dziecko

Wychowanie dziecka do 15 roku życia kosztuje ponad 109 tys. zł – wynika z badania wykonanego na zlecenie BIG InfoMonitor. I często wiąże się z koniecznością pożyczania pieniędzy i problemami ze spłatą zobowiązań. Czy posiadanie dzieci jest w stanie to wynagrodzić? Nie. Okazuje się, że najszczęśliwsi czują się młodzi, bezdzietni Polacy, w związkach nieformalnych z krótkim stażem. 

Na pytanie: „Czy czujesz się szczęśliwy?” zadane osobom w związkach formalnych i nieformalnych – zdecydowanie tak – odpowiedziało 56 proc. osób bez dzieci, 49 proc. z dziećmi i 47 proc. posiadających zarówno dzieci jak i wnuki – mówi badanie Instytutu ARC Rynek i Opinia wykonanego na zlecenie BIG InfoMonitor.
Najszczęśliwsi czują się ludzie młodzi, w wieku od 25 do 34 lat, częściej mężczyźni niż kobiety, osoby z wyższym wykształceniem, pozostające w związkach nieformalnych, ze stażem krótszym niż dwa lata. Czy to coraz dłuższy staż, czy też pojawiające się wraz z trwaniem związku dzieci i postępujący wiek – efekt jest jeden – zarówno w dłuższych związkach formalnych jak i nieformalnych, czujących się zdecydowanie szczęśliwymi ubywa. Gdy staż związku przekracza dwa lata, w małżeństwach odsetek ten maleje z 59 proc. do 50 proc., a wśród par bez aktu ślubu obniża się jeszcze bardziej, bo z 65 do 47 proc. Jak rozkładają się odpowiedzi osób, które czują się nieszczęśliwe? Wśród bezdzietnych jest ich 3 proc., wśród osób z dziećmi 6 proc., a w grupie posiadających dzieci i wnuki nieszczęśliwych 9 proc., czyli niemal co dziesiąty.
 
Jedna piąta rodziców bierze kredyt lub pożyczkę na potrzeby dzieci
Nie da się wykluczyć, że na samopoczucie osób posiadających dzieci negatywnie wpływają obciążenia finansowe związane z ich wychowaniem. Badanie Millward Brown na zlecenie BIG InfoMonitor pokazało, że średnio utrzymanie dziecka w okresie od trzeciego do 15 roku życia kosztuje 607,3 zł miesięcznie. Przez 15 lat życia daje to sumę 109,3 tys. zł. Jeśli potomek wybierze się do szkoły średniej i na studia, oznacza to konieczność łożenia na wychowanie jeszcze przez przynajmniej kolejnych 10 lat. Przyjmując, że nadal wystarczy 607 zł miesięcznie trzeba jeszcze liczyć 72,9 tys. zł.
Nie zaskakuje w tej sytuacji fakt, że na pytanie czy niejednokrotnie brałeś kredyt lub pożyczkę na potrzeby dzieci lub wnuków twierdząco odpowiedziała co piąta osoba w wieku 35-44 lat, 19 proc. osób w przedziale wiekowym 45-60 lat i 14 proc. wśród rodziców w wieku od 25 do 34 lat.
W myśl powiedzenia „Małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot” wraz z wiekiem rodziców, a tym samym i dzieci wzrasta odsetek pożyczających na potrzeby potomków. Rosną też problemy wynikające z zaciągania zobowiązań. Jak informuje ostatni Raport InfoDług na temat zaległości w spłacie m.in. rat kredytów, pożyczek i bieżących rachunków, właśnie osoby w wieku 35-44 lat są najczęściej niesolidnymi dłużnikami, są winni bankom, telekomom, udzielającym pożyczek i innym firmom największą kwotę. Wśród 2,15 mln osób z zaległościami stanowią niemal jedną czwartą, a ich przeterminowany o 60 dni dług wynosi 13,6 mld zł, dochodząc do jednej trzeciej ogólnej kwoty zaległości (dane na koniec marca 2016 r. w oparciu o bazę BIK i BIG InfoMonitor). Pod względem wartości przeterminowanych zobowiązań na drugim miejscu znajdują się 45-54 latkowie – 25 proc. całej sumy zaległości czyli 11,1 mld zł, a za nimi pokolenie w wieku 55-64 lat – 18 proc. – 7,9 mld zł.
 
Pierwsze efekty programu 500 plus w rejestrze dłużników
Pod wpływem programu 500 plus, statystyki dotyczące niesolidnych dłużników zaczęły się już jednak zmieniać. Program gwarantujący co miesiąc, wypłatę 500 zł na drugie i kolejne dziecko, jeśli dzieci nie ukończyły 18 lat lub też po 500 zł już od pierwszego dziecka, jeśli dochody na osobę w rodzinie nie przekraczają 800 zł, ruszył w kwietniu tego roku.
– Wygląda na to, że pomoc państwa nie sfinansowała wyłącznie konsumpcji, ale zgodnie z naszymi oczekiwaniami skłoniła też część rodzin z niewysokimi zaległościami do spłacenia długów – mówi Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor.- Od kwietnia liczba osób z najniższymi kwotami zaległości do 2 tys. zł. przyrasta znacznie wolniej niż liczba niesolidnych dłużników na wyższe sumy – zwraca uwagę Mariusz Hildebrand. W sytuacji, gdy wszystkich niesolidnych dłużników, którzy opóźnili płatność min. 200 zł o co najmniej 60 dni, przybyło w ciągu pięciu miesięcy o 9,4 proc., to liczba dłużników zalegających nie więcej niż 2 tys. zł zwiększyła się jedynie o 3,6 proc. Obecnie wśród 1 620 wszystkich niesolidnych dłużników będących osobami fizycznymi, osób winnych do 2 tys. zł jest blisko 605 tys. czyli 37,4 proc., na koniec marca było 39,4 proc. – Może pomoc państwa poprawi poczucie zadowolenia z życia osób posiadających dzieci? – zastanawia się Mariusz Hildebrand.
Czy dzieci naprawdę muszą być kosztowne?
Zdaniem psychologa Romana Pomianowskiego, założyciela Stowarzyszenia Program Wsparcia Zadłużonych rodzice, nawet dysponując większymi pieniędzmi dzięki programowi 500 plus, powinni zrobić rachunek sumienia i zastanowić się nad wydatkami na dzieci. – Wiele osób narzeka na „trudną współczesną e-młodzież”, brak dobrych kontaktów, wspólnych płaszczyzn porozumienia, czasu, cierpliwości, konsumpcjonizm i lenistwo młodych. Warto jednak zacząć od siebie, bo czy nie bywa tak, że my rodzice, z powodu wyrzutów sumienia za brak serca i cierpliwości „kupujemy” przychylność dzieci, spokój w domu, dobre wynik w nauce, itd., spełniając wszelkie nawet kosztowne zachcianki potomków. Jeśli więc wzajemne relacje z dziećmi wymagają sporych nakładów finansowych, to wraz z przekroczeniem możliwości budżetu domowego frustracja może być podwójna. A to już wprost przekłada się na gorszą ocenę jakości życia i poczucie stanu szczęścia rodziców – zwraca uwagę Roman Pomianowski.
W jego opinii dodatkowo do ”kupowania uczuć” własnych dzieci dochodzi jeszcze dość powszechny mechanizm wynagradzania swoim dzieciom niedostatków, których samemu się zaznało w dzieciństwie. Im biedniejsi byli rodzice w dzieciństwie tym większe czynią starania, aby swoim pociechom nieba przychylić, często nadwyrężając swoje możliwości finansowe. – Niestety poza tym, że takie podejście potrafi być kosztowne, to jest to również duży błąd wychowawczy – dodaje Roman Pomianowski. Według psychologa to prosta droga do wychowania osób roszczeniowych, mało zaradnych, nie potrafiących w przyszłości oszczędzać. – Aby oszczędzać trzeba ćwiczyć m.in. zdolność do odraczania przysłowiowych nagród w czasie, a ktoś kto zawsze wszystko miał na zawołanie tej sztuki nie opanuje – zwraca uwagę psycholog i podkreśla, że sam fakt posiadania dzieci szczęścia nie musi dawać – istotniejsza jest jakość relacji jakie z nimi potrafimy zbudować.
Prawie pełnia szczęścia 
Choć szczęśliwymi czuje się mniej osób z dziećmi niż bez, to po zsumowaniu odpowiedzi jestem „zdecydowanie szczęśliwa/y” i „raczej szczęśliwa/y” wyłania się obraz naprawdę zadowolonego społeczeństwa. Bez względu na to czy ktoś ma dzieci czy nie 94 proc. osób w wieku od 25 do 60 lat, bo te wyłącznie zostały objęte badaniem, uważa się za szczęśliwych. Różnice odczuć rodziców i osób bezdzietnych nie są drastyczne, ponieważ w pierwszej grupie jest zdecydowanie i raczej szczęśliwych 93 proc., a w drugiej 97 proc. Wśród posiadających i dzieci i wnuki odsetek ten wynosi 91 proc.
Źródło:BIG InfoMonitor

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj