Pandemia i związane z nią, oraz utrzymujące się przez długi czas, obostrzenia drastycznie zmieniły obszar podróży i wyjazdów służbowych.
Praca zdalna i wszystkie wykorzystywane do jej sprawnego funkcjonowania narzędzia, zatarły dystans terytorialny w biznesie i sprawiły, że przemieszczanie się w celach biznesowych, również teraz, gdy sytuacja epidemiologiczna jest „pod kontrolą”, nadal nie powróciło do normy, znanej sprzed okresu pandemii. Wszystko wskazuje na to, że nie powróci także w najbliższej przyszłości, a może na zawsze zmieni już panujący dotychczas w tym obszarze ład. Największymi „przegranymi” zaistniałej sytuacji są linie lotnicze oraz przewoźnicy kolejowi, a także, w mniejszym stopniu, przewoźnicy autokarowi, którzy na podróżach służbowych, szczególnie wewnątrzkrajowych, zarabiali znaczące kwoty. Bez szwanku, nie wyszły też firmy organizujące różnego rodzaju spotkania firmowe oraz eventy, a także branża hotelarska, która także była mocno nastawiona na klientów biznesowych. I choć jak wynika z różnych danych, na rynku jest już widoczne pewne ożywienie, to jednak daleko mu jeszcze do oczekiwanych wskaźników. Wyjazdy i podróże służbowe związane były dotychczas nie tylko z koniecznością spotkań z parterami biznesowymi, klientami czy zespołami rozsianymi w różnych częściach kraju, czy nawet świata, ale także z przemieszczaniem się w celach pozyskiwania nowej wiedzy i kompetencji m.in. uczestniczenia w szkoleniach wyjazdowych. Dystans terytorialny w biznesie, diametralnie zmienił jednak swoje oblicze i objął swoim zakresem tak wiele płaszczyzn, że obecnie ciężko wyrokować, co z tego zostanie z nami na dłużej, a co będzie funkcjonować w zmienionej już formie.
Rynek podróży służbowych, przed 2020 rokiem, rósł w tempie około 4%, w każdym kolejnym roku i wart był ponad 1,3 biliona dolarów. Pandemia wywróciła również do góry nogami ten obszar biznesowy, pozbawiając dochodów wiele podmiotów, zarabiających na przemieszczaniu się zatrudnionych w związku z wykonywaną pracą. Najważniejszym jednak skutkiem tej zmiany stało się zatarcie dystansu terytorialnego w biznesie, na wielu jego płaszczyznach. Okazało się bowiem, że to, co kiedyś było wręcz niemożliwe do wykonania, bez fizycznego kontaktu zatrudnionych, da się skutecznie zrealizować zdalnie, bez przykładania jakiejkolwiek wagi do dzielących pracowników odległości. Nie można jednak zapominać o ludzkim aspekcie służbowych wyjazdów, które są płaszczyzną do budowania zaufania, wiarygodności i przyjacielskich relacji, tak bardzo przeliczalnych na efekty biznesowe.
Mentalna zmiana w podejściu do dystansu terytorialnego w biznesie
Zmiana podejścia wielu organizacji, oraz zatrudnionych w nich pracowników, do dystansu terytorialnego okazała się być tak znacząca, że obecnie nawet najbardziej zagorzali zwolennicy fizycznego kontaktu ze współpracownikami, partnerami biznesowymi czy klientami, znacząco ograniczyli lub całkowicie zrezygnowali z podejścia i przyzwyczajeń sprzed pandemii. Obecnie, po sprawdzeniu się w praktyce, różnego rodzaju narzędzi oraz zdalnych form, coraz mniej osób widzi sens w inwestowaniu czasu i środków w przemieszczanie się, by móc normalnie i efektywnie wykonywać swoje codzienne zawodowe obowiązki. Widoczne jest to również wśród osób odpowiedzialnych za pracę zespołów rozproszonych, czy nawet sił sprzedaży, które jak wiadomo dotychczas nie wyobrażały sobie braku fizycznego kontaktu, a obecnie upatrują w nim nawet podstaw silniejszego, niż dotychczas, uczłowieczenia i zacieśnienia relacji. Budowane są one jednak na innych podstawach – troski o bezpieczeństwo i zrozumienia.
Zniwelowany został również dystans terytorialny związany ze szkoleniami i programami rozwojowymi, skierowanymi do pracowników czy klientów, które do marca 2020 roku w dużym stopniu prowadzone były w formule wyjazdowej, czy to do siedziby głównej firmy lub innego miejsca, a obecnie w większości odbywają się w sposób zdalny. Zmiana, która została wymuszona czynnikami i ograniczeniami zewnętrznymi, nastąpiła nie tylko na poziomie procesów i procedur wewnątrzfirmowych, ale także w świadomości pracowników, którzy dostrzegli szereg korzyści wynikających z ograniczonej mobilności. Obecnie większość z nich, choć w pewnym stopniu spragniona kontaktu i spotkań z ludźmi, dokonuje kalkulacji kosztów, jakie trzeba ponieść, by uzyskać określone korzyści. I często dochodzi do wniosku, iż szczególnie pod względem poświęcanego czasu, warto jednak zrealizować określone działania w sposób zdalny, osiągając zbliżone lub identyczne cele.
Przewoźnicy (i nie tylko) nadal na przegranej pozycji
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu urlopowego, zaledwie kilka tygodni temu, nikogo nie dziwiły puste przedziały w pociągach, czy też miejsca w samolotach. Obecnie, gdy wakacje są już za półmetkiem, nawet na trasach krajowych, podróżujący w różnych celach, nie mogą narzekać na brak towarzystwa. Wynika to jednak ze wzmożonego przemieszczania się osób udających się na wakacyjne wypady, nie zaś z powrotu do normalności liczby podróży służbowych. Te bowiem, choć przed „covidowym tornado” stanowiły jedno z głównych źródeł przychodów przewoźników – linie lotnicze (szczególnie regularni przewoźnicy), kolejowe, mimo że ich procent w ogólnej sprzedaży biletów był zaledwie kilkunastoprocentowy, to właśnie z klasy business czerpały największe zyski.
Część firm zdecydowała się oczywiście na poluzowanie niedawnych obostrzeń i pozwoliła na przemieszczanie się pracowników w celach zawodowych, głównie na terenie kraju. Większość z nich, ze względu jednak na kwestie bezpieczeństwa, nadal stara się wybierać transport prywatny, szczególnie przy użyciu samochodu lub też, jeśli podróż ma się odbyć po Europie, wybiera przedziały sypialniane czy kuszetki, których rola została, już kilka lat temu, zmarginalizowana przez tanie linie lotnicze. Widoczny jest oczywiście wzrost liczby białych kołnierzyków (choć teraz bardziej w wersji casual), zarówno na trasach wewnątrzkrajowych w pociągach i samolotach, jednak nie jest to, nawet obecnie, napawający optymizmem poziom. Choć w przedwakacyjnych miesiącach odbyła się nawet, w formie stacjonarnej, część zaplanowanych na ten okres konferencji i szkoleń, to jednak nadal jest to zaledwie ułamek tego, do czego był dotychczas przyzwyczajony biznes.
Turystyczna aktywność Polaków w okresie trwających wakacji zaskoczyła jednak wielu. Jak wynika z raportu „Polaków portfel własny: nowa normalność” 18% zaplanowało w tym roku spędzić urlop za granicą, a ok. 37% podróżować po kraju. Jednak liczby w przypadku podróży służbowych, w kilkunastu ostatnich miesiącach, ale i obecnie, nie są już tak optymistyczne. Po brawurowych wręcz zachowaniach wielu rodaków w okresie pandemii, którzy korzystali z wypoczynku pod przykrywką, zgodnych z prawem wyjazdów służbowych, ożywienie w tym obszarze jest obecnie dalekie od zadowalającego. Mimo, iż część firm poluzowała już wewnętrzne restrykcje, w większości przypadków to sami pracownicy podejmują świadome decyzje, iż forma zdalna jest dla nich satysfakcjonująca. Zatarcie dystansu terytorialnego w biznesie, choć nastąpiło bardzo gwałtownie, w pewnym sensie przypadło do gustu wielu zatrudnionym. Widać to nie tylko w przypadku pracy na odległość z klientami, partnerami biznesowymi czy współpracownikami, ale przede wszystkim w obszarze uczestniczenia w wyjazdowych wydarzeniach powiązanych z pracą. Firmy nadal częściej wybierają jednak webinaria, czy zdalne konferencje, ale przede wszystkim, tak tworzą programy rozwojowe, by pracownik miał wybór, w jakiej formule chce zdobywać wiedzę i nowe umiejętności. W większości przypadków nadal wygrywają formy zdalne, choć widać znaczące ożywienie w szkoleniach stacjonarnych. Nie zmienia to jednak faktu, iż tak naprawdę dopiero wiosną 2022 roku, o ile do tego czasu sytuacja pandemiczna w pełni się ustabilizuje, dowiemy się, jak faktycznie będzie wtedy wyglądał rynek podróży służbowych. Czy wygra przyzwyczajenie i korzyści płynące z zatarcia dystansu terytorialnego w biznesie, czy jednak sentyment i tęsknota za przemierzaniem długich tras w poszukiwaniu stałego kontaktu z ludźmi w biznesie? Trzeba jednak pamiętać, że przemieszczanie się pracowników, w ramach wykonywanych obowiązków zawodowych i panujące obecnie w tym obszarze ograniczenia, dotykają bardzo wielu branż. Nie są to tylko przewoźnicy czy branża hotelowa, również głównie nastawiona na biznes. To także wiele firm zajmujących się wystawami, targami, konferencjami czy właśnie szkoleniami, które równie mocno odczuły i nadal odczuwają skutki zmiany – mówi Grzegorz Święch, Wiceprezes i Partner w firmie szkoleniowej Nowe Motywacje.
Pandemia odcisnęła piętno na wielu obszarach funkcjonowania biznesu, jedne zmieniając nie do poznania, innym nadając nowe znaczenie. O tym, jak bardzo zatarła dystans terytorialny w zawodowej codzienności, przekonał się już zapewne niemal każdy zatrudniony. I choć można upatrywać wielu pozytywnych i negatywnych stron tej właśnie zmiany, na ostateczne jej efekty i wystawienie oceny przyjdzie nam poczekać jeszcze jakiś czas. Dobrze jednak, by upłynął on pod znakiem wyciągania wniosków z zaistniałej sytuacji i odpowiedniego wypracowania oraz implementowania rozwiązań w pełni dostosowanych do nowych warunków i potrzeb. Zmianie ulega bowiem obecnie definicja „tego co dobre” i to na niewyobrażalną dotychczas skalę.
Źródło: nm.com.pl