Powtarzane w giełdowych komentarzach opinie o wakacyjnych obrotach i inwestorach wyjeżdżających na urlop bywają trafne w pojedynczych przypadkach, trudniej jednak je uzasadnić statystycznie. Dobrze znane inwestorom działającym na rynkach walutowych powiedzonko o tym, że pieniądz nigdy nie śpi, można przetransponować na rynek akcji w odniesieniu do potocznego mniemania, że w okresie wakacyjnym na giełdach niewiele się dzieje.
Powtarzane w giełdowych komentarzach opinie o wakacyjnych obrotach i inwestorach wyjeżdżających na urlop bywają trafne w pojedynczych przypadkach, trudniej jednak je uzasadnić statystycznie.
Dobrze znane inwestorom działającym na rynkach walutowych powiedzonko o tym, że pieniądz nigdy nie śpi, można przetransponować na rynek akcji w odniesieniu do potocznego mniemania, że w okresie wakacyjnym na giełdach niewiele się dzieje. W rzeczywistości pieniądz na żadnym rynku nigdy nie śpi i nigdy nie ma wakacji. I nie ma znaczenia, czy chodzi o duży pieniądz, czyli ten zarządzany przez instytucje finansowe, czy o ten mniejszy, inwestowany przez indywidualnych graczy. W tych pierwszych nigdy wszyscy nie idą na urlop, klienci zawsze oczekują zysków, a zarządzający żądni są premii za każdy miesiąc i kwartał. W przypadku tych drugich sprawa jest jeszcze bardziej oczywista. Jeśli tylko jest okazja, wykorzystuje się ją do zarabiania pieniędzy. Gdy koniunktura jest kiepska, pilnuje się portfeli nie bacząc na porę roku, pogodę i temperaturę.
Obserwując statystyki dla indeksu najmniejszych spółek warszawskiej giełdy, kojarzonego z mniejszymi lecz aktywnymi inwestorami indywidualnymi, można zaobserwować ponadprzeciętną aktywność, mierzoną wolumenem obrotów w wakacyjnych miesiącach lat 2007 i 2009.
W pierwszych dniach lipca 2007 roku jeszcze trwała hossa, która na rynku małych spółek załamała się w połowie wakacji. Wówczas inwestorzy o wypoczynku nie myśleli, a obroty przez nich wypracowane należały do najwyższych w historii indeksu sWIG80. Z powtórką tak dużej aktywności mieliśmy do czynienia w trzecim kwartale 2009 roku, gdy nabierała impetu kolejna silna fala wzrostów na giełdach. W pozostałych czterech latach, licząc od 2005 roku, rzeczywiście można było obserwować spadek wolumenu obrotów, ale można to zjawisko wiązać równie dobrze z okresem wakacyjnym, jak i z tym, że wówczas na rynku niewiele się działo i do spadku aktywności zachęcał brak szans na zarobek lub strach o kapitał. Lato 2005 roku to okres niezbyt dynamicznych wzrostów w lipcu i trendu bocznego w sierpniu, rok 2006 to zwyżka już bardziej widoczna, ale następująca po silnej spadkowej korekcie, a więc część inwestorów potrzebowała czasu, by uwierzyć w trwałość tendencji. W 2008 roku mieliśmy silne spadki w lipcu i dwa miesiące trendu bocznego ze skrajną niechęcią do rynku akcji, a lato 2010 to także niemal cały czas ruch sWIG80 w bok.
Podobne wnioski można wyciągnąć z obserwacji obrotów na rynku naszych blue chipów. Bardzo rzadko się zdarza, by wolumen obrotów w okresie od lipca do września był niższy niż w drugim kwartale. W przypadku tego indeksu widać jednak przede wszystkim silne i długotrwałe tendencje wzrostu i spadku wolumenu obrotów, związane ściśle z fazami koniunktury na giełdowym rynku. Ich zwyżkę można było obserwować od początku 2006 do połowy roku 2009. Choć pierwsza dość silna faza hossy zaczęła się w roku 2003, czyli trzy lata wcześniej, nie towarzyszyły jej duże obroty. Zaczęły one dynamicznie się zwiększać dopiero wówczas, gdy hossa weszła w najbardziej gorącą, ostatnią część.
Takie zjawisko jest na rynku kapitałowym niemal regułą i świadczy o tym, że w tej fazie coraz większą rolę zaczynają odgrywać emocje. W mniejszym stopniu widać było je jeszcze w pierwszej fazie załamania koniunktury w czasie globalnego kryzysu finansowego, zaś apogeum tych emocji mieliśmy wiosną 2009 roku, gdy w okolicach dna bessy obroty były najwyższe. Z jednej strony mieliśmy wówczas do czynienia ze skrajnym zniechęceniem części inwestorów do rynku akcji i pozbywaniem się ich za wszelką cenę, z drugiej jednak nie brakowało chętnych, by te akcje kupować. Od tego czasu wolumen obrotów w segmencie największych spółek systematycznie maleje. I patrząc z tego punktu widzenia spadki, z jakimi ostatnio mamy do czynienia, wcale nie mają emocjonalnego charakteru. W każdym razie wolumen obrotów wcale na to nie wskazuje. Podobne zjawisko obserwować można było w przypadku sWIG80. W ostatnich tygodniach silnym spadkowym w tym segmencie naszego rynku nie towarzyszyły zwiększone obroty. Wręcz przeciwnie, im większy spadek, tym wolumen obrotów skromniejszy. Widać jeszcze nie nadszedł czas na emocje i rosnącą niechęć do posiadania akcji.
Roman Przasnyski