Rynki w Chinach i Hong Kongu są zamknięte na dwa dni i reszta Azji stara się łapać oddech. Zmienność jest mniejsza, ale odbudowa apetytu na ryzyko przychodzi z ogromnym trudem. Dziś w centrum uwagi konferencja prezesa ECB, gdzie głównym pytaniem w kontekście pozycji euro jest, czy Draghi będzie wystarczająco gołębi?
Niemrawe wzrosty giełd w Europie w środę, kontynuowane z nieco większym animuszem w USA i przeniesione na Azję pokazują, że stabilizacja sentymentu powoli skłania do kupowania ryzykownych aktywów, ale niepewność o sytuację w kolejnych dniach wciąż trzyma sporą część inwestorów z boku. Mimo to spokój jest dobry, gdyż nawet jeśli będzie się (niepotrzebnie) przeciągał, to wyjście z niego prędzej będzie skutkować wzrostem apetytu na ryzyko. Tydzień z posiedzeniem ECB i danymi z rynku pracy USA bez wątpienia nie pomaga w budowaniu pewności siebie wśród inwestorów. W sprawie tego drugiego wczorajszy raport ADP za sierpień był bliski oczekiwaniom (190 tys., prog. 200 tys.) i nie zmienił nastawienia względem danych rządowych (NFP prog. 217 tys.). Po 24 godzinach EUR/USD jest nieznacznie bliżej 1,12, a USD/JPY flirtuje z 120,50. Ropa WTI jest 3 proc. wyżej po dość zmiennej sesji. Wzrost apetytu na ryzyko wspierał odreagowanie AUD, ale rozczarowujące dane o lipcowej sprzedaży detalicznej z Australii (-0,1 proc. m/m, prog. 0,4 proc.) zbiły AUD/USD z powrotem do 0,70.
Powszechny konsensus przed konferencją prezesa ECB po regularnym posiedzeniu zakłada gołębi wydźwięk wydarzenia. Zakomunikowane przez głównego ekonomistę banku P. Praeta pod koniec sierpnia negatywne ryzyka dla inflacji powinny znaleźć odzwierciedlenie w nowych prognozach. Inflacja powinna być obniżona o 0,1-0,2 pkt. proc. na 2015 i 2016 rok (obecnie odpowiednio 0,3 proc. i 1,5 proc.), ale niepewność o dalszy termin powinna pozwolić utrzymać prognozę na 2017 rok bez zmian, dając argument Draghiemu, że inflacja powróci do celu (poniżej 2 proc.) w średnim terminie. Głębsze cięcia (także w 2017 r.) wzmocnią spekulacje, że ECB traci kontrolę i będzie musiał zmodyfikować program QE. Na razie wydaje się za wcześnie, a kurz jeszcze na dobre nie opadł po zeszłotygodniowych zawirowaniach wokół Chin, aby bank zapowiadał rozszerzenie lub wydłużenie QE, ale perspektywy osłabienia Chin oraz niższy profil cenowy ropy naftowej (ECB w czerwcu zakładał powrót brent do 60 USD) będzie wywierał coraz większą presję, by dokonać ruchu może jeszcze przed końcem roku.
Jednak największe pole do reakcji rynków leży po stronie komentarza Draghiego na temat siły euro. Od ostatniego posiedzenia w połowie lipca ważony wolumenem kurs euro jest 3,5 proc. wyżej (wzrost EUR/USD jest podobny), a to nie jest kierunek, jakiego sobie życzyli decydenci z ECB uruchamiając QE. Wyrażenie obaw o niekorzystny wpływ aprecjacji kursu może być najsilniejszą przesłanką, że bank jest gotowy do rozszerzenia ekspansji monetarnej. W zależności jak silny będzie wyraz niezadowolenia, tak silna może być reakcja euro. Rynek od kilku dni nastawia się na gołębi przekaz, ale zmienność rynkowa i podwyższona awersja do ryzyka ograniczała sprzedaż euro. Uspokojenie sentymentu w ciągu ostatnich 24 godzin przemawia za większą skłonnością inwestorów do odnowienia krótkich pozycji po tym, jak zostały mocno przetrzebione w ubiegłym tygodniu, jednak jeśli Draghi nie zabrzmi zbyt przekonywująco, możemy dalej utrzymać wąskie zakresy wahań w oczekiwaniu na więcej impulsów z piątkowego NFP.
Kalendarium w Europie otwiera decyzja Riksbanku (9:30), gdzie wszelkie zaskoczenia raczej mogą być gołębie (główna stopa -0,35 proc.). W czwartek mamy także rewizję PMI dla sektora usługowego ze strefy euro, ale z małym wpływem na euro. Wyższe zmienności na GBP można oczekiwać przy publikacji PMI z Wielkiej Brytanii (10:30), gdzie prognoza 57,7 stoi pod znakiem zapytania przy słabych odczytach z przemysłu i budowlanki. W ISM z USA (16:00) istotny będzie subindeks zatrudnienia w kontekście jutrzejszego NFP. O 14:30 otrzymamy cotygodniowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych i dane o bilansie handlu zagranicznego z USA i Kanady.