Apetyt na ryzyko ponownie zaczyna się stabilizować przy rosnącym rynku akcji i ropie hamującej wcześniejsze spadki. Na rynku walutowym wyróżnia się zyskujący dolar nowozelandzki i powrót spadków USD/JPY. EUR/PLN bez większych zmian.
Wśród głównych walut USD jest dziś rano najsłabszy, ale poza relacjami z JPY i NZD zmiany są minimalne. W tym tygodniu jak na razie brak jest klarownych katalizatorów zmienności, które skłaniałyby do kierunkowych ruchów, w rezultacie pozostajemy w fazie poruszania się raz w górę, raz w dół. EUR/USD utknął tuż pod 1,14, a GBP/USD zadomowił się w przedziale 1,44-1,45. USD/JPY jeszcze wczoraj kontynuował wzrosty, ale wizja testu 110 chyba okazała się zbyt straszna i dziś wracamy pod 109.
Dolar nowozelandzki zyskiwał w nocy w reakcji na publikację Raportu Stabilności Finansowej przez Bank Rezerwy Nowej Zelandii. Raport przede wszystkim rozczarował tą część rynku, która liczyła na bardziej stanowcze zasygnalizowanie wprowadzenia środków studzących bańkę na rynku kredytów hipotecznych, co by ułatwiło Bankowi obniżki stóp procentowych. W tym kontekście RBNZ nic nie dostarczył (stąd wzrosty NZD), mimo że jednocześnie zaznaczono, że ryzyka dla perspektywy gospodarczej zwiększyły się od czasu listopadowej rewizji. Sektor mleczarski notuje trzeci sezon ujemnych przepływów pieniężnych, zmienność na rynkach finansowych pozostaje podwyższona, a przyszłość chińskiej gospodarki jest niepewna. Zatem RBNZ jest pod presją, ale najwidoczniej nie chce podejmować nieprzemyślanych ruchów i musi dojrzeć do decyzji. Czerwcowa obniżka stóp nie jest jeszcze wykluczona, ale w najbliższym czasie rynek nie będzie grał tej karty. Przy poprawie sentymentu rynkowego trudniej być sprzedających waluty surowcowe, ale NZD jest warty obserwacji, gdy wiatr zacznie wiać w przeciwnym kierunku.
Przy ubogim kalendarzu makro czka nas kolejny dzień niezdecydowanych ruchów zdanych na humory ogólno rynkowych nastrojów (choć z przewagą optymizmu). Rynek USD prawdopodobnie czeka na piątkowy raport sprzedaży detalicznej USA, który może, ale nie musi być gwoździem do trumny dla pomysłu czerwcowej podwyżki Fed. Reszta świata walutowego chciałaby silniejszych wskazówek z rynku akcji i surowców, ale tutaj również zapanował marazm. Nie więcej można powiedzieć o rynku złotego, który czeka na „wyrok” agencji Moody’s.
Przed południem produkcja przemysłowa z Wielkiej Brytanii może przyciągać uwagę. Ostatnie odczyty były słabe i w marcu oczekiwane jest odbicie (0,5 proc. m/m), ale dynamika roczna pozostanie rozczarowująca (-0,4 proc.). Po południu mamy wystąpienia przedstawicieli banków centralnych (Nowotny z ECB, Wilkins z Banku Kanady i Ingves z Riksbanku), ale oczekiwania na fajerwerki są ustawione bardzo nisko (słusznie). Nieco atrakcji może przynieść raport Departamentu Energii USA o tygodniowej zmianie zapasów ropy naftowej. Konsensus przewiduje wzrost o 0,08 mln baryłek, ale ryzyko jest po stronie wyższego wyniku. Wczoraj raport American Petroleum Institute wskazał na wzrost o 3,4 mln baryłek.
Autor:Konrad Białas