Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych były dobrym podsumowaniem całego miesiąca. Wprawdzie luty skończył się zwyżką WIG20 o 1,1 procent, ale dla obserwujących notowania dzień po dniu, był to miesiąc dwóch konsolidacji. Pierwszą był dryf pod 2350 pkt., który zdominował dwa początkowe tygodnie, a drugą było zawieszenie WIG20 pod 2371 pkt., które trwało od połowy miesiąca. Relatywnej słabości koszyka warszawskich blue chipów można przeciwstawić zwyżkę indeksu sWIG80 o około 5,9 procent, ale warto pamiętać, iż miesięczny obrót w tym segmencie jest skrajnie skromny na tle obrotu w WIG20.
Inaczej mówiąc, potrzeba naprawdę niewiele kapitału, by wywołać zwyżki na akcjach o małej kapitalizacji. Dlatego na kondycję GPW warto jednak patrzeć przez pryzmat WIG20, który mówi więcej o sentymencie dużych graczy. W tej perspektywie patrząc trudno nie odnotować faktu, iż subindeks sektora bankowego skończył miesiąc stratą zbliżoną do 1,7 procent, co wprost kieruje uwagę na nierozwiązany problem kredytów we frankach szwajcarskich. Zwyczajnie, inwestorzy nie potrafią wycenić dziś konsekwencji przymuszenia banków do pomocy swoim klientom i stąd relatywnie słaba postawa WIG20, w którym sektor bankowy ma swoje znaczenie i wagę. Szczęśliwie, rynek wchodzi właśnie w marzec, który – wedle zapowiedzi nadzoru – ma przynieść rozwiązanie problemu, który ciąży GPW od początku roku. Przy ostrożnych działaniach władz i rozsądnej odpowiedzi ze strony banków, całość szumu sprowadzi się rozłożenia strat poniesionych na kredytach walutowych na lata, a wówczas można oczekiwać odreagowania relatywnej słabości GPW i WIG20. Jeśli jednak dojdzie do sytuacji, w której nadzór zmusi banki do ograniczenia wypłat dywidend i narzuci sektorowi skrajnie niekorzystne rozwiązania, to trudno będzie GPW gonić za szybujących na rekordach wszech czasów indeksach giełd amerykańskich i europejskich, z których ostatnie – już za chwilę – zostaną zasilone kapitałem z programu luzowania ilościowego Europejskiego Banku Centralnego.
Autor: Adam Stańczak