Piątkowa sesja przyniosła spadek EUR/USD na nowe tegoroczne minima w rejonie 1,2425. W zasadzie powody do spadku są od kilku dni wciąż te same – to obawy związane z sytuacją fiskalną krajów PIIGS (dzisiaj Moodys postraszył obniżką ratingu dla Grecji), a także pojawiające się ryzyko, iż nazbyt restrykcyjna polityka fiskalna na którą muszą się one zdecydować, ujemnie wpłynie na perspektywy ożywienia w całej strefie euro. W tle przewija się także temat ostatnich działań ECB na rynku długu, który przez część ekonomistów jest sygnałem, iż bank centralny godzi się tym samym na psucie wartości pieniądza. Tymczasem łamanie kolejnych istotnych poziomów wsparcia (1,25) powoduje tylko, iż do trendu podłączają się kolejni inwestorzy.
Piątkowa sesja przyniosła spadek EUR/USD na nowe tegoroczne minima w rejonie 1,2425. W zasadzie powody do spadku są od kilku dni wciąż te same – to obawy związane z sytuacją fiskalną krajów PIIGS (dzisiaj Moodys postraszył obniżką ratingu dla Grecji), a także pojawiające się ryzyko, iż nazbyt restrykcyjna polityka fiskalna na którą muszą się one zdecydować, ujemnie wpłynie na perspektywy ożywienia w całej strefie euro.
W tle przewija się także temat ostatnich działań ECB na rynku długu, który przez część ekonomistów jest sygnałem, iż bank centralny godzi się tym samym na psucie wartości pieniądza. Tymczasem łamanie kolejnych istotnych poziomów wsparcia (1,25) powoduje tylko, iż do trendu podłączają się kolejni inwestorzy.
Trzeba jednak pamiętać o tym, iż dopóki nie zostanie złamany poziom 1,2330 (minima z października 2008 r.), to takie działanie może się wiązać z dość dużym ryzykiem. Zresztą rzut oka na kalendarz najbliższych dni – poniedziałek spotkanie Eurogrupy (ministrów finansów strefy euro), a we wtorek Ecofin (ministrów finansów całej UE), gdzie mają być przedstawione plany cięć w budżetach Hiszpanii i Portugalii, pokazuje, iż ryzyko większego odreagowania w górę jest spore. Opublikowane dzisiaj dane makro z USA były nieco lepsze (zwłaszcza w kontekście dynamiki produkcji przemysłowej), co nieznacznie wsparło dolara.
W kraju rośnie giełda nazwisk potencjalnych kandydatów do objęcia stanowiska szefa NBP. A nie będzie łatwo, gdyż potrzeby przyspieszonych działań w tym temacie (wybór miałby nastąpić jeszcze przed 20 czerwca), nie widzi współkoalicjant – Polskie Stronnictwo Ludowe. Wydaje się, zatem, że Platforma Obywatelska zaczyna tworzyć niebezpieczny precedens dla rynków finansowych. Wpierw twierdzono, iż pośpiech nie jest wskazany, a teraz w obliczu malejącej różnicy pomiędzy kandydatem PO a PiS, próbuje się wykonać pośpieszne ruchy.
A jeżeli wybór nowego szefa NBP ma być efektem politycznych targów, to nie jest chyba do końca dobrze. Niemniej jednak to nie to, było powodem dzisiejszego osłabienia złotego. Nasza waluta zareagowała na ponowny wzrost globalnego ryzyka, które to obawy nasiliły się w związku z ryzykiem pojawienia się recesji w strefie euro. Warto jednak zwrócić uwagę, iż w drugiej połowie dnia złoty zachowywał się już znacznie lepiej, niż chociażby rynki akcji. Wydaje się, zatem, iż okolice 4,04 zł za euro będą mocnym oporem, a ryzyko wzrostu do 4,08 zł zmalało.
EUR/USD: Układ średnich na wykresie 4-godzinowym jest negatywny. Powodów do optymizmu nie daje też dzienny wykres. Niemniej warto zwrócić uwagę na wyraźne wyprzedanie rynku, a także bliskość wsparcia w postaci dołka z października 2008 r. w rejonie 1,2330. Niskie morale inwestorów posiadających euro, też sprzyjają nieoczekiwanemu odbiciu w pierwszych dniach nowego tygodnia.
Marek Rogalski