Sprawa wydawała się prosta i oczywista. Piątkowe zakończenie silnym wzrostem po danych z USA doprowadziło WIG20 powyżej 2600 pkt., których pokonanie powinno zapowiadać rychły atak na szczyty. Po piątkowym zamknięciu notowań na GPW amerykańskie rynki dodały jeszcze kilka punktów i tamtejsza zwyżka była wystarczającym argumentem za wzrostami w Europie, ale po stonowanym początku byki nie specjalnie spieszyły się wykorzystać ten argument. W zasadzie nie był to także
Sprawa wydawała się prosta i oczywista. Piątkowe zakończenie silnym wzrostem po danych z USA doprowadziło WIG20 powyżej 2600 pkt., których pokonanie powinno zapowiadać rychły atak na szczyty.
Po piątkowym zamknięciu notowań na GPW amerykańskie rynki dodały jeszcze kilka punktów i tamtejsza zwyżka była wystarczającym argumentem za wzrostami w Europie, ale po stonowanym początku byki nie specjalnie spieszyły się wykorzystać ten argument. W zasadzie nie był to także dzień podaży, bo przy małym obrocie i jeszcze mniejszej aktywności nie działo się nic ciekawego.
Na brak ruchu po części składały się brak publikacji danych makro oraz wyraźna obawa przed przekroczeniem kwietniowych maksimów. Popyt co prawda dwa razy próbował dociągnąć indeks do 2620 pkt., po których przekroczeniu na rynku pojawiłoby się więcej kupujących, ale obie próby skończyły się powolnym powrotem pod kreskę.
To pukanie w sufit przy małym obrocie było moim zdaniem swego rodzaju sondowaniem jak duża będzie siła podaży na tej wysokości. Na dziś wystarczyła, ale po ubiegłym tygodniu przeświadczenie o wyjściu górą z kanału trendu bocznego zaczyna dojrzewać w coraz większej ilości inwestorskich głów. Na razie przeszkodą w realizacji tego scenariusza jest obawa przed samodzielną szarżą byków na krajowym rynku kiedy pozostałe europejskie parkiety tkwią w marazmie.
Zakończyliśmy kosmetycznym spadkiem, ale jego znacznie jest mniej niż żadne i etap rozstrzygnięcia dalszego kierunku został przesunięty na jutro. Będąc o kilkanaście punktów od szczytu na tą chwilę wydaje się wręcz niemożliwe aby nie doszło do jego testowania i w konsekwencji poprawienia.
Tyle tylko, że najważniejszy będzie wtedy charakter tej poprawy i jego skala. Można zakładać, że obecne utrzymywanie się tuż pod sufitem to zbieranie sił na atak jednak im dłużej taki stan trwa tym trudniej o nowy kapitał. Ponadto w obecnej sytuacji zejście poniżej 2550 pkt. byłoby zaproszeniem do sprzedaży. Atmosferę na kolejne dni, a zatem ewentualne chęci do kupna, będzie można zweryfikować po wtorkowej publikacji indeksu zaufania amerykańskich konsumentów. Im więcej u nich pewności tym więcej gotówki płynącej na rynki.
Paweł Cymcyk
,21,5421,1285607809