Na rynkach nerwowo jest już od ponad miesiąca, ale dzisiejsza wyprzedaż mogła zrobić na inwestorach spore wrażenie. Może dlatego, że nastąpiła dość nieoczekiwanie i trudno było znaleźć jej konkretny powód. Obserwując przebieg notowań można było przez moment odnieść wrażenie, że pojawiła się jakaś hiobowa wieść. Spowodowała ona, że nagle akcje zaczęły parzyć w ręce. Jednak ani Grecja nie ogłosiła niewypłacalności, ani nie został obniżony rating Hiszpanii. Nic w tym rodzaju się nie stało. Można powiedzieć, że inwestorzy zapałali nagłą niechęcią do posiadania akcji.

Na rynkach nerwowo jest już od ponad miesiąca, ale dzisiejsza wyprzedaż mogła zrobić na inwestorach spore wrażenie. Może dlatego, że nastąpiła dość nieoczekiwanie i trudno było znaleźć jej konkretny powód. Obserwując przebieg notowań można było przez moment odnieść wrażenie, że pojawiła się jakaś hiobowa wieść.

Spowodowała ona, że nagle akcje zaczęły parzyć w ręce. Jednak ani Grecja nie ogłosiła niewypłacalności, ani nie został obniżony rating Hiszpanii. Nic w tym rodzaju się nie stało. Można powiedzieć, że inwestorzy zapałali nagłą niechęcią do posiadania akcji. Ale najwyraźniej nie wszyscy, bo „ktoś” przecież te mocno przecenione papiery kupił. Z pewnością licząc, że na nich zarobi.

Polska GPW

Spadkowe zakończenie wtorkowej sesji w Stanach Zjednoczonych wyraźnie zdeprymowało dziś naszych inwestorów. Indeks największych spółek zaczął dzień
od spadku o prawie 1,3 proc., a WIG zniżkował o 1 proc. Zdecydowanie lepiej trzymał się wskaźnik średnich firm, który tracił jedynie 0,2 proc. Kiepski początek dnia okazał się jednak tylko przygrywką do poważniejszej przeceny, jaka nadeszła po godzinie handlu. W ciągu zaledwie kilkunastu minut WIG20 znalazł się aż 3,8 proc. poniżej poziomu z wtorkowego zamknięcia, a WIG tracił niemal 3 proc.

W tym czasie akcje KGHM zniżkowały o ponad 6 proc. Po około 5 proc. spadały papiery BRE i Lotosu. Na tym tle większego wrażenia nie robiły 3 proc. spadki Pekao, PKO i PGE. Co gorsza, wyprzedaż następowała przy bardzo wysokich obrotach. Na szczęście w ciągu dnia nastroje nieco się uspokoiły i skala spadków uległa zmniejszeniu. Końcówka sesji rozegrała się jednak pod dyktando zniżkujących indeksów na Wall Street. Ostatecznie WIG20 stracił 3,08 proc., WIG spadł o 2,7 proc., a indeksy małych i średnich spółek zniżkowały po 2 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły 2,9 mld zł i były najwyższe od dwóch miesięcy.

Giełdy zagraniczne

Poniedziałkowy rajd byków na Wall Street w końcówce sesji okazał się tylko jednorazowym epizodem. We wtorek tylko przez chwilę były w stanie utrzymać indeksy nad kreską. Dow Jones stracił 1 proc., a S&P500 zniżkował o 1,4 proc. Co prawda zdołał on utrzymać się minimalnie nad poziomem 1120 punktów, ale nie ma to żadnego znaczenia. Spadkowa korekta jest wciąż kontynuowana ze sporym impetem. Nic nie wskazuje na to, by jakieś bardziej gwałtowne odbicie miało odmienić nastroje na rynku.

Te zaś są fatalne. Jako przyczynę większość komentatorów podaje obawy związane z sytuacją w Europie oraz podjęte wczoraj decyzje wprowadzające regulacje dotyczące działalności funduszy hedgingowych i zakaz niezabezpieczonej krótkiej sprzedaży niektórych rodzajów papierów wartościowych. Tyle tylko, że informacje napływające z Europy ostatnio nie były wcale jednoznacznie złe, a strach przed regulacjami rynków finansowych jest chyba zdecydowanie przesadzony. Rzeczywistą przyczyną zmartwienia amerykańskich inwestorów wydaje się być jednak rekordowo od czterech lat mocny dolar i perspektywa, że swoją siłę utrzyma przez dłuższy czas.

Na rynkach azjatyckich dziś znów straszyły spadki. Co prawda ich skala na najważniejszych giełdach nie była zbyt duża, ale martwi ich konsekwencja. Nikkei stracił nieco ponad 0,5 proc. Shanghai B-Share zniżkował o 0,7 proc., a Shanghai Composite o prawie 0,3 proc. Wtorkowe odbicie było niezbyt imponujące, nie okazało się także zbyt trwałe. Liderem spadków był indeks giełdy w Dżakarcie, zniżkujący o 3,7 proc. W Bombaju wskaźnik stracił 2,7 proc., a w Hong Kongu 1,8 proc.

Na giełdach europejskich sesja zaczęła się od dość umiarkowanych spadków. Londyński FTSE tracił na otwarciu nieco ponad 1,1 proc., a DAX zniżkował o 1,4 proc. Nic nie wskazywało na możliwość wystąpienia poważniejszych kłopotów. Może poza zachowaniem się indeksu w Paryżu, który spadał rano o 1,9 proc. Już po godzinie handlu sytuacja zaczęła się zdecydowanie pogarszać i wszystkie trzy indeksy traciły po prawie 3 proc. Trudno było wskazać jednoznaczną przyczynę tego tąpnięcia. Mocno cierpiały też wskaźniki w Atenach i Madrycie, zniżkując po 4 proc. Nie mniej nerwowo było na parkietach naszego regionu. Największe spadki, przekraczające 3 proc., notowano w Warszawie i Moskwie. Nieznacznie lepiej radził sobie węgierski BUX, a na tym tle „doskonale” wypadały rumuński BET i bułgarski SOFIX, tracąc jedynie po 1,6 proc. Niewielka poprawa sytuacji w ciągu dnia nie zmieniła w zasadniczy sposób obrazu rynku. Jedynie indeksowi giełdy ateńskiej udało się wyjść na plus. Tuż po godzinie 16.00 indeks w Paryżu tracił niemal 3 proc., a niemiecki DAX i brytyjski FTSE spadały po ponad 2 proc.

Waluty

Wtorkowy wieczór przyniósł kolejną dynamiczną falę przeceny wspólnej waluty. Próba bardziej trwałego pokonania poziomu 1,24 dolara okazała się nieskuteczna. W ciągu zaledwie kilku godzin pękła kolejna bariera i kurs euro znalazł się w okolicach 1,21 dolara. Dziś przed południem wspólna waluta próbowała odrabiać straty, ale starania te były dość anemiczne i spotykały się ze zdecydowanymi atakami podaży. Jedynym „sukcesem” było niedopuszczenie do pogłębienia spadków. Dopiero od południa euro zaczęło odzyskiwać siłę.

Wydarzenia na światowym rynku mocno poturbowały naszą walutę. Zaczęła słabnąć już wczoraj wieczorem, jednak najbardziej dynamiczną część tego ruchu obserwowaliśmy dopiero dziś przed południem. Dolar zdrożał do nienotowanego od nieco ponad roku poziomu 3,366 zł. Trzeba więc było płacić za niego o ponad 10 groszy więcej niż we wtorek wieczorem, co oznacza osłabienie o ponad 3 proc. Licząc od wczorajszego południa wzrost wyniósł prawie 16 groszy, czyli niemal 5 proc. Tak duże zmiany procentowe na rynku walutowym to duża rzadkość. Nieznacznie tylko mniejsze zmiany zanotowano wobec euro. Wspólną walutę wyceniano w południe na 4,09 zł, o 7 groszy drożej niż we wtorkowy wieczór i o 11 groszy więcej niż we wtorek rano. Oznacza to osłabienie o prawie 3 proc. Za franka trzeba było w południe płacić nieco ponad 2,92 zł, o 5 groszy drożej niż wczoraj. Dopiero po południu złoty odrobił prawie 5 groszy wobec dolara, 4 grosze wobec franka i 2 grosze w stosunku do euro.

Podsumowanie

Dzisiejszy spadek sprowadził przez moment indeks największych spółek niemal do poprzedniego dołka z 7 maja, a skalą niemal dorównywał temu z 4 maja, gdy WIG20 stracił 3,7 proc. Pogrzebał też na razie nadzieje byków na zmniejszenie skali korekty, nie mówiąc o jej szybkim zakończeniu. Znów znaleźliśmy się 9 proc. od szczytu z połowy kwietnia. Rozwój sytuacji każe spodziewać się pogłębienia spadków. Tym bardziej, że ich siła znajduje potwierdzenie w zwiększających się obrotach, nawet jeśli wziąć poprawkę na akcje PZU.

Roman Przasnyski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj