WALUTY

Patrząc na wykres funta w stosunku do dolara na przestrzeni 100 lat można dojść do wniosku, że powolne, lecz niezmienne słabnięcie szterlinga jest zjawiskiem, które ma miejsce od dawna, a Brexit stanowił dla niego raczej katalizator niż pierwotną przyczynę.

 

W ostatnim czasie, tj. od 1 stycznia, spadek siły nabywczej szterlinga względem pozostałych walut był najmniejszy wobec amerykańskiego dolara – 17,5%. Nieco gorzej było w porównaniu z euro – 19% – oraz o wiele gorzej w stosunku do jena i złota. O ile w najbliższych miesiącach nie nastąpi zrównoważony wzrost wartości szterlinga, inflacja cenowa – niezależnie od prognoz dotyczących działań gospodarczych – najprawdopodobniej przekroczy 5% w następnym roku.

Dewaluacja funta wspomagana ogromnym zastrzykiem płynności stymulowanym przez Bank of England  i Fed, a także bardziej nowoczesnymi metodami QE (luzowania polityki pieniężnej) i ZIRP (polityki zerowej stopy procentowej) sprowadziła się wyłącznie do ograniczenia krzywej dochodowości i sprawiła, że system finansowy stał się bardziej wrażliwy i podatny na wyprzedawanie czy ataki.

O północy 7 października zaledwie kilka sekund zajął funtowi spadek poniżej 1,20 względem dolara, gdy jedna z transakcji osiągnęła wartość 1,14. Choć światowe media nazwały to „przypadkowym wciśnięciem klawisza” lub „błędem algorytmu”, wygląda na to, że przyczyną było konsekwentne wyprzedawanie. Ponieważ tylko rynki azjatyckie funkcjonują w nocy, gdzie Chiny są liderem w dziedzinie płynności walutowej, źródło tej transakcji nikogo nie dziwi. Być może wynika to z ambicji tego kraju do porzucenia roli nisko opłacanej fabryki dla reszty świata i wspięcia się na pozycję światowego lidera nowoczesnych technologii.

City Credit Capital nieustannie monitoruje działania BOE, który, zgodnie z powyższymi informacjami, zdaje się być zmuszony do podniesienia stóp procentowych.

Źródło: CIX Markets

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj