Na początku bieżącego tygodnia notowania złotego pozostają stabilne. Kurs EUR/PLN, zbliżywszy się do wsparcia na poziomie 4,0400, odbił lekko w górę i dziś rano znajdował się w okolicach 4,0800. Notowania tej pary walutowej w dalszym ciągu pozostają w szerokim przedziale wahań 4,0000 – 4,2000. Wiele wskazuje na to, że polityka pieniężna w Polsce może wkrótce ulec zacieśnieniu. Ze strony członków RPP coraz częściej słychać głosy, opowiadające się za podwyżkami stóp procentowych w nadchodzących miesiącach. W ostatnim czasie możliwość podniesienia kosztu pieniądza zasugerował A. Bratkowski.

Na początku bieżącego tygodnia notowania złotego pozostają stabilne. Kurs EUR/PLN, zbliżywszy się do wsparcia na poziomie 4,0400, odbił lekko w górę i dziś rano znajdował się w okolicach 4,0800. Notowania tej pary walutowej w dalszym ciągu pozostają w szerokim przedziale wahań 4,0000 – 4,2000.

Wiele wskazuje na to, że polityka pieniężna w Polsce może wkrótce ulec zacieśnieniu. Ze strony członków RPP coraz częściej słychać głosy, opowiadające się za podwyżkami stóp procentowych w nadchodzących miesiącach. W ostatnim czasie możliwość podniesienia kosztu pieniądza zasugerował A. Bratkowski. Jego zdaniem krajowa gospodarka wraca na normalne tory i nie będzie wkrótce potrzebować wsparcia w postaci łagodniejszej polityki pieniężnej. Za zacieśnianiem polityki monetarnej przemawia również sytuacja na światowym rynku – awersja do ryzyka wciąż utrzymuje się, a w związku z tym inwestorzy mogą wymagać wyższych stóp zwrotu z inwestycji.

Ponadto wzrosła ostatnio rola czynnika ryzyka inflacyjnego w postaci fal dynamicznego osłabienia złotego w momentach silnego pogorszenia nastrojów. Bratkowski opowiada się za podwyżkami bardziej radykalnymi niż 25 pb – stopy procentowe są bowiem obecnie na rekordowo niskim poziomie, w związku z czym ryzyko „przestrzelenia” kosztu pieniądza w górę jest niewielkie. W bieżącym tygodniu z kraju oraz z regionu napłynie sporo danych makroekonomicznych. Z Polski poznamy m.in. odczyt inflacji oraz salda na rachunku obrotów bieżących, a także dane o płacach i zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw. Jakkolwiek będą one zapewne stanowiły kolejną wskazówkę odnośnie kondycji i perspektyw dla krajowej gospodarki, to nie należy jednak oczekiwać, iż zdołają doprowadzić do przełomu w notowaniach EUR/PLN i wybicia ze wspomnianego przedziału wahań.

W piątek wzrost kursu EUR/USD skutecznie zatrzymała linia ponad półrocznego trendu spadkowego. Po nieudanej próbie jej przebicia obserwowaliśmy odreagowanie, które jest kontynuowane również dzisiaj. Wartość euro względem dolara zeszła do 1,2570, podczas gdy jeszcze w piątek kształtowała się w pobliżu 1,2700. O tym, czy obserwowany obecnie ruch oznacza powrót do trwalszych spadków (co staje się coraz bardziej prawdopodobne), czy też będą jeszcze podejmowane próby kontynuacji korekty wzrostowej, powinny zadecydować najbliższe dni. W bieżącym tygodniu bowiem na rynek napłynie wiele istotnych danych makroekonomicznych z największych gospodarek, ponadto największe amerykańskie spółki zaczną publikować wyniki za II kwartał.

Tak duża liczba istotnych wydarzeń powinna przynieść rozstrzygnięcia zarówno na rynku walutowym, jak i giełdowym. Najbliższe dni dostarczą przede wszystkim wskazówek na temat sytuacji panującej w gospodarce USA poprzez czerwcowe dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej oraz poprzez lipcowy, wstępny odczyt indeksu nastrojów amerykańskich konsumentów sporządzany przez Uniwersytet Michigan. Biorąc pod uwagę to, jak kurs EUR/USD ostatnio zachowywał się po publikacji wskaźników ze Stanów Zjednoczonych, powinien on na wspomniane dane zareagować „fundamentalnie”. Oznacza to, iż dolar prawdopodobnie zyska na wartości względem euro, gdy okażą się one lepsze od prognoz, natomiast straci, jeśli po raz kolejny rozczarują.

Oprócz doniesień z USA istotny wpływ na sytuację rynkową (przede wszystkim na poziom awersji do ryzyka) może mieć również seria publikacji makroekonomicznych z Chin, w tym przede wszystkim na temat dynamiki PKB w II kw. Dzisiejsza sesja w notowaniach jena rozpoczęła się od osłabienia. W ten sposób inwestorzy wyrazili swoje zaniepokojenie informacją o tym, że partia rządząca w Japonii utraciła większość w wyższej Izbie Parlamentu. Utrudnić to może przeprowadzenie niezbędnych reform w państwie, które zmaga się z ogromnym długiem publicznym. Niewykluczone, że kłopoty te negatywnie wpłyną na ocenę wiarygodności kredytowej Japonii, na co wskazał dzisiaj przedstawiciel agencji S&P.


Joanna Pluta,
Tomasz Regulski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj