Początek maja zdaje się potwierdzać złą sławę tego miesiąca. Ale to dopiero początek. Korekta rynkom, szczególnie tym dojrzałym, zdecydowanie się należy. Te mniej dojrzałe, w tym nasz, też trochę ucierpią. Trwająca od 19 kwietnia wzrostowa seria na głównych światowych giełdach zdaje się wchodzić w fazę korekty. Na razie nie wygląda to na nic groźnego. Być może obecna hossa na rynku akcji zbliża się ku końcowi, ale nie nastąpi to szybko i gwałtownie. Dopóki Fed nie przykręci śruby i
Początek maja zdaje się potwierdzać złą sławę tego miesiąca. Ale to dopiero początek. Korekta rynkom, szczególnie tym dojrzałym, zdecydowanie się należy. Te mniej dojrzałe, w tym nasz, też trochę ucierpią.
Trwająca od 19 kwietnia wzrostowa seria na głównych światowych giełdach zdaje się wchodzić w fazę korekty. Na razie nie wygląda to na nic groźnego. Być może obecna hossa na rynku akcji zbliża się ku końcowi, ale nie nastąpi to szybko i gwałtownie. Dopóki Fed nie przykręci śruby i dolar będzie słaby, bykom nie grozi wielkie niebezpieczeństwo. A każdy spadek notowań będzie traktowany jako okazja do zakupu akcji.
Poniedziałek i wtorek na Wall Street przyniósł niewielkie pogorszenie się nastrojów. Skala spadków na razie jest symboliczna. Trudno mówić o jakiejkolwiek przewadze niedźwiedzi. S&P500 stracił w ciągu dwóch dni zaledwie 7 punktów, czyli 0,5 proc. Pierwsze obawy mogłyby pojawić się dopiero po zniżce o kolejne 20 punktów. Na to jednak się nie zanosi. Po serii słabszych danych makroekonomicznych, napłynęły nieco lepsze informacje zza oceanu. Znacznie mocniej niż się spodziewano wzrosły zamówienia na dobra trwałego użytku. Mocno poszły w górę także zamówienia w przemyśle. Nawet jeśli słaba dynamika amerykańskiej gospodarki w pierwszym kwartale roku oraz spadek wskaźnika aktywności w przemyśle zwiastują spowolnienie, to byki jeszcze mają trochę czasu, do momentu, gdy stanie się ono wyraźniej widoczne.
Znacznie gorzej radzą sobie ostatnio rynki wschodzące, co widać doskonale na przykładzie Azji. W poniedziałek i wtorek zdecydowanie przeważały na tamtejszych parkietach spadki, a dziś tendencja ta była kontynuowana. W Hong Kongu na godzinę przed końcem handlu indeks tracił ponad 1 proc., w Szanghaju zniżki sięgały ponad 1,5 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy spadały rano po około 0,2 proc. Niczego dobrego w Europie nie możemy się więc spodziewać. Poza złymi nastrojami będziemy mieć nerwowość przed publikacją danych dotyczących aktywności w amerykańskich usługach i sytuacji na tamtejszym rynku pracy. O 14.15 opublikowany zostanie raport o zmianie liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Przewiduje się, że przybyło ich 198 tys. To jednak tylko wstęp do piątkowych danych, które mogą spowodować sporą reakcję na rynkach.
Roman Przasnyski