Do GP Kanady Romain Grosjean z Lotusa przystąpił cofnięty na starcie o 10 pozycji za kolizję w poprzednim wyścigu. Choć Francuz wciąż stwarza niebezpieczeństwo, jego pozycja w zespole jest na razie pewna.
Do GP Kanady Romain Grosjean z Lotusa przystąpił cofnięty na starcie o 10 pozycji za kolizję w poprzednim wyścigu. Choć Francuz wciąż stwarza niebezpieczeństwo, jego pozycja w zespole jest na razie pewna.
Został ukarany i wylądował na dywaniku. – Musimy go uspokoić. Odbyć stosowną rozmowę już w fabryce – uspokajał wtedy Eric Boullier, szef Lotusa, a już po powrocie z Kanady chwalił swojego zawodnika za „dojrzałą jazdę w środku stawki”. Jednak inni kierowcy wciąż nie mogą spać spokojnie. – Najbardziej niepokoi fakt, że on nie uczy się na błędach – mówił o Grosjeanie Christian Horner, szef Red Bulla.
Lotus nie pozbędzie się jednak Grosjeana lekką ręką. Bo Francuz gwarantuje pieniądze od sponsorów i… szybką jazdę. Gdy nie popełnia błędów, pokazuje swój talent. Jak w kwalifikacjach w Monte Carlo, kiedy do samego końca pierwszej sesji musiał czekać, aż mechanicy naprawią bolid, a potem wyjechał i od razu ustanowił czwarty czas. Na najtrudniejszym, najbardziej wymagającym osiągnięcia dobrego rytmu torze, do tego na wysychającej nawierzchni, podczas jednej próby. „Crash kid” umie szybko jeździć, gdyby jeszcze tylko umiał się ścigać.
Aldona Marciniak
Więcej na ten temat na przegladsportowy.pl