Trzeci w tym roku strajk generalny greckich związków zawodowych oraz walka z wyciekającą ropą w Zatoce Meksykańskiej mogą odciągnąć uwagę od danych makroekonomicznych, ale na pewno nie poprawią nastrojów inwestorów. Kolejny poziom wsparcia został właśnie przełamany przez kurs pary walutowej euro – dolar. W środę euro kosztowało ok. 1,293 USD i tym samym było najtańsze od ponad roku.
Trzeci w tym roku strajk generalny greckich związków zawodowych oraz walka z wyciekającą ropą w Zatoce Meksykańskiej mogą odciągnąć uwagę od danych makroekonomicznych, ale na pewno nie poprawią nastrojów inwestorów.
Kolejny poziom wsparcia został właśnie przełamany przez kurs pary walutowej euro – dolar. W środę euro kosztowało ok. 1,293 USD i tym samym było najtańsze od ponad roku. Skalę obaw inwestorów najlepiej oddaje powrót wysokiej zmienności notowań na wszystkich rynkach, zakres ruchów poszczególnych indeksów, ale również powrót tematów inwestycyjnych na pierwsze strony gazet z towarzyszącymi im „krwistymi” nagłówkami. Złoty w ciągu jednego dnia stracił kilkanaście groszy wobec euro i dolara.
Po tym, jak z grupy państw PIIGS wykreślona została litera „G”, inwestorzy nie dają się przekonać europejskim politykom, że sytuacja finansowa pozostałych krajów jest pod kontrolą. Wczoraj ceny ubezpieczenia na wypadek niewypłacalności Portugalii, Irlandii, Włoch oraz Hiszpanii rosły o ponad 10 proc. Ich problemy mają różne podłoża (w przypadku Hiszpanii to załamanie rynku nieruchomości o ponad 20 proc.), a zadłużenie różne struktury (mocno „zlewarowany” sektor prywatny Portugalii), co dodatkowo wyklucza możliwość szybkiej interwencji ECB i MFW. Premier Hiszpanii Zapatero idzie śladami dyżurnego kowboja Europy, greckiego premiera i zaczyna zaklinać rynki twierdząc, że wyprzedaż hiszpańskich obligacji i akcji (wczoraj IBEX spadł o 4,6 proc.) to objaw „kompletnego szaleństwa, na które Hiszpania nie może sobie pozwolić”. Zapewne celem zaplanowanej na połowę maja wizyty przedstawicieli MFW w Hiszpanii będzie odpoczynek i rekreacja.
Fakty są jednak takie, że inwestorzy tylko reagują na nieracjonalne wyceny ryzyka, a przynależność do żadnej instytucji ze strefą euro na czele nie upoważnia do zmiany reguł w trakcie gry. Trudno za takie posunięcie nie uznać taryfy ulgowej dla greckich obligacji śmieciowych oraz notoryczne przekraczanie poziomów wyznaczonych kryteriami z Maastricht przez różnych członków strefy euro. Wkrótce przekonamy się czy także Stary Kontynent ma swoich „zbyt wielkich by upaść”.
Chociaż nikogo nie trzeba szczególnie przekonywać, że Stany Zjednoczone nie są wolne od bardzo poważnych zagrożeń, naturalnym beneficjentem nerwowych nastrojów jest dolar – wczoraj umocnił się on względem koszyka walut o 1,4 proc. i rano ten ruch kontynuował. Po silnych spadkach na Wall Street, w środę wyprzedaż akcji nie wyhamowała w Azji i Europie. Najważniejszymi publikacjami makroekonomicznymi dzisiejszej sesji będą sprzedaż detaliczna w strefie euro oraz raport z amerykańskiego rynku pracy.
Łukasz Wróbel