Dolar amerykański w wyjątkowo marnym stylu zakończył lipiec z „pomocą” rozczarowującego odczytu PKB z USA za drugi kwartał. Ale co złe dla USD, okazało się dobre dla apetytu na ryzyko. I nawet jeśli dolar wstępnie gorzko przyjął dane, finalnie mogą się one okazać dla niego nie takie złe.
Dynamika PKB USA w drugim kwartale wzrosła zaledwie o 1,2 proc. w ujęciu zannualizowanym z 0,8 proc. w pierwszym kwartale i oczekiwaniach ustawionych na 2,5 proc. Największym zaskoczeniem w danych był spadek zapasów, które odjęły 1,2 pkt proc. ze wzrostu PKB. To może oznaczać dwie rzeczy: albo firmy ograniczają produkcję w oparciu o przewidywania niedostatecznego popytu, albo silny popyt wyczerpuje zapasy przy nieprzygotowanej produkcji. Silne przyspieszenie konsumpcji prywatnej (4,2 proc. k/k) przemawia za tym drugim, ale jeszcze za wcześnie, by wyciągać ostateczne wnioski. Mimo to jest możliwe, że firmy z mniejszym optymizmem patrzyły w drugie półrocze i nie chciały zamrażać kapitału w wytworzonych produktach, co jednak okazało się nietrafioną decyzją. Na razie jednak oczekiwania na podwyżkę Fed przed końcem roku spadły z 45 proc. do 36 proc., rentowności obligacji 10-letnich USD tąpnęły poniżej 1,50 proc. i USD poszedł tym samym tropem. Jednak jeśli dzisiejszy odczyt ISM dla przemysłu za lipiec pokaże mniej ponury obraz sektora, USD może zacząć prędko odrabiać straty. Pamiętajmy, że pod koniec tygodnia opublikowany zostanie raport z rynku pracy. Dane o wnioskach o zasiłek z całego miesiąca były na niskim poziomie, co sugeruje ograniczoną presję zwolnień. Ponadto warto nadmienić dość jastrzębie komentarze z nocy W. Dudleya z Fed w Nowym Jorku, który nie wykluczył podwyżki stóp procentowych przed listopadowymi wyborami prezydenckimi, jeśli dane pozwolą.
Cały poniedziałkowy kalendarz skupiony jest na odczytach indeksów PMI/ISM dla przemysłu. W nocy dane z Chin wypadły mieszanie z gorszym wynikiem szerokiego wskaźnika rządowego (49,9, prog. 50), ale lepszym po stronie prywatnych danych (50,6, prog. 48,8). W Polsce spodziewamy się podobnej trzeźwości w kontekście Brexitu, jak w Europie Zachodniej i prognozujemy wzrost do 52,1 z 51,8. W strefie euro odczyty są rewizją wstępnych szacunków sprzed tygodnia, które wskazały względną odporność Starego Kontynentu na pobrexitowy szok. Ważniejsze może być, jak rynki zareagują na rezultaty stress testów banków z UE, które wprawdzie wskazały na lepsze przygotowanie sektora do absorbowania szoków niż w 2014 r. (poprzednie testy), ale niektóre instytucje są zagrożone. „Czarna owca” Europy, włoski Monte dei Paschi, tuż przed wynikami poinformował o planie ratunkowym, co może tonować obawy inwestorów.
Ten tydzień jest napakowany ważnymi wydarzeniami, które powinny podtrzymać rynki na wyższych obrotach. Jutro RBA podejmuje decyzję o stopie procentowej (obecnie 1,75 proc.). Naszym zdaniem stopy zostaną pozostawione bez zmian, co stoi w kontrze do konsensusu rynkowego (20/25 głosów za obniżką o 25 pb) oraz wyceną rynku pieniężnego (68 proc. szans na cięcie). Sądzimy, że prezes Stevens niechętnie decyduje o obniżkach, a zgodne prognozami RBA dane o CPI za II kw. dają mu swobodę z wstrzymaniem się z luzowaniem. W naszej ocenie decyzja o pozostawieniu stóp wygeneruje impuls do umocnienia AUD. Również we wtorek japoński rząd przedstawi pakiet gospodarczy. Według informacji przekazanych przez premiera Abe pakiet będzie wynosił minimum 28 bln JPY, ale szczegóły wciąż pozostają niejasne, więc JPY powinien być zmienny w momencie ogłaszania. Dalej w tygodniu uwagę przyciągnie decyzja Banku Anglii, gdzie obniżka o 25 pb wydaje się planem minimum. Sądzimy, że w drodze do posiedzenia GBP będzie pod presją, ale przy wygórowanych oczekiwaniach poprzeczka dla gołębiego zaskoczenia jest ustawiona wysoko, co może przynieść efekt ulgi po poznaniu decyzji.