Niemrawa sesja na GPW może usypiać czujność inwestorów, zwłaszcza jeśli za punkt odniesienia wybierze się wyłącznie rynki rozwinięte, w tym Wall Street. Tymczasem na rynkach wschodzących spadki nabierają tempa. WIG20 zakończył wczorajszą sesję kosmetyczną zwyżką, która znaczy tak samo niewiele jak wcześniejsze – równie nieznaczne – spadki indeksu. GPW stara się przewidzieć ruchy Wall Street, dlatego przez większą część dnia spadała, ale kiedy po otwarciu S&P zrobił krok
Niemrawa sesja na GPW może usypiać czujność inwestorów, zwłaszcza jeśli za punkt odniesienia wybierze się wyłącznie rynki rozwinięte, w tym Wall Street. Tymczasem na rynkach wschodzących spadki nabierają tempa.
WIG20 zakończył wczorajszą sesję kosmetyczną zwyżką, która znaczy tak samo niewiele jak wcześniejsze – równie nieznaczne – spadki indeksu. GPW stara się przewidzieć ruchy Wall Street, dlatego przez większą część dnia spadała, ale kiedy po otwarciu S&P zrobił krok w górę, nasz rynek zareagował i wyszedł na plus.
Zachowanie GPW kontrastuje wobec wydarzeń na innych rynkach, także w regionie. Dość wspomnieć BUX, który spadł wczoraj o 1,8 proc. i zanotował najniższe od trzech tygodni zamknięcie. Brazylijska Bovespa straciła wczoraj 2,4 proc. (nie bacząc na Wall Street), a od szczytu z 13 stycznia indeks brazylijskiej giełdy spadł już o ponad 11 proc. W Buenos Aires inwestorzy też mają się czym martwić, indeks giełdowy zjechał wczoraj o 1,7 proc., a od początku tygodnia o 3,5 proc. Swoim zachowaniem w ostatnich tygodniach argentyński rynek przypomina warszawski – nie zgadzają się tylko wyraźnie silniejsze tendencje do sprzedaży akcji w ostatnich dniach.
W Azji sytuacja wygląda równie nieciekawie. Co prawda Shanghai Composite wzrósł dziś o 1,6 proc., ale nie jest to rynek, z którym inne parkiety byłyby wyraźnie skorelowane. Nikkei spadł o 0,1 proc. (wczoraj tracąc równie niewiele), w czym pomogły dane o wzroście zamówień w przemyśle maszynowym, pierwszym od czterech miesięcy. Zresztą wszystkie informacje niekorzystne dla chińskiej gospodarki, zdają się cieszyć inwestorów w Tokio, upatrujących szans na większy eksport japońskich towarów. Hang Seng stracił dziś 1,3 proc., a Kospi 1,8 proc. Z tymi właśnie rynkami korelacja Europy była dotąd największa. Tymczasem od otwarcia tygodnia Kospi spadł już o 5 proc. i jest najniżej od prawie dwóch miesięcy. Statystki dla Hang Seng są zbliżone.
W tym kontekście i zestawieniu, marazm na GPW, który utrudnia zadanie day-traderom i rozleniwia inwestorów średnioterminowych, wskazuje raczej na odporność naszego rynku wobec zawirowań na świecie niż jego słabość wobec S&P i DAX, które do wczoraj podbijały rekordy hossy. Wiadomo, co trapi gospodarki wschodzące na całym świecie – to szalejąca inflacja cen żywności grożąca podwyżkami stóp procentowych, a często też zamieszkami społecznymi. Warszawski parkiet wkrótce będzie musiał dokonać wyboru – czy wzrost cen żywności i inflacji jest realnym zagrożeniem dla rynku, czy też możemy spokojnie cieszyć się z przyrostu zysków spółek notowanych na GPW. Przy okazji – raport Orlenu za IV kwartał wskazał na wzrost zysku spółki o 79 proc. okazał się zgodny z oczekiwaniami. Nieznacznie lepiej od oczekiwań wypadły wyniki Banku Handlowego i Kredyt Banku.
Otwarcie rynku może przynieść niewielki spadek, ponieważ wczorajsza zwyżka w końcówce okazała się przedwczesna – S&P i cała Wall Street jednak nieznacznie spadły, a kontrakty na S&P w handlu przedsesyjnym spadają o 0,2 proc. Kończy się urlop od publikacji makro – dziś poznamy produkcję przemysłową Francji i Wielkiej Brytanii, zapasy hurtowników w USA oraz cotygodniową liczbę wniosków o zasiłki dla bezrobotnych w Stanach. Obradować będzie też Bank Anglii, który jest jednym z tych banków centralnych, które muszą decydować – bronić gospodarkę przed inflacją, czy też pozwolić jej odbić się od dna. Każdy wybór będzie zły.
W trakcie dnia zapewne nadal rynek będzie wpatrzony w Wall Street, ale posiadacze akcji powinni też poświęcić więcej uwagi rozglądając się po rynkach wschodzących, bo wciąż bliżej nam do tej kategorii, niż do rynków rozwiniętych.
Emil Szweda