd też prosta droga do odpowiedzi, dlaczego dolar słabnie – jeżeli budżetowe przepychanki zaszkodzą gospodarce, to FED nie będzie spieszyć się z odejściem od dotychczasowej liberalnej polityki. Dodatkowo w górę idą ceny surowców – zwłaszcza ropy (baryłka WTI przekroczyła poziom 110 USD), co tłumaczy się utrzymującym się napięciem w Afryce i na Bliskim Wschodzie, rosnącym zapotrzebowaniem na surowiec ze strony państw rozwijających się, ale i też zwyczajną spekulacją (po świecie nadal krąży sporo „taniego” pieniądza). A im droższa ropa tym gorzej dla dolara, a lepiej dla euro i innych walut, których banki centralne są na ścieżce podwyżek stóp procentowych. Bo wysokie ceny „czarnego złota” mogą odwlec FED od zakończenia programu QE2 w czerwcu, a członków ECB skłonić do kolejnej podwyżki – po wczorajszym ruchu o 25 p.b., rynek szacuje iż do kolejnego zacieśnienia w Eurolandzie dojdzie w lipcu. Wprawdzie wczoraj szef ECB starał się przekazać rynkom, że nie była to pierwsza podwyżka w cyklu, ale jednocześnie wspomniał, iż utrzymana zostanie dość akomodacyjna polityka, a bank centralny będzie bardzo uważnie monitorował inflację. Tym samym niezależnie od „niuansów” przekazu, inwestorzy uznali, że kolejna podwyżka stóp przez ECB jest i tak bardziej prawdopodobna od tego, że FED zakończy program QE2 w czerwcu – zwłaszcza, że za wczorajszym zacieśnieniem o 25 p.b. głosowali wszyscy członkowie ECB.
W efekcie kurs EUR/USD naruszył dzisiaj rano okolice 1,44 i tym samym ewidentnie złamał opór na 1,43. To teoretycznie otwiera drogę na dalsze tegoroczne maksima. Dolar nie traci też do euro – nowe historyczne szczyty powyżej 1,05 ustanowił też AUD/USD. Wyraźne trendy widać też na USD/CAD, czy też USD/CHF. Mocno trzyma się też GBP/USD. Dzisiaj kalendarz publikacji makro jest dość ubogi – kluczowe dane z USA zaczną spływać dopiero od wtorku.
A co w kraju? Obawy związane z popołudniowym wtórnym trzęsieniem ziemi w Japonii nie zaszkodziły złotemu, gdyż nie odnotowano większych zniszczeń, zwłaszcza w elektrowni Fukushima. Na rynkach nadal utrzymują się dobre nastroje, co sprzyja złotemu. Dodatkowo agencja Bloomberg cytuje wypowiedź Andrzeja Kaźmierczaka z Rady Polityki Pieniężnej, którego zdaniem wzrost inflacji powyżej 4,0 proc. mógłby sprowokować bank centralny do bardziej zdecydowanych działań. W efekcie EUR/PLN złamał wsparcie na 3,96, USD/PLN spadł poniżej 2,75, a CHF/PLN zbliża się do poziomu 3,00.
EUR/PLN: Naruszenie wsparcia na 3,96 otwiera drogę do 3,94. Dzienne wskaźniki nie dają sygnałów odwrócenia trendu. Teoretycznie, zatem możemy kierować się nawet w stronę 3,92 w najbliższych dniach.
USD/PLN: Naruszenie wsparcia na 2,75 otwiera drogę do testowania okolic 2,7250, które to możemy zobaczyć jeszcze dzisiaj, lub w poniedziałek – to zależeć będzie od zachowania się EUR/USD.
EUR/USD: Trend wzrostowy jest tak silny, że trudno mówić o możliwym jego odwróceniu – zwłaszcza, że złamaliśmy kluczowy opór na 1,43. To otwiera drogę do testowania okolic 1,45 w niedługim czasie.
GBP/USD: Rynek złamał opór na 1.64. W efekcie jeszcze dzisiaj możemy testować ważny poziom 1,6457 – szczyt z 19 stycznia.
Marek Rogalski
DM BOŚ (BOSSA FX)