Wczorajsza sesja w Stanach była fatalna. Z początku neutralna i bezowocna zmieniła całkowicie swój przebieg na silnie spadkową zaraz po tym jak na rynek dochodziły słowa szefa FED Bena Bernanke. Nie powiedział on nic wyjątkowego, a już na pewno niczego czego rynek nie wiedział by wcześniej, ale amerykańscy gracze ewidentnie postawili na sprzedaż. Po takiej przygrywce mogłoby się wydawać, że europejskie rynki czeka trudny dzień, a tymczasem mieliśmy jedną z najlepszych sesji od kilku tygodni. WIG20 „obudził się” na minusie, ale odrobienie początkowych strat wynikających z słabych nastrojów z USA zajęło mu zaledwie 30 min. Pozostałe europejskie parkiety również silnie parły do przodu udowadniając, że tej chwili definitywnie za kierownicą światowych rynków siedzą Europejczycy i ich optymizm.

Wczorajsza sesja w Stanach była fatalna. Z początku neutralna i bezowocna zmieniła całkowicie swój przebieg na silnie spadkową zaraz po tym jak na rynek dochodziły słowa szefa FED Bena Bernanke.

Nie powiedział on nic wyjątkowego, a już na pewno niczego czego rynek nie wiedział by wcześniej, ale amerykańscy gracze ewidentnie postawili na sprzedaż. Po takiej przygrywce mogłoby się wydawać, że europejskie rynki czeka trudny dzień, a tymczasem mieliśmy jedną z najlepszych sesji od kilku tygodni. WIG20 „obudził się” na minusie, ale odrobienie początkowych strat wynikających z słabych nastrojów z USA zajęło mu zaledwie 30 min. Pozostałe europejskie parkiety również silnie parły do przodu udowadniając, że tej chwili definitywnie za kierownicą światowych rynków siedzą Europejczycy i ich optymizm.

Cały dzień spływały dane i komunikaty, które wspierały popyt. Najpierw dość niespodziewanie niezwykle pozytywnie zaskoczyły dane z europejskich gospodarek. Publikowane informacje o wyższych od oczekiwań indeksach PMI zarówno dla sektora usług jak i przemysłu potęgowały poranną siłę byków. Również świetnie wypadł raport o majowych zamówieniach w strefie euro, które zwiększyły się aż o 3,8 proc., a w skali roku o ponad 20 proc. Optymizmu nie brakowało też w wynikach kwartalnych amerykańskich spółek. Przedsiębiorstwo 3M uznawane za taką mini-amerykańską gospodarkę wyraźnie przebiło oczekiwania i już z każdej strony dało się słyszeć – kup, kup, kup… Jedynym negatywny i to już na siłę wybranym komunikatem była tygodniowa informacja o nowych bezrobotnych w Stanach, ponieważ był on odrobinę gorszy od prognoz, ale i tak niczego nie zmienił. Po tej informacji popyt przypuścił jeszcze jeden atak czym wywindował indeksy na dzienne maksima.

W końcówce handlu pojawiły się jeszcze informacje z rynku wtórnego nieruchomości ze Stanów. Ilość sprzedanych domów spadła tam drugi miesiąc z rzędu, ale spadek był mniejszy niż oczekiwano, a do tego kosmetycznie (o 1 proc.) wzrosła mediana ceny mieszkań. Realnie były to akurat bardzo słabe dane, ale rynkom wystarczyło, że nie są przerażająco słabe, więc kupujący czuli się bezpiecznie. Dziś mieliśmy dwa natarcia byków. Poranne i popołudniowe z przerwą na kilkugodzinną sjestę. Koniecznie trzeba wspomnieć, że spory udział w tym miały KGHM i PZU. Ten miedziowy konglomerat zaliczył kolejną wyśmienitą sesję, bo zanotował aż pół miliarda obrotów, a jego wzrost drugi raz z rzędu sięgnął ponad 5 proc.

Sesja wypadła bardzo dobrze, ale warto podkreślić, że dotychczasowy wzrost przebiegał dla popytu lekko, miło i przyjemnie. Prawdziwe schody zaczynają się właśnie na obecnych poziomach, bo walczymy o wybicie z trwającego trendu bocznego. Dodatkowo w tej całej zwyżce jest jeden niepokojący element – cały kapitał koncentruje się na największych walorach, a maluchy i średniaki zostają daleko w tyle. Stąd prosty wniosek, że grający na spadki powinni właśnie teraz zaatakować, a wszyscy prognozujący dalszy wzrost powinni zaangażować się na rynku maluchów, bo w przypadku kontynuacji wzrostów ten segment będzie dynamicznie rósł.


Paweł Cymcyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj