Kobiety idąc do fryzjera czy kosmetyczki chcą o siebie zadbać, ale równie często poprawić sobie nastrój. Sam fryzjer lub kosmetyczka nie zawsze jednak mają powody, aby tryskać świetnym humorem. Samopoczucie mogą im psuć niespłacane terminowo długi prowadzonego biznesu. Firmy fryzjerskie i kosmetyczne oraz osoby, które prowadzą tego typu działalność mają ponad 84 mln zł zaległych płatności – wynika z danych BIG InfoMonitor oraz BIK.
Jak wynika z baz Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor oraz Biura Informacji Kredytowej problemy z płatnościami ma obecnie 1872 firm zajmujących się fryzjerstwem i kosmetyką, czyli mniej niż 2 proc. ogółu. Przeciętna zaległość wynosi 21,6 tys. zł. W porównaniu z tak poważnymi branżami jak budownictwo czy handel detaliczny, gdzie kłopoty ma odpowiednio ok. 5 i 4 proc. firm, statystyka ta wygląda korzystnie. Warto tu jednak wziąć pod uwagę także kłopoty z obsługą kredytów osób fizycznych, które prowadzą fryzjerską lub kosmetyczną działalność gospodarczą. Według danych BIK, ze spłatą rat kredytów zaciągniętych na siebie jako na osobę prywatną, spóźniają się o min. 60 dni oraz kwotę co najmniej 500 zł – 552 osoby. Ich przeciętna zaległość jest znacznie wyższa niż zaległości firmowe, bo wynosi 79,5 tys. zł. – Nasze analizy pokazują, że w większości przypadków prowadzący działalność gospodarczą łączą finanse firmowe oraz prywatne i często pożyczają w bankach pieniądze jako osoby prywatne przeznaczając pozyskaną gotówkę na potrzeby biznesu – mówi Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor. Łączne zaległości firmowe oraz prywatne przeterminowane pow. 60 dni na kwotę powyżej 500 zł wynoszą w bazach BIG InfoMonitor oraz BIK 84,3 mln zł. Zdecydowana większość tych długów to kredyty – blisko 72 mln zł. Większość firm z zaległościami – 1410 trafiła jednak do rejestru z powodów zaległości pozakredytowych. Z analiz BIG InfoMonitor wynika, że najczęściej chodzi o niewywiązywania się z umów na zakup towarów, w skład których może wchodzić specjalistyczny sprzęt do zabiegów, kosmetyki, a także nieopłacony czynsz czy rachunki za telefon.
Na rynku panuje duża konkurencja
W Polsce funkcjonują 93 454 firmy świadczące usługi fryzjerskie i kosmetyczne, punktów tego typu może być oczywiście więcej, bo jedna firma może mieć ich kilka czy kilkadziesiąt. Wartość rynku usług kosmetycznych szacowana jest na około 2 mld zł rocznie, tempo jego wzrostu sięga 7-10 proc. Jest to biznes w którym panuje duża konkurencja, wynikająca z jednej strony z niskich kosztów rozpoczęcia działalności, z drugiej zaś z szybko zwiększającej się obecności sieci markowych salonów, najczęściej działających w modelu franczyzowym zachodnich marek. Koszt otwarcia i prowadzenia małego salonu, świadczącego najprostsze usługi, nie wymagające zastosowania zaawansowanego sprzętu, kształtuje się w przedziale od 10 do 30 tys. zł, na co składa się wynajęcie i urządzenie lokalu, zakup podstawowych materiałów oraz wynagrodzenie personelu. Liczbę niezależnych salonów szacuje się na ponad 30 tys. Inwestycja może zacząć zwracać się już po roku działalności. Powodzenie jednak zależy w dużym stopniu od lokalizacji salonu, determinującej liczbę klientów oraz co wydaje się być kluczowym czynnikiem sukcesu: kompetencji, doświadczenia oraz empatii pracowników. Rozpoczynające działalność salony nie mogą raczej liczyć na renomę wśród klientów, a zazwyczaj nie mają wystarczających środków na reklamę, wykraczającą poza dystrybuowana lokalnie ulotki informacyjne, czy drobne ogłoszenia w lokalnych mediach oraz obecnie niemal obowiązkowo stronę internetową. W takim modelu działa kilkanaście tysięcy salonów. W niesprzyjających okolicznościach, nawet na niewielką skalę prowadzona działalność, może prowadzić do kłopotów z wypłacalnością, na przykład gdy czynsz za lokal jest wysoki.
Do fryzjera chodzi regularnie 58 proc. Polek, a do kosmetyczki 18 proc.
Z najnowszego badania ARC Rynek i Opinia można wywnioskować, że zdecydowanie większe szanse na utrzymanie się na rynku mają salony fryzjerskie niż kosmetyczne. Instytut ARC Rynek i Opinia zapytał 700 kobiet, w wieku od 18 do 55 roku życia, odwiedzających drogerie i perfumerie jakim zabiegom związanym z urodą poddają się najczęściej w salonach. Zdecydowanie zwyciężyło strzyżenie (64 proc.), na drugim miejscu znalazło się farbowanie włosów (29 proc.), a na trzecim manicure (18 proc.). Polki przyznają, że u fryzjera bywają zdecydowanie częściej niż u kosmetyczki. 58 proc. zapytanych pań regularnie chodzi do fryzjera, a w przypadku najstarszej z badanych grup kobiet (w wieku od 46 do 55 lat) odsetek ten wzrasta nawet do 72 proc. Tymczasem tylko 18 proc. Polek regularnie odwiedza kosmetyczkę. Częściej zdarza się to jedynie kobietom w wieku od 36 do 45 lat – 23 proc. (Z pewnością jeszcze większą przewagę zyskaliby fryzjerzy nad kosmetyczkami gdyby to samo pytanie zadać panom.)
Może nie chodzą, bo i bez tego czują się piękne? Niestety niekoniecznie. Na pytanie ARC Rynek i Opinia: Co polskie kobiety myślą o swojej urodzie? Okazało się, że zadowolonych z wyglądu jest 48 proc. ankietowanych pań. Prędzej niż uroda potrafi ucieszyć stan zdrowia, bo w tej kategorii zadowolonych okazało się 63 proc. badanych. Najgorzej natomiast jest z kondycją fizyczną, do tej nie ma zastrzeżeń jedynie co trzecia kobieta (35 proc.).
– Z pewnością popytowi na usługi fryzjerskie i kosmetyczne sprzyjają zmiany stylu życia i zwyczajów oraz stopnia zamożności społeczeństwa, a także ogólna koniunktury w gospodarce powodująca wzrost dochodów. Dziś można śmiało powiedzieć, że wszystkie te elementy pomagają salonom urody – zwraca uwagę Mariusz Hildebrand. – Otwierający tego typu biznes powinien mieć jednak świadomość, że gdy sytuacja na rynku pracy ulega pogorszeniu, a dochody społeczeństwa nie rosną odpowiednio dynamicznie, w pierwszej kolejności ograniczane są właśnie wydatki na tego typu usługi. Ale nawet w największym kryzysie i tak trzeba się do klientów uśmiechać i emanować pozytywną energią, bo po to również przychodzą w takie miejsca – dodaje wiceprezes Mariusz Hildebrand.
Źródło:BIK