Nowy tydzień na rynkach finansowych rozpoczyna się z pewnością nie tak, jak chcieliby inwestorzy obkupieni w akcje spółek giełdowych. Co prawda ogólny obraz na parkietach akcyjnych w Europie jest mieszany (niewielkie plusy i minusy), tym niemniej da się wyczuć wiszące w powietrzu obawy i strach handlujących. Powody takiego stanu rzeczy są jasne i wszystkim znane, sceptycyzm i mała wiara inwestorów w naprawczy plan ogłoszony kilka dni temu przez EBC, MFW i władze Eurolandu, którego kształt i koncepcja siłą rzeczy problemów nie rozwiązują.
Nowy tydzień na rynkach finansowych rozpoczyna się z pewnością nie tak, jak chcieliby inwestorzy obkupieni w akcje spółek giełdowych. Co prawda ogólny obraz na parkietach akcyjnych w Europie jest mieszany (niewielkie plusy i minusy), tym niemniej da się wyczuć wiszące w powietrzu obawy i strach handlujących.
Powody takiego stanu rzeczy są jasne i wszystkim znane, sceptycyzm i mała wiara inwestorów w naprawczy plan ogłoszony kilka dni temu przez EBC, MFW i władze Eurolandu, którego kształt i koncepcja siłą rzeczy problemów nie rozwiązują. Jak na dłoni, pejoratywne spojrzenie na te przedsięwzięcie manifestują gracze na rynku eurodolara, którzy w zasadzie jednym tchem umacniają amerykańską walutę (nie licząc jednofigurowego odreagowania). Awersję do ryzyka potwierdzają także rosnące ceny niemieckich i amerykańskich obligacji, czy też rosnące risk premium stawek kwotowych na interbanku. Ucieczkę od aktywów o podwyższonym ryzyku inwestycyjnym dość znamiennie cementują wysokie ceny złota, pełniącego rolę dobrego instrumentu chroniącego wartość (okolice 1 230 USD za uncję).
O godzinie 15:17 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 1,2366 dolara.
Sytuacja techniczna eurodolara: nowy dołek na poziomie 1,2233 potwierdza narastające negatywne nastroje wokół sytuacji Eurolandu. Dzisiejsza sesja stała pod znakiem stopniowej wspinaczki cen w ramach odreagowania, która w godzinach popołudniowych doprowadziła do rejonu 1,2380 – 1,2400. Technicznie jest to kolejna próba zatrzymania aprecjacji dolara względem euro. O tym, czy będzie ona kontynuowana, a poniedziałkowe dołki okażą się minimami w perspektywie kilku sesji stwierdzić będzie można dopiero po analizie jutrzejszego rejonu otwarcia. Sygnalna zlokalizowana jest w pobliżu figury 1,2400 – 1,2420. W perspektywie najbliższych godzin możliwa wydaje się realizacja zysków właśnie w okolicach figury 1,2400.
RYNEK KRAJOWY
Poniedziałkowe notowania na Książęcej co prawda nie wyróżniają się na tle zachodnich parkietów, ale z pewnością rosnący indeks WIG20 o blisko 1% można zaliczyć do bardziej udanych inwestycji w regionie. Ku uciesze posiadaczy długich pozycji, dzisiejszy wzrost indeksu blue chipów utrzymuje go w średnioterminowym kanale wzrostowym, co niejako oddala (jednak nie wyklucza) niebezpieczeństwo kontynuacji pogłębiania zeszłotygodniowych dołków. Niepewność i nerwowość nie ominęła także rynku walutowego, gdzie polski złoty nie jest wstanie wrócić do „mocniejszych pozycji”. I jakkolwiek para EUR/PLN radzi sobie z negatywnym sentymentem wokół rynków, tak już para USD/PLN kompletnie mu się poddała. I tak nowe dołki na rynku eurodolara, głównego prowokatora zmian na USD/PLN, windują ten kurs powyżej 3,2500.
O godzinie 15.25 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 4,0093, a za dolara 3,2398 złotego. Sytuacja techniczna na rynku złotego: w przypadku pary EUR/PLN nie doszło dzisiaj do wyjścia cen (osłabienia złotego) powyżej linii lokalnego oporu 4,0600 – 4,0650. Poniedziałkowe maksimum wyniosło 4,0429. Mając na uwadze popołudniowy obraz techniczny stwierdzić można, że rejonem, który może być charakterystyczny dla najbliższych godzin jest 4,0000 – 4,04000. Gdyby nie obraz eurodolara, który wskazuje na możliwość odbicia od 1,2400 można byłoby założyć, że jutro wrócimy poniżej 4,0000 złotych za euro. Znacznie bardziej nerwowo jest na parze USD/PLN. Tutaj w trakcie dzisiejszej sesji testowany był rejon figury 3,3000. Mając na uwadze zachowanie dolara na świecie nie można wykluczyć próby naruszenia tego miejsca charakterystycznego.
Łukasz Leszczyński, dr Jarosław Klepacki