To, co miało być dla Polski największym geopolitycznym wyzwaniem, okazało się ogromną korzyścią dla naszej gospodarki. Konflikt za wschodnią granicą spowodował masową migrację Ukraińców do Polski, która dała istotny impuls rozwojowy naszej gospodarce. Okres łatwego sukcesu powoli dobiega jednak końca. Coraz bardziej ograniczony zasób migracyjny na Ukrainie powoduje, że Polska, aby utrzymać wzrost gospodarczy, musi stworzyć warunki do stałego osiedlania się migrantów, którzy dziś najczęściej pracują w naszym kraju sezonowo – pisze dyrektor zarządzający Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego dla kwartalnika „Rzeczy Wspólne”.
Ukraińcy pracowali tu już dawno
Ukraińska migracja w Polsce nie jest niczym nowym. Pracownicy zza wschodniej granicy przyjeżdżali do nas na długo przed wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej, co wynikało z bliskości zarówno geograficznej, jak i kulturowej, w tym przede wszystkim podobieństwa języka. Przed laty migracja odbywała się głównie w okresie letnim, kiedy występowało zwiększone zapotrzebowanie na pracowników zatrudnianych w rolnictwie i budownictwie. Sezonowość zjawiska potwierdza relatywnie niewielka liczba Ukraińców mieszkających w Polsce na stałe. Takich osób było w 2011 r. jedynie 13,4 tys.
Po wejściu Polski do UE wzrosła atrakcyjność naszego kraju jako miejsca migracji, ponieważ pozwolenie na wjazd do Polski pozwalało na wjazd również do innych państw UE. Procesowi sprzyjało to, że polskie przepisy były dość liberalne. Do 2013 r. nie było wymagań wizowych, a po ich wprowadzeniu w związku z wejściem Polski do strefy Schengen wizy były dość łatwo dostępne. Ponadto w 2008 r. podpisana została umowa o tzw. małym ruchu granicznym, umożliwiająca bez zbędnych formalności przekraczanie granicy polsko-ukraińskiej mieszkańcom miejscowości leżących maksymalnie 30 km od granicy.
Przełomowe było wprowadzenie w 2007 r. bardzo korzystnego uproszczonego trybu zatrudniania cudzoziemców, co zwiększyło atrakcyjność Polski dla ukraińskich tymczasowych migrantów zarobkowych. Złożenie w powiatowym urzędzie pracy oświadczenia pracodawcy o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca zezwalało na zatrudnienie go na czas do 180 dni w roku bez konieczności posiadania zezwolenia na pracę obywateli państw Partnerstwa Wschodniego, a więc również Ukrainy. To spowodowało, że jeszcze przed wojną w Donbasie i zajęciem przez Rosję Krymu wzrastała czasowa migracja. W latach 2005-2008 w Polsce miało pracować 118 tys. Ukraińców, zaś w latach 2010–2012 już 168 tys.
O ile w 2008 r. Polska zajmowała czwarte miejsce wśród państw docelowej migracji (8% wyjazdów), o tyle w 2012 r. była już na drugim miejscu (za Rosją) z wynikiem 13% . Był to efekt nie tylko coraz lepszych warunków pracy w naszym kraju, lecz także malejącej atrakcyjności migracji do państw południa Europy (Włoch, Hiszpanii, Portugalii), które borykały się z kryzysem. Co ciekawe, badania przeprowadzone na Ukrainie dowodziły, że migracja do Polski rosła, mimo iż ogólna migracja zarobkowa Ukraińców wykazywała tendencję spadkową.
Wojna jako katalizator migracji
Wojna w Donbasie w 2014 r. spowodowała znaczne przyspieszenie migracji. Powodem były nie tylko bezpośrednie działania zbrojne, lecz także pogarszające się warunki życia na terenie całego kraju. Spadek PKB po Majdanie uwzględniający inflację szacowany jest na 16%. Dramatyczna dewaluacja hrywny (o ok. 70%) spowodowała, że średnia pensja spadła z ok. 400 dol. do nawet 130 dol. w okresie intensywnych działań zbrojnych (dziś to ok. 250 dol.), co zwielokrotniło różnicę w zarobkach między Polską a Ukrainą. Ponadto zanotowano wzrost bezrobocia i kilkakrotne podwyżki opłat za energię i gaz, co spauperyzowało społeczeństwo.
Ważną okolicznością jest to, że wojna wyraźnie zmniejszyła atrakcyjność migracji do Rosji. Ukraińscy migranci ze wschodu i z centrum kraju decydują się na zmianę celu podróży nie tylko z powodów politycznych, lecz także ze względu na chęć legalizacji pobytu. Mimo że w Rosji w największych miastach Ukraińcy wciąż mogą liczyć na relatywnie wysoką pensję, często jest to praca nielegalna. Wybór naszego kraju dowodzi więc tego, że Ukraińcy coraz częściej patrzą na migrację w kategoriach długookresowych, uwzględniając zarówno wysokość dochodów, jak i inne kwestie.
Co ciekawe, wzrost ukraińskiej migracji wojennej został odnotowany tylko w Polsce i nie zmieniło tego wprowadzenie w UE ruchu bezwizowego dla Ukraińców od 2017 r. Nie bez znaczenia było z pewnością to, że państwa Europy Zachodniej, pod wpływem kryzysu uchodźczego w 2015 r., nie były chętne do przyjmowania dodatkowych migrantów, co było korzystne dla Polski. Ważną okolicznością była również silnie już wówczas obecna duża diaspora Ukraińców w Polsce, dysponująca migracyjnym know-how.
Rozwinięte w naszym kraju sieci migracyjne stanowią duże ułatwienie w organizacji wyjazdu migrantów – 70% Ukraińców znalazło pracę dzięki rodzinie i znajomym, którzy już są w Polsce. Coraz większa grupa osiadłych migrantów powoduje także, że kolejni pracownicy czują się bezpiecznie i coraz łatwiej funkcjonują nawet bez znajomości języka.
Podsumowując, ostatnie lata były unikalną sytuacją współwystępowania czynników przyciągających po stronie Polski i wypychających po stronie Ukrainy. Potwierdzają to badania przeprowadzone na Ukrainie, gdzie Polska jest często wskazywana jako pierwszy wybór przez osoby, które rozważają migrację.
Ilu jest ukraińskich uchodźców i dlaczego tak mało?
Problem z odpowiedzią na to pytanie wynika z trudności faktycznego rozróżnienia migrantów ekonomicznych i uchodźców uciekających przed wojną. Podczas analizy motywacji poszczególnych osób często występują sytuacje nieoczywiste. Według konwencji genewskiej z 1951 r. uchodźca to osoba, która na skutek uzasadnionej obawy o prześladowanie z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej zmuszona była opuścić kraj pochodzenia oraz która z powodu tych obaw nie może lub nie chce korzystać z ochrony swojego kraju.
Trzymając się stricte tej definicji, osoby uciekające z Donbasu do Polski nie spełniają kryteriów uchodźcy, ponieważ, poza nielicznymi wyjątkami, np. Tatarami krymskimi, najczęściej nie są prześladowane. Ponadto mogą znaleźć schronienie w innych częściach Ukrainy. Niemniej wojna pozbawiła ich warunków do godnego życia, więc była główną motywacją do emigracji.
Należy przy tym podkreślić, że Ukraińcy nie zgłaszają się masowo po status azylanta, nawet jeśli spełniają prawne kryteria, ponieważ nie jest dla nich atrakcyjny. Bez posiadania tego statusu mogą legalnie przyjechać i podjąć legalną pracę od razu, co nie jest możliwe w przypadku osób składających wniosek azylowy (mogą podjąć pracę dopiero po sześciu miesiącach od złożenia wniosku).
Polskie władze również nie palą się do nadawania statusu uchodźcy. Mimo niewielkiej liczby wniosków (w latach 2013–2014 było ich niecałe 2,5 tys. rocznie, a potem jeszcze mniej) bardzo rzadko decydują się na pozytywne ich rozpatrzenie. Do 2018 r. mniej niż
100 osób otrzymało status uchodźcy.
Należy podkreślić, że niewielka liczba pozytywnie rozpatrzonych wniosków o azyl wynikała z generalnie stabilnej sytuacji bezpieczeństwa na Ukrainie poza rejonami granicznymi między Ukrainą a samozwańczymi republikami w Donbasie i Ługańsku. Mimo zmiennych faz walki linia frontu jest dość stabilna od początku konfliktu. Zresztą władze w Kijowie nie wprowadziły ani stanu wojennego, ani stanu wyjątkowego, nazywając działania zbrojne „operacją antyterrorystyczną”, co daje dodatkowy argument przeciw traktowaniu imigrantów ukraińskich jako uchodźców. Należy podkreślić, że obecnie dużo bardziej nagląca od nadawania statusu uchodźcy jest pomoc humanitarna dla osób mieszkających na Ukrainie w sąsiedztwie konfliktu, które nie chcą opuszczać swoich domów (wiele z nich to ludzie starsi) i żyją w tragicznych warunkach.
Nie tylko rynek pracy
Ukraińska migracja do Polski zbiegła się w czasie ze świetnymi wynikami gospodarczymi w naszym kraju. Rozpędzona gospodarka spowodowała wzrost zatrudnienia i obniżenie bezrobocia do rekordowo niskiego poziomu (w czerwcu br. stopa bezrobocia wyniosła 5,9%). Dzięki temu mimo wysokiego strumienia migracji pensje w polskiej gospodarce dalej rosły. Ukraińska imigracja idealnie zbiegła się więc w czasie z ogromnym zapotrzebowaniem na pracowników. Z badań Work Service wynika, że prawie połowa firm doświadczyła niedoborów kadrowych w 2017 r., czyli już po okresie intensywnej migracji ukraińskiej. Obecnie nieobsadzonych jest ponad 150 tys. miejsc pracy i liczba ta dalej rośnie. W największym stopniu dotyczy to branż produkcyjnej, logistycznej i budowlanej, gdzie liczba miejsc pracy zwiększyła się o ponad połowę w ciągu roku. Pracownicy z Ukrainy wypełnili więc coraz większe luki, a nie wypchnęli z rynku Polaków, co jest korzystną okolicznością obniżającą ryzyko napięcia na tle rywalizacji rynkowej.
Należy podkreślić, że Ukraińcy stanowią nie tylko dobre rozwiązanie problemów na rynku pracy. Istotną korzyść odczuwa także ZUS, który na koniec czerwca br. miał zarejestrowanych 386 tys. ukraińskich obywateli. W ten sposób uzupełniają oni braki w systemie emerytalnym, które mają swoje źródło w niżu demograficznym. Warto zwrócić uwagę na to, że dzięki liberalnym przepisom migracyjnym Ukraińcy najczęściej pracują legalnie, co powoduje, że odprowadzane są składki zdrowotne i inne daniny do budżetu państwa.
Przyczyny i skala
Kluczową kwestią jest zwrócenie uwagi na czasowy charakter migracji ukraińskiej. Choć rośnie liczba Ukraińców chcących osiedlić się na stałe, to w liczbach bezwzględnych jest ich zdecydowanie mniej niż migrantów, którzy przebywają w Polsce bez intencji osiedlenia się.
Obecnie szacuje się liczbę ukraińskich migrantów na 0,8–1,5 mln w okresie letnim, ale tylko ok. 150 tys. posiada kartę pobytu, w tym 31 tys. na pobyt stały, a 119 tys. na pobyt czasowy. Pozostała część migrantów przebywała i pracowała w Polsce na podstawie oświadczeń pracodawców o zamiarze zatrudnienia, których w ubiegłym roku wydano ponad 1,7 mln.
Były to jednak oświadczenia woli bez weryfikacji realnego zatrudnienia, co oznacza, że nie można tej liczby traktować jako liczby sezonowych pracowników, szczególnie że jedna osoba mogła brać więcej niż jedno oświadczenie. Brak precyzyjnych danych o liczbie Ukraińców w Polsce wynika więc zarówno z rotacyjnego charakteru migracji, jak i z ułomności sposobu zbierania danych przez poszczególne instytucje, obrazujących jedynie wycinek zjawiska. Te zaś w dodatku wzajemnie na siebie nachodzą i nie przedstawiają prawdziwego obrazu.
Ukraiński migrant, czyli kto?
Statystyki Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej informują, że z prawie 200 tys. pracowników, którzy otrzymali pozwolenie na pracę, ok. 30% stanowili robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy, 30% to osoby wykonujące proste prace, ok. 20% Ukraińców było zaś zaklasyfikowanych jako operatorzy maszyn oraz urządzeń. Ponad 4% liczył zarówno personel biurowy, jak i technicy oraz średni personel. Niewiele mniej było sprzedawców i pracowników usług. Polska pozyskuje z Ukrainy także specjalistów, ale ich liczba nie przekroczyła 2%.
Do branż z największym udziałem Ukraińców należą: budownictwo (40 tys.), transport i gospodarka magazynowa (25 tys.) oraz przetwórstwo przemysłowe (20 tys.). Powyższe dane nie uwzględniają osób pracujących na podstawie oświadczeń, dlatego niedoszacowane są statystyki dotyczące pracowników w rolnictwie czy opiece domowej, gdzie oświadczenia są najbardziej popularnym sposobem legalizacji pracy. Uwzględniając pracowników cyrkulacyjnych, można jednak zauważyć coraz większe zatrudnienie Ukraińców poza „tradycyjnymi” sektorami, w których pracowali oni od lat, co dowodzi, że są coraz bardziej widoczni w różnych segmentach rynku pracy.
Dane o miejscu pochodzenia nie są gromadzone w sposób systemowy, ale badania wskazują, że w Polsce pracuje coraz więcej Ukraińców nie tylko pochodzących z zachodu Ukrainy, lecz także z centralnej jej części. Według raportu NBP przed 2014 r. jedynie 6% migrantów ukraińskich pochodziło ze wschodu. Później wskaźnik ten wyniósł 28%.
Najczęściej pochodzą oni ze wsi (33%) oraz z małych i ze średnich miast (40%). Co istotne, tak jak zmienia się pochodzenie ukraińskich migrantów, tak zmienia się ich docelowa lokalizacja w Polsce. Z danych ministerstwa pracy wynika, że najwięcej pozwoleń na pracę wydał Mazowiecki Urząd Wojewódzki w Warszawie (54 tys.), następnie śląski, wielkopolski, małopolski i łódzki (18–20 tys.). Dane pokazują więc, że diaspora ukraińska jest dość równomiernie rozłożona w całej Polsce, aczkolwiek z wyraźną silną obecnością w stolicy i największych polskich miastach, gdzie rynek pracy jest najlepiej rozwinięty, tak samo jak sieć migracyjna.
Według raportu NBP w całościowym obrazie migracji do Polski nieznacznie przeważają kobiety nad mężczyznami (56,8%), co jest istotną różnicą, jeśli porównać np. ukraińską migrację do Rosji, aczkolwiek w ostatnich latach więcej przyjeżdżało mężczyzn. Struktura wieku jest zróżnicowana. 25% osób ma mniej niż 25 lat, 40% osób jest w przedziale 25–45 lat, a 35% osób ma ponad 45 lat. Należy podkreślić, że średni wiek zawyżają osoby, które od lat jeżdżą do Polski, ponieważ w ostatnich latach przyjechało sporo młodych ludzi. Wśród nich znajduje się m.in. 35 tys. studentów ukraińskich kształcących się na polskich uczelniach.
W ostatnich latach pojawiły się nowe trendy migracyjne, które wcześniej były mało powszechne, takie jak migracja młodzieży i studentów, młodych specjalistów, małych i średnich przedsiębiorców, a także łączenie rodzin. Ważne jest też zwiększenie w ostatnich latach migracji osób stanu wolnego i bez dzieci (niemal połowa migrantów), które będą miały mniejszą motywację, żeby wrócić na Ukrainę.
Ukraińcy przyjeżdżający do pracy w Polsce to osoby nieźle wykształcone. W sumie 37,7% ma wykształcenie wyższe, a 53,94% wykształcenie średnie. Jedynie 8,4% ma wykształcenie zawodowe lub niższe. Oni pracują zazwyczaj w sektorze rolniczym. Lepiej wykształceni są młodsi stażem migranci, którzy często pracują w międzynarodowych korporacjach w dużych miastach. Niestety, mimo że Ukraina, podobnie jak Polska, ma wielu zdolnych informatyków, którzy w Polsce byliby bardzo potrzebni, niewielu z nich pracuje w naszym kraju. Mogą oni bowiem liczyć na dość atrakcyjne warunki pracy na Ukrainie bądź wyjeżdżają do Niemiec. Dla wielu najlepiej wykształconych specjalistów głównym kierunkiem migracji są z kolei Stany Zjednoczone i Kanada.
Z badań OTTO Work Force wynika, że Ukraińcy są zadowoleni z pracy w Polsce. W 2015 r. jedynie 50% z nich było zadowolonych z wynagrodzenia, w 2017 r. było ich już 90% Co ważne, prawie połowa pracowników planuje pozostać w Polsce na stałe, co stanowi wzrost o prawie 40% w porównaniu z 2015 r. Z pewnością na taką zmianę wpłynął wzrost dochodów. Na satysfakcję wpływa także to, że coraz więcej osób pracuje zgodnie ze swoim wykształceniem. Pod tym względem nastąpił wzrost z 8% do 30% . Co więcej, OTTO Work Force zanotował korelację między poziomem wykształcenia a chęcią stałego zamieszkania w Polsce.
Słaba interakcja z Polakami
Ukraińcy są słabo zintegrowani z Polakami, co nie znaczy, że relacje z nimi są konfliktowe. Problemem jest raczej brak kontaktu niż antagonizm, co wynika przede wszystkim z charakteru migracji cyrkulacyjnej.
Traktowanie dochodów z pracy w Polsce jako uzupełnienie domowego budżetu i pozostawienie centrum życia na Ukrainie powoduje, że główną strategią jest maksymalizacja wynagrodzenia, co wiąże się z maksymalnym wydłużeniem czasu pracy. Potwierdzeniem tego były dane zawarte w raporcie NBP – przeciętny czas pracy to 54 godziny w tygodniu, przy czym w sektorze budowlanym wynosi on 57 godzin, a opieki domowej – 58 godzin.
Co ważne, cyrkulacyjność sprawia, że Ukraińcom pracującym w Polsce brakuje czasu nie tylko na zaspokajanie innych potrzeb, w tym tych wyższego rzędu, które wiązałyby się z wchodzeniem w interakcję z Polakami, lecz także korzystanie z podstawowych usług publicznych, takich jak wizyta u lekarza – korzystają bowiem z opieki zdrowotnej na Ukrainie. W konsekwencji mimo ogromnej liczby migrantów nie są oni widoczni w przestrzeni publicznej. Tymczasowość sprzyja więc ograniczeniu interakcji do własnego środowiska, które tworzą najczęściej współpracownicy, często będący także współlokatorami. To powoduje zjawisko „invisible migrants” – mimo ogromnej liczby Ukraińców ich obecność nie jest odczuwalna dla Polaków poza krótkim kontaktem z osobami pracującymi w usługach. Badanie głębszych interakcji ukraińskiej diaspory z Polakami ma więc sens tylko w odniesieniu do osób posiadających kartę stałego pobytu, czyli zdecydowanej jej mniejszości.
Mimo że Ukraińcy na razie masowo nie wchodzą w głębsze interakcje z Polakami, należy podkreślić, że z raportu Komisji Europejskiej o migracji Ukraińców płyną pozytywne wnioski. Migranci ukraińscy w UE charakteryzują się wysokim stopniem adaptacji do zmieniających się regulacji i zasad polityki migracyjnej krajów członkowskich UE. To potwierdza powszechną intuicję co do ich umiejętności dostosowania się do lokalnych uwarunkowań.
Warto zwrócić uwagę na charakter nie tylko relacji diaspory ukraińskiej z Polakami, lecz także stosunków między grupami migrantów. Badania pokazują silny rozdźwięk między osiadłą diasporą ukraińską a tą cyrkulacyjną. Przez długi czas nie było silnych powiązań między nimi i migranci przyjeżdżający na tymczasowy zarobek do Polski funkcjonowali niejako w oderwaniu od społeczności ukraińskiej. Autorzy raportu „Regulacja migracji zarobkowej – wyzwania dla Ukrainy w kontekście polskich doświadczeń” podkreślali, że nielegalni migranci zarobkowi często darzyli niechęcią swoich rodaków, którzy zdążyli już się w Polsce urządzić. Zarzucali im brak zainteresowania ich losem i nieudzielanie pomocy, mimo że mieli takie możliwości. To pokazuje duże podobieństwo do polskiej migracji, którą również cechuje niski poziom współpracy.
Należy zaznaczyć, że stosunek Polaków do Ukraińców nie jest jednoznaczny. Badania CBOS pokazują, że w III RP stopniowo rosła sympatia dla Ukraińców, aczkolwiek punkt startu był bardzo niski i wciąż odsetek Polaków deklarujących sympatię (24%) jest niższy od odsetka deklarującego niechęć (40%). Należy jednak mieć dystans do tych badań, ponieważ sami Ukraińcy mówią o przyjaznym traktowaniu ich przez Polaków, co dowodzi, że niechętne nastawienie części polskiego społeczeństwa wynika z innych przyczyn niż negatywne osobiste doświadczenie. Potwierdzają to także badania przeprowadzone wśród polskich pracodawców, które wskazują, że stosunek do Ukraińców jest lepszy wśród tych przedsiębiorców, którzy zatrudniali Ukraińców, niż tych, którzy tego nie robili. To oznacza, że – wbrew sceptycznym głosom wieszczącym wiszący w powietrzu konflikt – ukraińska migracja może poprawić stosunek do Ukraińców, aczkolwiek będzie to zależało od wielu czynników.
Płytki potencjał migracyjny
Obecnie kluczowym wyzwaniem dla ukraińskiej migracji w Polsce, wbrew popularnemu mitowi, nie jest ucieczka na Zachód. Z przyczyn wymienionych wcześniej zniesienie obowiązku wizowego w UE dla Ukraińców od 2017 r. nie spowodowało zmiany strumieni migracyjnych. Ważniejszym problemem dla Polski jest wyczerpywanie się potencjału migracyjnego na Ukrainie.
Liczba emigrantów jest tak duża, że zaczyna brakować pracowników na Ukrainie. Polska powinna więc włożyć wysiłek w to, aby stworzyć jak najlepsze warunki do stałego osiedlenia się tych migrantów, ponieważ o kolejnych będzie coraz trudniej. Ukraińska migracja ma bowiem charakter wybitnie sezonowy, co ogranicza korzyści płynące dla państwa przyjmującego. Przeniesienie ich centrum życia do Polski będzie znacznie korzystniejszym rozwiązaniem dla naszego kraju i samych migrantów niż regularne podróże między Polską a Ukrainą.
Po pierwsze, będzie oznaczać zmianę strategii życiowej, która obecnie polega na maksymalnej oszczędności środków w Polsce w celu pokrycia wydatków domowych na Ukrainie. Stały pobyt będzie więc sprzyjał konsumpcji w Polsce, co dodatkowo przyspieszy wzrost gospodarczy. Po drugie, stałe osiedlenie się pociąga za sobą sprowadzenie rodziny, co oznacza dodatkowy zasób osób do pracy. Po trzecie, perspektywa stałego osiedlenia się będzie sprzyjała wychodzeniu ukraińskich migrantów z szarej strefy, co przełoży się na wzrost dochodów budżetu państwa. Po czwarte wreszcie, stałe osiedlenie się sprzyja integracji. W sytuacji tymczasowości pobytu wielu migrantów nie tylko nie ma czasu na wchodzenie w głębsze relacje z Polakami, lecz także nie odczuwa takiej potrzeby.
Stworzenie warunków do stałego osiedlania się wymaga kompleksowej polityki migracyjnej, w tym dalszej liberalizacji przepisów dotyczących zarówno pobytu czasowego, jak i pobytu stałego. O ile bowiem bardzo łatwo otrzymać pracę sezonową, o tyle otrzymanie pozwolenia na pobyt czasowy, a tym bardziej stały, jeśli nie ma się polskich korzeni, wiąże się z wieloma formalnościami.
Problem ten widzi rząd, który niedawno przedstawił ideę nowelizacji ustawy o cudzoziemcach. Nowe prawo ma pozwalać na szybsze wystąpienie o pobyt stały i szybsze sprowadzenie rodziny przez obywateli państw Partnerstwa Wschodniego, czyli Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy. Beneficjentami zmian będą obecnie pracujący w Polsce cudzoziemcy mający pozwolenie na pracę. Jest to z pewnością krok w dobrą stronę.
Należy podkreślić, że niezależnie od ustawowych zmian dotyczących przesłanek otrzymania karty stałego i czasowego pobytu istnieją spore rezerwy uproszczenia obowiązujących procedur. Dziś średni czas załatwienia zezwolenia na pracę to sześć-siedem miesięcy. Skrócić go może m.in. likwidacja tzw. testu rynkowego, czyli obowiązku sprawdzenia, czy podmiot powierzający wykonywanie pracy nie ma możliwości zaspokojenia potrzeb kadrowych na lokalnym rynku pracy.
Drugim, poza długimi formalnościami, problemem jest niskie bezpieczeństwo pracy, co nie stanowi zachęty do migracji. Wzmożenie kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w zakresie nie tylko posiadania umów o pracę, lecz także ich respektowania, powinno być priorytetem rządu. PIP powinna mieć na oku przede wszystkim pośredników, którzy często wykorzystują migrantów, dając im pracę niezgodną z ustaleniami.
Jakie obowiązki, jakie przywileje?
Należy podkreślić, że przyznanie kart stałego pobytu, które zwalniałyby z konieczności regularnego pozyskiwania pozwolenia na pobyt oraz pracę i pozwalałyby na korzystanie z pełnej palety usług publicznych, powinno wiązać się z większymi obowiązkami po stronie migranta.
Ciekawym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie instytucji kontraktu pobytowego na wzór francuski, który byłby zawierany między państwem polskim a migrantem. Obligowałby on migranta do darmowych, ale obowiązkowych szkoleń z zakresu polskiej kultury i prawa, a także nauki języka polskiego. Tylko pozytywne zaliczenie egzaminu pozwalałoby na pozyskanie karty pobytu.
Należy podkreślić, że nowelizacja ustawy o cudzoziemcach z listopada 2017 r. wprowadziła obowiązek zdania egzaminu językowego na poziomie średniozaawansowanym (B1) dla osób ubiegających się o status stałego rezydenta, aczkolwiek nie stworzono żadnej zinstytucjonalizowanej oferty kursów językowych.
Niezbędnym warunkiem przenoszenia rodzin ukraińskich do Polski jest automatyczne nadanie statusu migranta czasowego/stałego małżonkowi. Przeniesienie centrum swojego życia, a więc całej rodziny, wymaga przygotowania instytucji nie tylko pod migranta, lecz także jego rodzinę. Dlatego konieczne jest także dostosowanie polskiego systemu edukacyjnego do potrzeb migrantów. To wymaga m.in. stworzenia w szkołach np. pozalekcyjnych kursów języka polskiego. Obowiązkiem państwa powinno być także zapewnienie indywidualnej ścieżki dla każdego migranta. Dlatego po przybyciu do Polski z zamiarem stałego osiedlenia się przed podpisaniem kontraktu powinni oni odbyć rozmowę z przygotowanym polskim urzędnikiem, który zidentyfikuje ich sytuację życiową i pokieruje „karierą migracyjną”. Powinien on przedstawić prawa i obowiązki oraz wszystkie niezbędne informacje. W razie potrzeby powinien także skierować zainteresowanych do odpowiednich instytucji.
Nieuniknione napięcia?
Zmiana charakteru migracji z czasowej na stałą wiązać się będzie rzecz jasna z wieloma wyzwaniami. Niemniej należy podkreślić, że istnieje wiele przesłanek, iż sytuacja ta nie powinna rodzić napięć kulturowych, jakie możemy obserwować w Europie Zachodniej, a co często jest główną obawą Polaków przed obcymi.
Po pierwsze, migranci udający się do państw Europy Zachodniej często pochodzą z państw o całkowicie odmiennej kulturze, w tym innej religii, gdzie silne są nurty krytyczne wobec zachodniej kultury. Ukraińcy czują się Europejczykami i podobnie jak Polacy nie kwestionują generalnych zasad europejskiego modelu ładu społecznego.
Po drugie, problemy wielu krajów Europy Zachodniej wynikają z nadmiernej liczby migrantów w państwach UE, będącej konsekwencją wielopokoleniowej otwartości na migracje, co faktycznie zmienia krajobraz kulturowy wielu zachodnioeuropejskich miast. W Polsce odsetek migrantów wciąż jest na bardzo niskim poziomie i nawet istotne zwiększenie migracji ukraińskiej, co z powodu ograniczonego zasobu migracyjnego na Ukrainie jest mało prawdopodobne, tego nie zmieni.
Po trzecie, problemem Zachodu jest nie tylko odmienność kulturowa migrantów, lecz także bardzo często przekonanie o wyższości własnej kultury, co stwarza problemy internalizacji norm kulturowych kraju przyjmującego. W przypadku Ukrainy, tak jak w przypadku Polski, jest wręcz odwrotnie. Poczucie przynależności do cywilizacji europejskiej, połączone jednak z przekonaniem o niepełnym rozwoju własnego kraju, rodzi poczucie niższości, które sprzyja dostosowaniu się. Polak na emigracji bardzo często nie chce się przyznawać do polskości, ponieważ widzi w niej barierę na drodze do awansu społecznego. Podobnie do pewnego stopnia jest w przypadku Ukraińców w Polsce.
Po czwarte, migranci w Europie Zachodniej bardzo często pochodzą z grup o silnym poczuciu wspólnotowości, co utrudnia integrację. Ukraińcy są, tak jak Polacy, ofiarami atomizacji społecznej okresu komunizmu, który zubożył kapitał społeczny i silnie zindywidualizował strategie migracyjne. To powoduje, że bardzo niskie jest ryzyko gettoizacji. O ile naturalna jest koncentracja przestrzenna Ukraińców, o tyle nie przekłada się ona na zorganizowaną współpracę, szczególnie o podłożu konfliktowym wobec Polaków.
Po piąte, należy pamiętać, że problemy w Europie Zachodniej tworzą bardzo często nie migranci, ale ich potomkowie, którzy posiadają już obywatelstwo danego kraju. O ile przybywający na zachód Europy migranci zadowalają się pozyskaniem jakiejkolwiek pracy, co wynika z porównania warunków życia w nowym państwie z tymi znanymi z kraju pochodzenia, o tyle dla ich dzieci punktem odniesienia nie są warunki panujące w kraju pochodzenia rodziców, ale porównanie z sytuacją rówieśników z domów rdzennych mieszkańców danego kraju. Często to porównanie wypada niekorzystnie, ponieważ dostrzegane są bariery w dostępie do najbardziej atrakcyjnych miejsc pracy i awansie społecznym, co rodzi frustrację i wzmacnia poczucie odrębności, które finalnie rodzi napięcie kulturowe.
Problem ten w polskim kontekście jest na razie bardzo odległy, ponieważ ukraińska migracja jest młoda. Niemniej należy już teraz dbać o to, aby nie kłaść podwalin pod takie zjawisko. Mimowolne, a tym bardziej celowe stworzenie wyobrażenia Ukraińca jako osoby drugiej kategorii, która powinna zajmować jedynie najmniej prestiżowe miejsca pracy i której należy się mniej z tytułu innej narodowości, to gotowa recepta na konflikt.
Po szóste wreszcie, Polska nie musi przyjmować modelu multi-kulti, jak zrobiły to kraje zachodniej Europy, podkreślając równość wszystkich kultur. Stworzenie atrakcyjnych warunków do stałego osiedlenia się w żaden sposób nie podważa modelu kulturowego Polski. Aby jednak ukraińscy migranci żyli z nami, a nie obok nas, i chcieli się zanurzyć w polskości, trzeba do tego stworzyć warunki.
Źródło: klubjagiellonski.pl