Poniedziałkowy handel na rynku walutowym jak na razie pozostaje spokojny z dolarem amerykańskim pozostającym w zawieszeniu po nic nierozstrzygających danych z rynku pracy. Spokojnie (jeszcze) jest na rynku złotego przy odliczaniu dni do decyzji Moody’s o polskim ratingu.
Wyliczane z kontraktów na stopę procentową w USA prawdopodobieństwo podwyżki Fed na najbliższym posiedzeniu w czerwcu wynosi obecnie 8 proc. Niepisaną zasadą jest, że oczekiwania te tuż przed posiedzeniem powinny wynosić co najmniej 60 proc., aby decyzja Fed nie wywołała szoku na rynkach finansowych. Kwietniowe dane z rynku pracy USA pokazały słabszy o 40 tys. przyrost zatrudnienia, ale na plus zaznaczył się silniejszy o 0,2 pkt proc. wzrost płac, co wysyła mieszany sygnał i w ogóle nie pomaga w debacie, czy Fed ma podstawy do podwyższania stóp. Właściwie, to po danych prawdopodobieństwo na chwilę spadło do 2 proc., ale potem odbiło z pomocą Williama Dudleya z Fed w Nowym Jorku, który w odniesieniu do danych stwierdził, że pomimo tego, że są lekko słabsze, nie wpływają na jego ocenę sytuacji w gospodarce. Dodał, że dwie podwyżki stóp procentowych w 2016 r. są „rozsądnym założeniem”, co jest ważnym stwierdzeniem w ustach osoby, którą postrzega się jako jednego z największych gołębi w FOMC. Wydaje się, że Fed sam jeszcze nie wie, jaką decyzję podejmie w czerwcu, ale chciałby mieć do dyspozycji wszystkie opcje. Jednak przy tak niskich oczekiwaniach rynkowych będzie trudno zdążyć z właściwym przygotowaniem rynku na podwyżkę, jeśli za takim krokiem zaczęłyby przemawiać dane z USA. Dlatego Fed musi działać już teraz, aby te oczekiwania podnieść, jednak inwestorzy są bardziej skłonni czytać dane niż słuchać przedstawicieli banku centralnego, a te pierwsze na razie nie przekonują. Kolejnym testem będzie dopiero odczyt sprzedaży detalicznej w piątek. Wcześniej czeka nas seria wystąpień członków Fed, którzy prawdopodobnie będą starali się „omamić” inwestorów. Spośród głosujących w tym roku mamy Mester, Rosengrena i George (wszyscy w czwartek). Ponadto usłyszymy opinie Evansa (pon), Kashkariego (pon) i Williamsa (pt).
Najistotniejsze dla poniedziałkowego handlu dane makro zostały opublikowane jeszcze w niedzielę. Eksport Chin w kwietniu w wartościach w USD skurczył się o 1,8 proc. r/r przy oczekiwanym płaskim odczycie, ale w przeliczeniu na CNY różnica była dużo mniejsza (4,1 proc. r/r, prog. 4,3 proc.). Import przedłużył serię spadków do 18-tu miesięcy (-10,9 proc. r/r). Cieszy stabilizacja eksportu, którego załamanie w poprzednich miesiącach ciążyło na dynamice PKB. Z kolei import dalej cierpi z powodu wysokiej bazy cen surowców i dlatego nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków z tych danych. Dziś rano zamówienia fabryczne z Niemiec wypadły bardzo pozytywnie. Wskaźnik odbił 1,9 proc. miesiąc do miesiąca przy konsensusie 0,6 proc. m/m., a dane za luty zrewidowano z -1,2 do – 0,8 proc. Euro nie reaguje na tak historyczne dane, ale DAX może wziąć stąd impuls kierunkowy. Dalej w ciągu dnia mamy indeks Sentix z Eurolandu i rozpoczęte budowy domów z Kanady, ale w obu przypadkach nie należy oczekiwać wyraźnej reakcji rynku walutowego.
EUR/PLN spada dziś ponad 1 grosz pod 4,42, ale to wciąż podwyższone poziomy. Rynek czeka na piątkową decyzję agencji Moody’s odnośnie polskiego ratingu przy spekulacjach o możliwym obniżki oceny wiarygodności kredytowej z obecnego poziomu A2. Niepewność decyzji będzie generowała podwyższoną zmienność na parach złotowych, choć finalnie nie wykluczamy rajdu ulgi, gdyż oczekujemy jedynie obniżenia perspektywy ratingu, co niesie dużo mniejsze konsekwencje od tego, co rynek obecnie wycenia.