Władze Sao Paulo mają podstawy przypuszczać, że napad na Jensona Buttona – w trakcie którego rzekomo mogło dojść do rabunku lub nawet porwania – mógł być zwykłą mistyfikacją. Władze badając całą sprawę doszukały się pewnych nieprawidłowości i nieścisłości – pisze motorsport.com powołując się na włoski „Tuttosport” i brazylijski tygodnik „Epoca”. Wśród wątpliwości wymienia się między innymi fakt, że kierowca prowadzący samochód Buttona – na co dzień policjant, a na
Władze Sao Paulo mają podstawy przypuszczać, że napad na Jensona Buttona – w trakcie którego rzekomo mogło dojść do rabunku lub nawet porwania – mógł być zwykłą mistyfikacją.
Władze badając całą sprawę doszukały się pewnych nieprawidłowości i nieścisłości – pisze motorsport.com powołując się na włoski „Tuttosport” i brazylijski tygodnik „Epoca”.
– Pewne elementy nie pasują do siebie – napisano we włoskim dzienniku.
Wśród wątpliwości wymienia się między innymi fakt, że kierowca prowadzący samochód Buttona – na co dzień policjant, a na czas GP Brazylii wynajęty przez firmę ochroniarską – nie powiadomił o incydencie żadnych służb. Nie próbował też zgłosić tego za telefonicznie pod żaden z numerów alarmowych. W jakiś sposób sprawa jednak szybko trafiła do mediów.
PRZECZYTAJ: Witamy w Sao Paulo. Próbowali napaść Buttona!
Są także inne poważne rozbieżności. Trasa prowadząca z toru do hotelu, w którym zakwaterowani byli kierowcy, była strzeżona przez ponad sześciuset policjantów, co oznaczało, że na każde sto metrów przypadał jeden patrol. Żaden jednak ze stróżów prawa, ani żaden inny świadek, nie widział sześciu uzbrojonych napastników. Nikt też nie zgłosił uszkodzeń samochodu, mimo że opancerzony pojazd, którym poruszał się Button, miał podczas ucieczki stratować sześć przypadkowych aut.
Ponadto, jeśli faktycznie bandyci byli uzbrojeni w karabin lub inną broń dużego kalibru, opancerzenie zaatakowanego samochodu nie było wystarczające do zatrzymania ognia o takiej sile.
„Epoca”, w tekście zatytułowanym „Co wydarzyło się naprawdę?”, podejrzewa, że wszystko zostało sfingowane przez agencję ochrony w celu zyskania rozgłosu i wykazania się własną efektywnością.
Przedstawiciel firmy ochroniarskiej wynajętej przez organizatorów GP Brazylii powiedział niejednoznacznie: – Nie ma żadnych twardych danych, żeby stwierdzić, co się stało, jeśli się stało.
Zobacz także:
– Kontrowersyjny steward pomoże Ferrari?
– Kubica może stracić kontrakt z Renault
– Kubica: Pietrow blokował mnie przez kilka okrążeń