Mówiąc najkrócej – zdolność kredytowa to możliwość spłaty zobowiązania finansowego w określonym czasie. To właśnie ona decyduje o tym, czy dostaniemy kredyt na nasze wymarzone M. Bank oblicza ją na podstawie kilku kryteriów. Na niektóre nie mamy wpływu, jednak w przypadku części z nich możemy zadbać, aby pozytywnie przekładały się na naszą zdolność kredytową.
Pośród czynników zupełnie od nas niezależnych możemy wymienić np. wysokość stóp procentowych, określaną przez Radę Polityki Pieniężnej, czy wysokość oprocentowania i marż kredytowych, wynikające z polityki banków.
… a co zależy ode mnie?
Wśród kryteriów, na podstawie których bank oblicza naszą zdolność kredytową, znajduje się przede wszystkim wysokość średnich, comiesięcznych dochodów, zestawiona z wartością stałych zobowiązań finansowych. Bank bierze pod uwagę także formę zatrudnienia – im jest ona stabilniejsza, tym większą mamy zdolność kredytową. Dodatkowo brane są pod uwagę: wiek kredytobiorcy, jego stan cywilny, ilość dzieci, wykształcenie, a także waluta, w której zamierza zaciągnąć kredyt. – Bardzo istotna dla banku będzie też nasza historia kredytowa, która traktowana jest jako swego rodzaju rekomendacja. Ponadto pod uwagę mogą być także wzięte koszty utrzymania samochodu, opłaty za media, a nawet za żywność. Wnikliwi analitycy nierzadko przyglądają się także naszej działalności w Internecie, przede wszystkim – na portalach społecznościowych – podpowiada Ryszard Banacki, rzecznik prasowy warszawskiego dewelopera TYNKBUD1. Pamiętajmy też, że zgodnie z prawem musimy dysponować wkładem własnym – obecnie wynosi on minimum 15%, a od 2017 – minimum 20%. Dodatkowo wartość kredytu nie może przekraczać 100-krotności naszego miesięcznego wynagrodzenia. Realia wskazują, że zazwyczaj nie możemy liczyć na więcej niż jego 80-krotność. Dla osób zarabiających poniżej średniej krajowej rata kredytu nie powinna przekraczać 50% miesięcznych zarobków netto. Ci, którzy zarabiają więcej niż średnia krajowa, mogą spłacać ratę o wartości 65% miesięcznych dochodów netto.
Jak zobyć przychylność banku?
Preferowaną przez banki formą zatrudnienia jest umowa o pracę na czas nieokreślony. Nie oznacza to jednak, że osoby pracujące na podstawie umowy zawartej na czas określony, umowie zlecenie, o dzieło czy kontrakcie menedżerskim, nie mają szans na kredyt. Źródłem dochodów może być także renta, emerytura, własna działalność gospodarcza czy wynajem nieruchomości. – Najważniejsza jest ciągłość zatrudnienia. W przypadku zmiany pracy zadbajmy o to, aby okres pomiędzy wygaśnięciem jednej a rozpoczęciem drugiej umowy nie wynosił więcej niż 14 dni. W innym wypadku bank „wyzeruje” okres pracy i będziemy musieli odczekać 3-6 miesięcy, zanim złożymy wniosek kredytowy. Właśnie taki okres zatrudnienia jest weryfikowany przez bank – radzi rzecznik TYNKBUD1. Pamiętajmy też, że wszelkie zobowiązania kredytowe zmniejszają naszą zdolność. Przed zaciągnięciem kredytu hipotecznego postarajmy się więc ich pozbyć. Jeśli nie jest to możliwe, dokonajmy konsolidacji. Zlikwidujmy także karty kredytowe. Warto też, jeśli planujemy w najbliższym czasie zaciągnąć kredyt hipoteczny, kupić na raty np. telewizor. Jeśli będziemy terminowo spłacać raty, zbuduje nam to pozytywną historię kredytową, która dla banku stanowi najlepszą rekomendację. Jej zupełny brak obniża naszą zdolność kredytową, podobnie jak złożona w krótkim czasie duża liczba wniosków o przyznanie kredytów oraz wszelkie wcześniejsze zaległości w regulowaniu zobowiązań finansowych. Dobrym pomysłem będzie także podjęcie się dodatkowych zleceń w okresie, który rozpatrują analitycy. W ten sposób zwiększymy swoje przychody. Dodatkowym argumentem dla banku może być zabezpieczenie kredytu inną nieruchomością, a także współkredytobiorca – najlepiej osoba o wyższych dochodach. Wreszcie – zwróćmy uwagę na to, co zamieszczamy na portalach społecznościowych. Jeśli widnieją tam treści, którymi wolelibyśmy się nie chwalić przed analitykami, usuńmy je bądź zablokujmy do nich dostęp.
Autor: Jolanta Nabiałek