Jest mężczyzną, ma od 31 do 40 lat i dług w wysokości 759 zł – tak wygląda przeciętny gapowicz wpisany do rejestru dłużników BIG InfoMonitor. Liczy, że kara za jazdę bez biletu przedawni się po roku i można będzie o niej zapomnieć. Nie wie jednak, że mimo przedawnienia w rejestrze dłużników może tkwić z tego powodu nawet 10 lat.
Jazda bez biletu potrafi naprawę słono kosztować. W transporcie miejskim w stolicy „opłata dodatkowa”, jak nazywana jest tego typu kara, wynosi 38-krotność ceny normalnego biletu przesiadkowego, czyli 266 zł. W Krakowie jest to 240 zł, podobnie w Częstochowie, gdzie stanowi 80-krotność ceny biletu jednorazowego miejskiego normalnego. Z kolei w Kolejach Śląskich opłata dodatkowa wynosi 190 zł, a w PKP InterCity – 650 zł, czyli równowartość 50-krotności najtańszego biletu. Wystarczy zapłacić 130 zł, jeśli nastąpi to od razu w pociągu lub 162,5 zł, jeśli w ciągu tygodnia od zdarzenia.
Jeśli potencjalni gapowicze przejęliby się zawczasu informacją o wysokości kar za jazdę bez biletu, z pewnością nie poszukiwaliby później na internetowych forach cudownych sposobów na uniknięcie „opłaty dodatkowej”, m.in. poprzez odkupienie zużytego biletu. Nie pocieszaliby się tym, że opłata za jazdę na gapę przedawnia się po roku, o czym traktują setki tekstów i opinii prawnych zamieszczonych w internecie. W ostateczności nie odgrywaliby się na swoich „prześladowcach”, zamieszczając w sieci zdjęcia kontrolerów „przestrzegające” przed nimi innych pasażerów, do czego uciekają się co bardziej krewcy gapowicze.
Dług przedawniony wciąż pozostaje długiem
Choć zgodnie z art. 778 kodeksu cywilnego „Roszczenia z umowy przewozu osób przedawniają się z upływem roku od dnia wykonania przewozu…”, to warto wiedzieć, że przedawnienie oznacza jedynie, że wierzyciel (w tym przypadku firma transportowa lub windykacyjna), który przejął zaległość, nie może dochodzić należnej płatności na drodze sądowej. Wysłanie pozwu sądowego po ponad roku od zdarzenia naraża wierzyciela na porażkę, gdy sprawa znajdzie się na wokandzie.
Dług nadal jednak istnieje i, zgodnie z prawem, niezapłaconą kwotę wraz z odsetkami i danymi dłużnika wierzyciel ma prawo wpisać do Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor i utrzymywać ją tam, aż dłużnik nie spłaci całej sumy. Warto o tym wiedzieć, ponieważ coraz więcej firm wykorzystuje taki sposób mobilizowania gapowiczów do zwrotu długu. A konsekwencją obecności w rejestrze są kłopoty z uzyskaniem kredytu, pożyczki, telefonu na abonament, umowy na telewizję kablową, internet. Problemy mogą pojawić się też w związku z jednoosobową działalnością gospodarczą, jeśli kontrahenci poza NIP-em będą sprawdzali też PESEL właściciela firmy.
To nie najmłodsi oszczędzają na biletach
Mimo obiegowej opinii, że jazda na gapę to przejaw odrobiny szaleństwa i nieodpowiedzialności, na jaką pozwalają sobie głównie młodzi ludzie na dorobku, w praktyce jest inaczej. Statystyki rejestru dłużników mówią, że niemal dwóch na pięciu gapowiczów (39 proc.) ma między 31 a 40 lat, nieco więcej niż jeden na pięciu (21 proc.) ma od 41 do 50 lat, a kolejna grupa (21 proc.) jest w wieku od 51 do 65 lat. W grupie gapowiczów osoby przed 30-tką stanowią jedynie 16 proc. i mają do zapłacenia przeciętnie mniej niż starsi, bo ok. 480 zł. Gapowicze między 31. a 50. rokiem życia mają już na koncie kary o wartości 767 zł. Średnia wartość nieuregulowanych „opłat dodatkowych” to 722 zł.
Na czterech gapowiczów przypada jedna gapowiczka
Gdy spojrzeć na płeć podejmujących wyzwanie „Uda się przejechać bez biletu czy nie?”, zdecydowanie częściej podejmują je panowie. Zaledwie 20 proc. gapowiczów to kobiety. Co ciekawe, pomimo dominacji mężczyzn w tym niechlubnym zestawieniu, rekordzistą pod względem zadłużenia jest kobieta – 41-latka, która ma do zapłacenia ponad 58,2 tys. zł. Na drugim miejscu znajduje się 40-letni mężczyzna, który ma do zwrotu 28 tys. zł. Kolejni to dwudziestokilkulatkowie: 21- i 23-latek mają kary w wysokości nieznacznie przekraczającej 20 tys. zł.
Na koniec lutego wartość kar z tytułu jazdy bez biletu wyniosła w BIG InfoMonitor 27,6 mln zł. W ciągu roku kwota ta wzrosła o 2 mln zł, a liczba dłużników zwiększyła się o 6 tys., do 38,3 tys. osób.