Amerykański bank centralny konfrontowany jest z dwoma przeciwstawnymi tendencjami – przyspieszającą gospodarką (czynnik za podwyżkami stóp) oraz spadającą presję inflacyjną (za pozostawieniem ich bez zmian). Jest to pozorny dylemat. Problem rynków finansowych, a nie banku centralnego. Oprocentowania powinno i zostanie podniesione co najmniej dwukrotnie w 2015 r.
Rezerwa Federalna podtrzymała opinię, że nie będzie spieszyć się z podnoszeniem stóp procentowych w obliczu spadającej presji inflacyjnej, wskazując jednocześnie na dalsze przyspieszenie gospodarki. Zgodnie z oczekiwaniami stopy procentowe nie uległy zmianie.
W dokumencie wydanym po wczorajszym posiedzeniu dokonano kilku zmian w porównaniu ze sprawozdaniem z 17 grudnia. Fed stwierdza, że aktywność rozwija się w „solidnym” tempie wobec „umiarkowanego” 6 tygodni temu. Zatrudnienie rośnie „dynamicznie” (strong), a nie jak obserwowano wcześniej, „solidnie”. Spadki cen energii zwiększają, w ocenie banku centralnego, siłę nabywczą konsumentów. Z tych też powodów znacząco spadły rynkowe wskaźniki oczekiwanej inflacji. Fed oczekuje dalszego spadku indeksów CPI, ale podtrzymuje opinię, że w średnim terminie dynamika cen powróci do celu 2 proc. Dodatkowy zwrot w przekazie to uwzględnienie sytuacji międzynarodowej przy ocenie perspektyw przywracania statutowych celów banku (umiarkowanej inflacji i pełnego zatrudnienia).
Po raz pierwszy od czerwca, w Federalnym Komitecie Otwartego Rynku panowała jedność. Z wnioskami formułowanymi w komunikacie zgodzili się wszyscy jego przedstawiciele. Wcześniej dwoje lub troje z nich życzyło sobie złagodzenia, bądź zaostrzenia przekazu.
Na publikację oświadczenia rynek zareagował umocnieniem dolara i spadkiem rentowności amerykańskich obligacji. Kurs EUR/USD powrócił poniżej poziomu 1,13, rentowności 30-letnich papierów osiągnęły rekordowo niski poziom w historii – 2,33 proc. Wydaje się, że oddalił się scenariusz silniejszego odbicia eurodolara. Ale tylko pozornie. Właściwa reakcja rynku nadejdzie dziś i jutro. Od nowego tygodnia wykształci się tendencja, która potrwa następnie przez kolejne 2-3 tygodnie. Podtrzymujemy zdanie, że kurs EUR/USD będzie kontynuował fazę korekcyjnego odbicia. Złoty stabilnie, będzie systematycznie odrabiać straty do dolara, utrzyma wartość lub nieznacznie straci, szczególnie w początkowym etapie ruchu, w relacji do euro.
EURPLN: Kurs dotarł do linii dołków z I poł. stycznia (4,25), tj. linii kluczowego oporu, który wcześniej powstrzymywał spadki. Zachowanie kursu przy tej cenie zdecyduje o dalszych zmianach na rynku w horyzoncie kilku tygodni. Powrót powyżej 4,25 wygeneruje bardzo negatywny sygnał dla złotego. Będzie to informacja, że rodzima waluta wciąż ma niewiele wewnętrznej siły. Stabilizacja między 4,20 a 4,25 (przy założeniu kontynuacji wzrostów na EUR/USD), zwiększy szanse na silniejsze spadki w perspektywie końca I kw. br.
EURUSD: Kurs spadł poniżej 1,13, ale już od rana podejmowana jest próba powrotu powyżej tej bariery. Podtrzymujemy prognozę, że w krótkiej perspektywie dominującą stroną na rynku będą kupujący euro. Zakładamy powrót w rejon 1,15 najpóźniej w przyszłym tygodniu.
Autor: Damian Rosiński