Wczorajszy spadek miał dzisiaj swoją kontynuację i WIG20 stracił ponad 1,5 proc. Ponownie początek nie zapowiadał większych problemów i można było się nawet dziwić skąd taka siła popytu, który był w stanie utrzymać indeks na poziomie neutralnym do połowy sesji. Potem jednak podaż drugi raz z rzędu pokazała swoją siłę i spadki sięgnęły ponad 2 proc. A wszystko znowu było wynikiem niepewności, strachu i emocji.
Wczorajszy spadek miał dzisiaj swoją kontynuację i WIG20 stracił ponad 1,5 proc. Ponownie początek nie zapowiadał większych problemów i można było się nawet dziwić skąd taka siła popytu, który był w stanie utrzymać indeks na poziomie neutralnym do połowy sesji. Potem jednak podaż drugi raz z rzędu pokazała swoją siłę i spadki sięgnęły ponad 2 proc. A wszystko znowu było wynikiem niepewności, strachu i emocji.
Nadal problemem pierwszej ligi jest sytuacja Grecji. Niby pomoc jest uchwalona i grecki rząd planuje zmiany fiskalne, dzięki którym będzie mógł się uporać z kłopotami, ale z drugiej napotyka na super-silny opór społeczny. Jakby tego było mało sytuacja stałą się dziś doprawdy kuriozalna, ponieważ niemieccy obywateli też postanowili zaprotestować przed wydawaniem ich pieniędzy na długi Grecji. Jedni odmawiają przyjęcia pomocy (a konkretnie jej zwrotu, bo gotówkę chętnie wezmą), a drudzy udzielenia pomocy.
Gdyby nie fakt, że chodzi o setki miliardów euro i sytuację w światowych finansach można by powiedzieć, że jest to nawet zabawne. Spadki na rynkach przyspieszyły jak tylko Komisja Europejska wyraziła opinię, że deficyt budżetowy Hiszpanii w bieżącym roku wzrośnie z zapowiadanych 9,8 proc. do ponad 11 proc. Tego typu komunikat w połączeniu z wypowiedziami unijnych władz, że nikt nie będzie się „zrzucał na Hiszpanię” zadziałały jak katalizator spadków. Zwieńczeniem „dnia prezentów” dla podaży były ostrzeżenia agencji Moodys o możliwym obcięciu raitingu dla Portugalii. Przy tylu sygnałach ostateczny spadek na giełdach ograniczony do rozsądnych rozmiarów należy interpretować jako sukces kupujących, choć parkiety grecki i hiszpański traciły po ponad 4 proc.
W tej atmosferze dane z USA pozostały w całkowitym zlekceważeniu mimo, że zarówno raport ADP informował o wzroście liczby zatrudnionych w amerykańskiej gospodarce, a raport Challengera o mniejszej liczbie planowanych zwolnień. Do tego indeks ISM-usługi był gorszy od oczekiwań, ale na tyle powyżej bariery 50 pkt., że byki nie muszą się jeszcze martwić o wskaźniki makro.
Na osobną uwagę zasługuje rynek walutowy. Złoty osłabił się w ciągu ostatnich 24 godzin o niemal 20 groszy do dolara i ponad 18 groszy do euro. Takiej niechęci do naszej waluty nie widzieliśmy od ponad roku i szczytu paniki z lutego 2009 roku. Taka zmienność jest bardzo szkodliwa dla gospodarki, ale tak samo jak pewne jest to, że nie sposób w krótkim terminie przewidzieć gdzie ta panika się zakończy tak samo pewne jest, że panika na szczęście nie trwa długo i za kilka dni powinniśmy zobaczyć odreagowanie.
Poziom 2400 pkt. nad którym zatrzymał się dziś WIG20 jest pierwszym istotnym miejscem dla przeprowadzenia kontry. Jeżeli popytowi się ona powiedzie to apetyt na ryzyko przy tak nakręconej sprężynie będzie silnym paliwem do wzrostów. Jednocześnie niepowodzenie w odbiciu będzie miało wszelkie symptomy większej korekty.
Paweł Cymcyk