Końcówka tygodnia przyniosła powrót spadków na światowe rynki akcji, a główną przyczyną jest zachowanie rynku walutowego i dywagacje na temat przyszłości strefy euro. Notowania euro wobec dolara spadły dziś poniżej 1,25 USD, co nie zdarzyło się od listopada 2008 roku. Ale jednocześnie wskaźniki wyprzedania euro także notują poziomy nie oglądane od półtora roku, zatem możliwe, że dzisiejszy spadek poniżej 1,25 USD był tylko obliczony na włączenie zleceń stop-loss, po południu kurs powrócił zresztą powyżej wymienionej bariery.
Końcówka tygodnia przyniosła powrót spadków na światowe rynki akcji, a główną przyczyną jest zachowanie rynku walutowego i dywagacje na temat przyszłości strefy euro. Notowania euro wobec dolara spadły dziś poniżej 1,25 USD, co nie zdarzyło się od listopada 2008 roku.
Ale jednocześnie wskaźniki wyprzedania euro także notują poziomy nie oglądane od półtora roku, zatem możliwe, że dzisiejszy spadek poniżej 1,25 USD był tylko obliczony na włączenie zleceń stop-loss, po południu kurs powrócił zresztą powyżej wymienionej bariery. Mleko się jednak rozlało – spadek euro do dawno nie widzianych poziomów sprowokował do działania inwestorów giełdowych. Tym razem na żaden weekendowy przełom się nie zanosi, a w warunkach niepewności rynkowej inwestorzy o najkrótszym horyzoncie inwestycyjnym mogą zechcieć pozostać przez dwa dni bez akcji w portfelach.
WIG20 spadł o 2,8 proc. do poziomu najniższego od tygodnia (a więc „przejadając” zyski z euforycznej poniedziałkowej sesji, na której żywo reagowano na pakiet pomocowy dla strefy euro), ale towarzyszyły temu zmniejszone obroty, które dopiero na fixingu przekroczyły 1 mld PLN (nie licząc PZU). Na końcowym fixingu, wartość transakcji wzrosła, za to WIG20 stracił dodatkowy 1 proc. Obroty akcjami ubezpieczyciela nadal spadają – dziś wyniosły nieco ponad 750 mln PLN (z czego 350 mln PLN a fixingu), czyli dobrze ponad 80 proc. mniej niż w dniu debiutu. Może to być sygnałem, że fundusze, które dobierały akcje spółki przed wprowadzeniem jej do WIG20, wykonały już swoją pracę.
Publikowane dziś dane były relatywnie niezłe – sprzedaż detaliczna w USA wzrosła o 0,4 proc. (oczekiwano 0,3 proc.), a produkcja przemysłowa o 0,8 proc. (oczekiwano 0,5 proc.), ale rynek nie zwrócił na nie większej uwagi. Notowania przy Wall Street zaczęły się od spadku indeksów o ponad 1 proc., przyczyniając się do nerwowej końcówki w Europie, w tym i u nas. Warto jednak odnotować, że GPW odebrała pewnego rodzaju nagrodę za swoją relatywną słabość na ostatnich sesjach (względem innych indeksów europejskich).
Dziś to Europa była znacznie słabsza – indeks w Madrycie spadał ok. 16:20 nawet o 6 proc., w Paryżu o 3,3 proc., a w Londynie i Frankfurcie o 2,3 proc. Słabe to jednak pocieszenie, bo choć do dołków z poprzedniego piątku brakuje jeszcze ponad 50 punktów, to narastać może odczucie, że zwyżka z początku tygodnia była tylko odreagowaniem wcześniejszej przeceny, a nie powrotem rynku do trendu wzrostowego. Trzeba przyznać, że ryzyko realizacji takiego scenariusza jest spore, a po wzrostach trwających do środy, rynek nie jest już wyprzedany, co stwarza miejsce na dalsze spadki.
Dolar podrożał dziś o 1,6 proc. do 3,185 PLN, ale w trakcie dnia sięgał nawet 3,24 PLN. Euro podrożało o 1 proc. do 3,98 PLN (w trakcie sesji 4,03 PLN), czyli tak jak frank (2,84/2,87 PLN). Złoto ponownie wzbiło się dziś w pobliże 1250 USD, ale – podobnie jak w środę – nie udało się mu przekroczyć tej wartości. Miedź potaniała o 1,9 proc., a ropa o 1,4 proc.
Emil Szweda