Najpierw zapowiedź spotkania grupy G7, a później komunikat stwierdzający wolę przeprowadzenia interwencji osłabiającej jena, pomogły rynkom akcji (i samemu jenowi). Ale na jak dużo wystarczą słowa? Indeksom amerykańskim wystarczyły do wzrostu, S&P wzrósł o 1,3 proc., po tym jak spadł od szczytu z 18 lutego 6,5 proc. Trudno w tej sytuacji przesądzać o trwałości odbicia, choć poziom wyprzedania rynku stwarza takie szanse. Dla Amerykanów – podobnie jak dla inwestorów w Europie
Najpierw zapowiedź spotkania grupy G7, a później komunikat stwierdzający wolę przeprowadzenia interwencji osłabiającej jena, pomogły rynkom akcji (i samemu jenowi). Ale na jak dużo wystarczą słowa?
Indeksom amerykańskim wystarczyły do wzrostu, S&P wzrósł o 1,3 proc., po tym jak spadł od szczytu z 18 lutego 6,5 proc. Trudno w tej sytuacji przesądzać o trwałości odbicia, choć poziom wyprzedania rynku stwarza takie szanse. Dla Amerykanów – podobnie jak dla inwestorów w Europie i Ameryce Południowej – nie liczyły się żadne informacje fundamentalne (podano zgodną z oczekiwaniami liczbę zasiłków dla bezrobotnych, rozczarowujące dane o produkcji przemysłowej i zaskakująco dobry odczyt indeksu Fed Filadelfia) – ale oczekiwania związane ze zwołanym ad hoc szczytem G7. Liczono na interwencję w obronie jena i faktycznie zapowiedź takich kroków padła po szczycie.
W rezultacie jen osłabił się o 3,4 proc. wobec dolara, a Nikkei wzrósł o 2,7 proc. (wobec skali osłabienia jena wzrost wydaje się zbyt silny, ostatecznie japońskie przedsiębiorstwa to nie tylko eksporterzy). Warto zdawać sobie sprawę z wagi decyzji G7, która nie często decyduje się na interwencje choćby werbalne. Po raz ostatni grupa dokonywała skoordynowanych transakcji rynkowych w 2000 r. (broniąc euro). Częściej na rynku interweniował Bank Japonii, ale samotna walka zwykle kończyła się niepowodzeniem (czego najlepszym dowodem jest najwyższy w historii kurs jena zanotowany wczoraj). Jednak nie przesądza to jeszcze o skuteczności działań G7, choć kapitał spekulacyjny sporo ryzykowałby grając przeciwko takiemu przeciwnikowi i wbrew przesłankom fundamentalnym (stan finansów publicznych Japonii daleki jest od ideału, a koszty odbudowy kraju jeszcze go pogorszą). Niejako przy okazji poprawiających się nastrojów skorzystały też inne rynki azjatyckie. Kospi wzrósł o 1,1 proc. i zanotował najwyższe zamknięcie od sześciu sesji (a więc sprzed trzęsienia ziemi w Japonii). Hang Seng i SCI zyskały po 0,4 proc., co w przypadku indeksu z Hong Kongu wygląda bardziej na „odbicie zdechłego kota” po spadku o 7 proc. podczas wcześniejszych sześciu sesji.
Nastroje w Europie powinny być rano wystarczająco dobre by pozwolić na kontynuację odbicia. Brakuje dziś istotnych publikacji, które mogłyby zwyżce zagrozić, ale liczyć się będą także inne czynniki. Nie wiadomo jeszcze co oznacza dym nad Fukushimą, po południu szczegóły sytuacji w elektrowni przybliży Międzynarodowa Agencja Energii. Wczorajsze i dzisiejsze odbicie objęło nie tylko rynki akcji, ale także surowców. W rezultacie ropa ponownie wyrwała się powyżej 100 USD (do 103) za baryłkę, mocno drożeją też kukurydza i pszenica. Zatem obawy inflacyjne wrócić mogą jak bumerang i znów mogą niepokoić inwestorów. Przede wszystkim jednak zmiany dokonały się w nastrojach inwestorów. Spadki na parkietach rozpoczęły się jeszcze przed trzęsieniem ziemi, ono samo w sobie okazało się tylko akceleratorem, nie przyczyną wyprzedaży. Odbicie może mieć charakter bardziej ograniczony niż się sądzi, choć krótkoterminowe wyprzedanie rynku istotnie daje przewagę liczącym na zwyżki.
W Warszawie sytuacja jest… dziwna. Przed WIG20 silny opór w okolicach 2760-2780 pkt, którego przełamanie (jak najbardziej możliwe na dzisiejszej sesji), dałoby podstawy do oczekiwania ataku na rekord hossy. W takich okolicznościach! (chodzi nie tylko o sytuację na światowych rynkach, ale także stan finansów państwa, reformę OFE). Nawet indeks giełdy rosyjskiej nie ma takich możliwości w najbliższych dniach, choć ceny ropy i atomowa panika bardzo sprzyjają rosyjskim firmom paliwowym, podczas gdy WIG20 wystarczy zamknięcie wyższe o 1,4 proc. by zanotować najwyższe zakończenie dnia od prawie trzech lat.
Emil Szweda