Ranna interwencja Narodowego Banku Szwajcarii pozwoliła frankowi odetchnąć, ale nie na długo. Po południu notowania „szwajcara” znów zaczęły iść w górę, chociaż do porannych szczytów jest jeszcze daleko. Inwestorzy zaczynają zdawać sobie sprawę, iż zadeklarowane przez SNB działania (faktyczna obniżka stóp procentowych i zapowiedź wpompowania do systemu 50 mld CHF) mogą okazać się niewystarczające.

Ranna interwencja Narodowego Banku Szwajcarii pozwoliła frankowi odetchnąć, ale nie na długo. Po południu notowania „szwajcara” znów zaczęły iść w górę, chociaż do porannych szczytów jest jeszcze daleko. Inwestorzy zaczynają zdawać sobie sprawę, iż zadeklarowane przez SNB działania (faktyczna obniżka stóp procentowych i zapowiedź wpompowania do systemu 50 mld CHF) mogą okazać się niewystarczające.

Niewykluczone, że konieczne mogą okazać się kolejne kroki z fizyczną interwencją włącznie. Tutaj dość ważne będą piątkowe dane o inflacji CPI w lipcu. Jeżeli po tym odczycie SNB zechce dostrzeć ryzyka deflacji, to możliwość faktycznej interwencji znacznie wzrośnie. Niemniej Szwajcarzy będą potrzebować wsparcia z zewnątrz. W najbliższych dniach mogą stać się nim działania Banku Japonii, jeżeli ten zechce osłabić jena – chociaż miałoby ono głównie wymiar psychologiczny, bo pokazałoby, że tzw. bezpieczne przystanie nie dają już tak łatwego zarobku. Tym samym piłka jest teraz po stronie Europejskiego Banku Centralnego. Jeżeli jutro podczas konferencji prasowej o godz. 14:30, Jean-Claude Trichet wyrazi gotowość do udzielenia większego wsparcia sektorowi bankowemu, jeżeli zajdzie taka potrzeba, a także ogłosi możliwość wsparcia rynków obligacji krajów PIIGS – zwłaszcza Włoch i Hiszpanii, to będzie to mocny punkt dla euro. Zwłaszcza, jeżeli dzisiejsze popołudniowe wystąpienie włoskiego premiera Silvio Berlusconiego wiązałoby się z deklaracjami dodatkowych cięć wydatków w 2012 r., a zapewnienia o gotowości do dalszych reform wyraziliby też Hiszpanie. Na razie jednak euro znów znalazło się pod presją po tym, jak inwestorów mógł zaniepokoić dramatyczny ton listu szefa Komisji Europejskiej. Jose Barroso wezwał w nim szefów państw strefy euro, aby w „trybie pilnym” wdrożyli ustalenia ws. Grecji, które zostały przedstawione na szczycie z 21 lipca. Jego zdaniem opóźnienia mogą skutkować dalszym wzrostem nerwowości na rynku włoskich i hiszpańskich obligacji.

Opublikowane o godz. 16:00 dane dotyczące indeksu ISM dla usług nieco rozczarowały inwestorów – indeks spadł w lipcu do 52,7 pkt. z 53,3 pkt. (oczek. 53,6 pkt.).  To  zaszkodziło giełdom, które w zasadzie zignorowały wcześniejszy odczyt ADP. Agencja podała, że szacuje w lipcu wzrost liczby etatów o 114 tys., wobec prognozowanych przez rynek 100 tys. Bo to i tak gorzej, niż było w czerwcu (145 tys. po korekcie). Słabsze dane z USA zostały też wykorzystane przez spekulantów do ponownego podbijania notowań franka. W tym samym piątkowy odczyt Departamentu Pracy może okazać się kluczowy…

EUR/USD: Kurs wyszedł dzisiaj ponad wskazywaną strefę oporu 1,4280-1,4300, ale nie zdołał się skutecznie utrzymać powyżej tych poziomów. Kilkukrotna próba sforsowania bariery 1,4330-50 okazała się być nieudana i na rynku znów pojawiła się mocna presja na spadki. W najbliższych godzinach ważnym poziomem może stać się rejon 1,4230-50. Jeżeli rynek go pokona, to będzie to sygnał, iż schodzimy znów poniżej 1,42. Od jakiegoś czasu wskazuję, iż dzienne wskaźniki wciąż dają przewagę niedźwiedziom na EUR/USD. Niemniej, jeżeli strefa 1,4230-50 dzisiaj wytrzyma, to jutro możemy podjąć próbę złamania dzisiejszych 1,4344.


Marek Rogalski

DM BOŚ (BOSSA FX)

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj