Wtorkowa sesja w USA rozpoczęła się na wyraźnym minusie – w okolicach poziomu 1186 pkt (-1.4%). Impulsem dla niedźwiedzi okazała się domniemana gotowość Hiszpanii do zaciągnięcia pożyczki w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, co oczywiście pociągnęło za sobą obawy o wystąpienie efektu zarazy (zadłużeniem) w peryferyjnych krajach strefy euro a w konsekwencji wzrost awersji do ryzyka.
Wtorkowa sesja w USA rozpoczęła się na wyraźnym minusie – w okolicach poziomu 1186 pkt (-1.4%). Impulsem dla niedźwiedzi okazała się domniemana gotowość Hiszpanii do zaciągnięcia pożyczki w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, co oczywiście pociągnęło za sobą obawy o wystąpienie efektu zarazy (zadłużeniem) w peryferyjnych krajach strefy euro a w konsekwencji wzrost awersji do ryzyka.
Początek handlu mógł zapowiadać się całkiem obiecująco, gdyż inwestorzy chwilę po dzwonku mieli okazję zapoznać się z zachęcającymi odczytami twardych danych makroekonomicznych. Zamówienia na dobra przemysłowe w marcu wykazały identyczną dynamikę jak miesiąc wcześniej (rewizja z 0.6% do 1.3% m/m), jednak przewyższyło to znacznie konsensus rynkowy, zakładający miesięczny przyrost na poziomie 0.3%. Dobry odczyt to przede wszystkim pokłosie odnawiania zapasów przez przedsiębiorstwa oczekujące trwałego ożywienia w tej sekcji gospodarki. Ujemnym znakiem charakteryzowały się zamówienia na dobra trwałe, jednak ich ubytek i tak okazał się mniejszy niż zakładali analitycy rynkowi (-0.6% vs 1.3%). Także zamówienia na dobra bez środków transportu znacznie przekroczyły oczekiwania (3.5% vs 2.8%).
Rynek nieruchomości (indeks podpisanych umów kupna domów) także pozytywnie zaskoczył inwestorów odnotowując w marcu wzrost zawartych umów w wysokości 5.3% wobec prognozowanych 3.3%, co wiąże się w oczywisty sposób z kończącym się okresem stymulowania fiskalnego rynku nieruchomości za pomocą kredytu podatkowego. W odniesieniu do marca ub.r. przyrost osiągnął poziom 21%. Również publikacje wyników kwartalnych mogły raczej pokrzepić graczy a nie wprowadzać w ich panikę.
Począwszy od giganta farmaceutycznego Pfizer (+2.1%), który odnotował w pierwszym kwartale b.r. znaczny skok przychodów (+54% r/r), do czego przyczyniło się głównie przejęcie Wyeth w październiku 2009, jednak koszty z tym związane negatywnie odbiły się na wyniku netto (-26%). Zysk na akcję wzrósł w ujęciu kwartalnym z 54 do 60 centów (+33%) wobec oczekiwań rynkowych na poziomie 53 centów. Prognozowany zysk za cały 2010 r. pozostał taki sam, mimo że z uwagi na reformę zdrowotną firma oczekuje zmniejszenia dochodów.
Kolejny gigant z branży, czyli Merck (+1.5%), także pobił oczekiwania analityków (75 centy) i ogłosił, że zysk na akcję wyniósł 83 centy, wobec 74 przed rokiem. Mógł się pochwalić także dwucyfrowym przyrostem sprzedaży, jednak warto zaznaczyć wysokie koszty, jakie poniesiono przy zakupie firmy Schering-Plough. Integracja jednostek okazała się jednak sukcesem. Podobnie jak w poprzednim przypadku prognoza na bieżący rok została podtrzymana, a efekt reformy również powinien działać w podobnym kierunku.
Oprócz dwóch wyżej wymienionych spółek spośród indeksu DJIA jeszcze tylko Walmart mógł pochwalić się dziś na koniec handlu zielonym kolorem (+0.5%). Największe spadki dotknęły Caterpillar (-4.6%) i Alcoa (-4.3%). Wobec przebiegu dzisiejszej sesji warto wspomnieć o wzroście „indeksu strachu” VIX (+18.1%), który może być miarą awersji do ryzyka, a ostatnio notuje najwyższe poziomy od lutego b.r., kiedy kwestia zadłużenia południa strefy euro poczęła być realnym zmartwieniem inwestorów.
Piotr Zygmunt